”Życzyłbym sobie, żeby premier Donald Tusk twardo optował za utrzymywaniem jak najlepszych relacji ze Stanami Zjednoczonymi w każdej sferze. Musimy jednak pamiętać, że premier Donald Tusk częstokroć realizuje swoją własną agendę, a wiemy że jego ambicje kierunkują się na Brukselę” – mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl o zbliżającej się wizycie w Waszyngtonie prezydenta i premiera RP były prezydencki minister, poseł PiS Marcin Przydacz.
wPolityce.pl: Prezydent USA Joe Biden przyjmie 12 marca na wspólnym spotkaniu prezydenta RP Andrzeja Dudę i premiera Donalda Tuska. Jak Pan ocenia znaczenie tej wizyty?
Marcin Przydacz: To będzie wizyta ważna z uwagi nie tylko na zbliżającą się rocznicę wejścia Polski do NATO. Od 1999 roku minęło już 25 lat. To okres, który pokazuje, jak bardzo zmieniła się nie tylko Polska, ale i zmienił się, zacieśnił w tym czasie sojusz Polski ze Stanami Zjednoczonymi. Rola Polski - także w kontekście wydarzeń na wschód od naszej granicy: agresywnej polityki rosyjskiej i białoruskiej, działań hybrydowych i w końcu otwartej, pełnoskalowej agresji na Ukrainę - bardzo istotnie wzrosła. Dla wielu sojuszników z Zachodu, także dla Stanów Zjednoczonych to, że mają takiego sojusznika na wschodniej flance NATO, który jest zwornikiem tego całego regionu Europy środkowo-wschodniej, ma niebagatelne znaczenie.
Patrzę na tę wizytę prezydenta, któremu towarzyszył będzie także premier, nie tylko jako na pewnego rodzaju pozytywny krok dyplomatyczny, ale także na ważne ważne wydarzenie podsumowujące relacje polsko-amerykańskie - z podkreśleniem tej rosnącej roli Polski.
Głównym tematem rozmów w Białym Domu będzie bezpieczeństwo.
Wspomniana rocznica jest do tego dobrą okazją, ale nie tylko. Przed nami stoi wiele wyzwań. Jestem też przekonany że, zarówno pan prezydent, jak i pan premier, będą podczas tej wizyty starali się przekonać amerykańską klasę polityczną do kontynuacji twardej polityki wobec Rosji, czyli polityki sankcji i wsparcia militarnego dla walczącej z rosyjskim imperializmem Ukrainy.
Rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego USA John Kirby przed marcowym spotkaniem chwali Polskę jako niezwykle solidnego, wiarygodnego sojusznika, na którym można polegać. Warto – z racji na przyjazd do USA i prezydenta, i premiera wracającej po ośmiu latach do władzy formacji - przypomnieć przynajmniej ostatnie lata – komu tę opinię Polska zawdzięcza?
Myślę że intensywność relacji polsko-amerykańskich w ostatnich latach jest widoczna gołym okiem. Obecna wizyta jest kolejnym w ostatnich dwóch latach, za rządów Prawa i Sprawiedliwości, spotkaniem prezydenta Dudy z prezydentem Bidenem. Przypomnijmy choćby, że prezydent Biden był w Polsce w lutym i marcu 2023 roku. Tych spotkań i wizyt amerykańskich za czasów rządu Prawa i Sprawiedliwości i prezydentura Andrzeja Dudy było bardzo wiele. W ostatnich latach utrzymywaliśmy dobre relacje zarówno z demokratami, którzy dzisiaj rządzą w Białym Domu, czyli prezydentem Bidenem, jak i z republikanami. Jest bardzo ważne dla Polski, aby mieć jak najlepsze relacje z jednym i drugim środowiskiem politycznym w Stanach Zjednoczonych. Prezydent Andrzej Duda taką politykę prowadził i prowadzi nadal, czego nie można powiedzieć o premierze Tusku.
CZYTAJ WIĘCEJ: Kirby chwali Polskę. Padły ważne słowa: Jest niezwykle solidnym, wiarygodnym sojusznikiem, na którym można polegać
Przypomnijmy sobie ostatnie, publiczne połajanki Tuska kierowane w stronę republikańskich senatorów USA, których pouczał i którym kazał się wstydzić za odrzucenie ustawy dotyczącej wsparcia Ukrainy.
To była niepotrzebna impertynencja, która została odnotowana i z całą pewnością będzie zapamiętana przez republikanów. Nikt nie lubi być publicznie pouczany. Na pewno nie przysłużyło się to dobru polsko-amerykańskich relacji. Myślę, że pan prezydent ma dużo lepsze rozumienie sprawy i dużo lepsze wyczucie polskiego interesu, niż Donald Tusk, który swoimi tweetami raczej buduje swoją indywidualną pozycję wobec partnerów zachodnioeuropejskich, wysyłając im sygnał: zobaczcie moi niemieccy czy francuscy koledzy, ja też będę - tak, jak wy - krytycznie podchodził do amerykańskich republikanów. Tymczasem dla Francuzów czy dla Niemców relacje z USA mają zupełnie inne znaczenie, niż dla Polski Polski - państwa wschodniej flanki NATO graniczącego ze strefą wojenną. Myślę, że ten dyplomatyczny błąd Donalda Tuska będzie jeszcze długo się za nim ciągnął.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Można się spodziewać w Białym Domu wspólnego głosu prezydenta i premiera w polskich sprawach, np. ws. wparcia dla militarnej pomocy Ukrainie? Czy może znów będziemy mieli „spór o krzesło”?
Spójny głos ze strony Polski jest w jak najlepiej pojętym naszym interesie. Pan prezydent Andrzej Duda wielokrotnie po jesiennych wyborach wskazywał, że sfera bezpieczeństwa powinna być niejako wyjęta z bieżącego sporu politycznego w Polsce. Wielokrotnie przecież zapraszał na rozmowy do pałacu prezydenckiego w tej sprawie, wielokrotnie były toczone rozmowy z nowym, kierowanym przez Władysława Kosiniaka-Kamysza MON. Tak więc co do podejścia prezydenta Andrzeja Dudy nie mam tutaj wątpliwości, że interes państwa polskiego będzie dla niego absolutnie busolą. Co do premiera Donalda Tuska ja już takiej stuprocentowej pewności nie mam, bowiem często przedkłada on swój interes indywidualny czy interes polityczny swojej partii politycznej nad interesy państwa polskiego. Byłoby bardzo dobrze, gdyby premier Donald Tusk umiał się podczas tej wizyty odpowiednio zachować. Jak będzie – przekonamy się już niebawem.
Bezpieczeństwo to nie jedyny temat. W komunikacie Białego Domu przekazano, że w czasie spotkania omówione zostanie także „silne amerykańsko-polskie strategiczne partnerstwo w zakresie bezpieczeństwa energetycznego, solidne stosunki gospodarcze oraz wspólne zaangażowanie Stanów Zjednoczonych i Polski w wartości demokratyczne”. Tymczasem słyszymy, że Koalicja 13 Grudnia chce m.in. opóźniać wprowadzanie w Polsce atomu.
Pan premier Donald Tusk ma dzisiaj bardzo istotną funkcję w państwie, jest szefem rządu i ma wpływ na wiele spraw zarówno z zakresu polityki międzynarodowej, jak i polityki bezpieczeństwa, ale także kwestii gospodarczych. Przez ostatnie osiem lat te relacje polsko-amerykańskie zacieśniały się także w kontekście gospodarczym. Dość powiedzieć o inwestycjach amerykańskich chociażby w sferze IT, wysoko zaawansowanych technologii czy w kwestiach właśnie energetyki atomowej. Próba podważania tych zdobyczy ostatnich lat w gospodarczych relacjach polsko-amerykańskich może się także negatywnie odbić na relacjach w innych sferach.
Życzyłbym sobie, żeby premier Donald Tusk twardo optował za tym, aby z najsilniejszym państwem świata, z mocarstwem globalnym, jakim są Stany Zjednoczone, utrzymywać jak najlepsze relacje w każdej sferze. Musimy jednak pamiętać, że premier Donald Tusk – jak już powiedzieliśmy - dotąd częstokroć realizował i realizuje swoją własną agendę. Wiemy że jego ambicje kierunkują się na Brukselę, na dalszą, przyszłą karierę Europejską. Aby móc to realizować potrzebuje poparcia europejskich partnerów, przede wszystkim Niemców, Francuzów, innych państw. I wysyła wobec nich sygnały czasami poddając w wątpliwość te przyszłe relacje polsko-amerykańskie. Niewątpliwie w naszym interesie jest jednak jak najlepsze ich utrzymanie, i to bez względu na to, kto rządzi w Waszyngtonie. To nie Polacy decydują o tym, kto rządzi w Waszyngtonie, tylko Amerykanie.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/682199-przydacz-w-relacjach-z-usa-tusk-realizuje-wlasna-agende