”Sprawa Nawalnego, jego śmierć, jeszcze raz pokazuje i udowadnia, że ten system taki właśnie jest i nie ma innego sposobu działania. I dobrze byłoby, gdyby państwa zachodnie też to zauważyły, że oni nie mają innego sposobu działania, jak siła” – mówi w związku ze śmiercią rosyjskiego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego w rozmowie z portalem wPolityce.pl Agnieszka Romaszewska, dyrektor TV Biełsat.
wPolityce.pl: Informacje dotyczące śmierci Aleksieja Nawalnego podane za Departamentem Więziennictwa Rosji – to pewne źródło?
Agnieszka Romaszewska: Możemy tę informację potraktować jako prawdziwą. Ma rodzinę, są jakieś zwłoki. Nie jest tak, że to się da ukryć. Rzeczywiście albo go zabili, albo umarł. Tak czy inaczej – doprowadzili go do śmierci.
Na ile można spekulować o okolicznościach i przyczynach tej śmierci?
Wydają się one dosyć oczywiste. Nawalny, jak wiemy, był truty Nowiczokiem. Tu nie mamy żadnej wątpliwości. Oni to – jak w przypadku Siergieja Skripala – zrobili dość nieudolnie, ale był truty, a potem bardzo ciężko chory. W takiej sytuacji i bardzo złych warunkach, w których przebywał – jeśli człowiek na koniec umiera, to możemy założyć, że przynajmniej – w efekcie tych wszystkich czynników i przeżyć więziennych - spowodowano jego śmierć. A druga równie lu bardziej prawdopodobna możliwość, to że Putin zdecydował się już „zakończyć te żarty” z trzymaniem go w więzieniu, pisaniem odezw przez niego lub w jego imieniu itd. Generalnie chodziło o wyeliminowanie go i to się właśnie ostatecznie odbyło.
Nawalny już od ponad trzech lat jest poza działalnością opozycyjną w Rosji. Jakie ta śmierć ma znaczenie dla opozycji rosyjskiej i dla sytuacji w Rosji?
Moim zdaniem idą za tym bardzo poważne skutki. Następuje dalsza konsolidacja tego przerażającego systemu, który buduje Putin. Przecież mamy do czynienia ze straszliwym systemem. Ten system nie jest może tak samo totalitarny, jak kiedyś był system komunistyczny. Jest troszkę inny, taki bandycko-autorytarny, ale też zbliżający się w kierunku totalitaryzmu rozumianego w ten sposób, że władza próbuje kontrolować i opanować wszystko, wtrąca się we wszystko, w każdą dziedzinę życia. Zbliżamy się – moim zdaniem - do takiej sytuacji.
Sprawa Nawalnego, jego śmierć, jeszcze raz pokazuje i udowadnia, że ten system taki właśnie jest i nie ma innego sposobu działania. I dobrze byłoby, gdyby (przy okazji tej śmierci – przyp. red.) państwa zachodnie też to zauważyły, że oni nie mają innego sposobu działania, jak siła, i że to jest śmiertelnie niebezpieczne. To jest system śmiertelny niebezpieczny dla własnych obywateli, a co dopiero mówić o krajach ościennych. Widzimy to zresztą na przykładzie Ukrainy. Oni mordują nie tylko na zewnątrz, ale też w środku – własnych obywateli. Mają taki zwyczaj. Śmierć Nawalnego to pokazuje.
A gdy chodzi o opozycje rosyjską – co ta śmierć zmieni? Nawalny był jej niekwestionowaną twarzą. Teraz jej zabrakło…
… i nie wiadomo, kto teraz zdecyduje się taką twarzą po Aleksieju Nawalnym być. Jak widać, koszt tego, ryzyko z tym związane, są olbrzymie. Płaci się za to życiem, więc kto się na to zdecyduje?
Myślę, że to był taki pomysł - żeby się pozbyć lidera opozycji i żeby w ogóle tej opozycji nie było, by zostali najwyżej jacyś cicho piszczący blogerzy, którzy siedzą gdzieś ukryci i zalęknieni. Myślę, że tak naprawdę o to chodziło, żeby nikt w ogóle nie odważył się na otwarte protestowanie.
CZYTAJ TAKŻE:
Czyli ta śmierć wzmocni Putina?
To informacja: „proszę bardzo, nawet Nawalny - wydawało się, że taki odporny, że nie dało się go zamordować. I co? Jednak się udało się go ostatecznie wyeliminować”. Taki jest sens całej tej sytuacji.
Mówiąc o Nawalnym trzeba wziąć pod uwagę jeszcze jedną bardzo ważną rzecz. To był jedyny moim zdaniem - może poza Borisem Niemcowem w swoim czasie - polityk „nieputinoski”, nie z kamaryli putinowskiej. To był jedyny w jakimś sensie „demokratyczny” polityk rosyjski, który był i który cieszył się realną popularnością u ludzi. A to jest bardzo ważna sprawa. Nawalny był jednym z bardzo niewielu, którzy mieli jakikolwiek realny kontakt z realnym ludem rosyjskim. To problem pochodzący jeszcze z czasów carskich w Rosji, że elity i lud są to są dwa różne bieguny, i w związku z tym zmiany polityczne są tam niesłychanie trudne. Jeżeli ktoś próbuje zmiany, zwłaszcza w kierunku demokratycznym, musi mieć jakiś kontakt z tymi, w imieniu których chce robić te zmiany. Nawalnemu to się udawało.
Zarzucaliśmy mu, że jest zbyt populistyczny, nacjonalistyczny.
Mówił językiem który tamci ludzie lepiej rozumieli. Zawsze uważałam – kiedy się dyskutowało o tym, czy Nawalny - nacjonalista jest tak samo zły, jak Putin - że to nie jest prawdziwy obraz. To dlatego, że Nawalny miał ambicje, by w jego kraju było lepiej. A w jego kraju, czyli w Rosji, nie będzie lepiej jeżeli tam będą na wszystkie strony wojny.
Jakim by Nawalny nie był szowinistą na użytek swoich kampanii wyborczych, zawsze był nieco bardziej cywilizowany jeśli chodzi o możliwość umówienia się z nim. A był to rzeczywiście jedyny polityk, który - moim zdaniem - miał szansę na jakieś starcie się z Putinem, a poza tym trafiał w to, w co można było trafić Putina, czyli w sprawę korupcji. Bardzo sprytnie to wymyślił i z tym jeździł po Rosji, dlatego próbowano go czym prędzej wykończyć: natychmiast próbowano otruć, a potem kiedy wrócił do Rosji, zamknięto go do więzienia.
W tym sensie Nawalny był naiwny. Powinien był wiedzieć, że ma do czynienia z tego typu reżimem, że to nie są żarty. Niestety on był pewien, że wesprze go jeszcze wtedy Merkel czy już Scholz, generalnie że Niemcy.
Jednak nie brakuje bardzo krytycznych opinii na temat Nawalnego. Premier Mateusz Morawiecki przyrównał go do Clausa von Stauffenberga, który w pełni popierał imperialne cele III Rzeszy, ale nie zgadzał się z metodami Hitlera.
Myślę, że Mateusz Morawiecki nie do końca miał rację, bo też zależy, na który okres działalności Nawalnego patrzeć. On w różnych okresach w swojej kariery politycznej bardzo różne rzeczy mówił.
Czy można Nawalnego porównywać do Stauffenberga? Jednak nie! On nigdy nie był człowiekiem z wewnętrznego kręgu Putina, nie był z wewnętrznych okręgu ścisłych kremlowskich elit. Tymczasem Stauffenberg był człowiekiem z pruskich elit, na których w jakiejś mierze się reżim hitlerowski opierał. Dla zwykłych ludzi on był zwykłym adwokatem chcącym nawiązywać z nimi kontakt, nie oligarchą. Był jednym z nielicznych rosyjskich polityków, którzy próbowali to robić. Zdawał sobie sprawę, że jeżeli w Rosji ma się coś zmienić, to inaczej, niż przewrotem pałacowym. Myślę że to porównanie ze Stauffenbergiem nie do końca jest trafione.
Inna sprawa, że na pewno - jak większość rosyjskich polityków - niekoniecznie Nawalny byłby wymarzonym politykiem dla Polski. Osobiście uważam, że byłby znacznie lepszy, niż to, co obecnie mamy w Polsce.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
— Świat reaguje na śmierć Nawalnego. „To było zabójstwo”; „Za to wszystko odpowiada Władimir Putin”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/682077-romaszewska-smierc-nawalnego-obnaza-bandycki-system-putina