Każdy z koalicji 13 grudnia musiał coś dostać, więc kiedy Barbara Nowacka objęła resort edukacji, niektórym się wydawało, że tak na odczepnego lewica (choć formalnie Nowacka to KO, ale mentalnie to skrajnie lewicowa jej część) obdarowana została przez Donalda Tuska ministerstwem, na którym mu nie zależy, bo po co mu dzieci i młodzież, wystarczyło że na przedwyborczym wiecu obiecał, że nie będzie prac domowych, zakładając że nie tylko dzieci, ale przede wszystkim rodzice będą mu za to bezgranicznie wdzięczni.
Wychować nowego Europejczyka (z minimalną zawartością Polaka)
Nic bardziej mylnego. Edukacja to bardzo ważny element tej inżynierii społecznej, mającej doprowadzić do tego, by Polacy zamienili się w Europejczyków, a państwo zwane Polską stało się jedną z peryferyjnych prowincji, podporządkowaną metropolii będącej poza jego granicami ( choć przecież granic już nie ma), bez narodowych ambicji i snów o potędze gospodarczej. Nowe pokolenia Polaków, przepraszam – Europejczyków – mają być nie za bardzo wykształceni, nie osadzeni w swojej ksenofobicznej kulturze, bez patriotyczno-niepodległościowej histerii, czyli reasumując – nie za wiele myśleć, bo to szkodzi wydajnej pracy na rzecz wielkich zagranicznych, ponadnarodowych korporacji. I nie mogą być zbytnio wyedukowani, by nie konkurować z przyszłymi europejskimi elitami, gdyż tylko one są przeznaczone do tego, by dzierżyć rząd dusz i umysłów oraz określać, jaki zakres wolności przysługuje tym, którzy mają wydajnie i posłusznie pracować dla dobra całej Europy, choć bez przesady „całej”, ponieważ w tej nowej Europie I, II i III liga państw też zostanie określona i sklasyfikowana.
Jak naprawiać oświatę, nie mając o niej pojęcia
I tak oto ktoś, kto swoje pojęcie o oświacie czerpał zapewne wyłącznie z własnych doświadczeń edukacyjnych został ministrem oświaty, przepraszam – „ministrą” . No ale cóż, chociaż „ornitolog nie musi umieć fruwać”, pani Nowacka uznała, że jest orłem i przystąpiła do naprawy polskiej edukacji z iście rewolucyjnym zapałem, przez grzeczność nie napiszę, że wręcz bolszewickim.
Średniowiecze, „czarnkowa noc”, odpolitycznimy szkołę, dzieciaki są przemęczone, dyrektorzy bali się kuratorów, HiT to podręcznik nasączony ideologią… można by cytować panią Basię w nieskończoność i z tych rozlicznych wywiadów, wypowiedzi, komentarzy pani ministry poza banałami, sloganami i własnymi przemyśleniami (!) na temat kondycji polskiej szkoły niewiele da się wycisnąć. Kilkudziesięcioletnia szkoła polskiej pedagogiki, którą kształtowali wybitni znawcy tej dziedziny została wyzerowana, bowiem pani minister edukacji i jej mocno lewicujące koleżanki z ministerstwa wiedzą lepiej, jak kształcić i wychowywać polskie dzieci i młodzież, a właściwie co zrobić, by za dużo tej wiedzy, samodzielności, otwartości umysłu na nowe wyzwania z polskiej szkoły nie wyniosły.
Prace domowe? A po co, skoro głównie odrabiają je rodzice. Oceny? To stresujące, trzeba tego dzieciom i młodzieży oszczędzić. Rywalizacja sportowa na WF czy w SKS-ach? Tak, ale bez liczenia sekund, metrów itp. To kolejny stres, kiedy Zosia ma lepszy wynik niż Kasia na 100 metrów, a Andrzejek skacze 5 centymetrów wyżej niż Franek. No i po co te Mickiewicze, Sienkiewicze, Różewicze i Miłlosze,o antycznych mędrcach nie wspominając, zaśmiecający wykaz lektur? Po co „Pan Tadeusz”, nazywany przez od lat przez historyków literatury „epopeją narodową” jeszcze dziecko pomyśli, że Litwa to rzeczywiście jego ojczyzna, a smętne wersy o tęsknocie na paryskim bruku mogą zniechęcić do potencjalnej emigracji za chlebem, jeśli taka konieczność w przyszłości nastąpi.
Jacek Saryusz –Wolski na swoim profilu w mediach społecznościowych „ekspertów” proponujących egzekucję na listach lektur szkolnych określa mianem „barbarii”:
I po co uczyć dzieci pieśni i piosenek patriotycznych? Po co na lekcjach historii wiedza o Palmirach, męczeństwie o. Kolbe, ludobójstwie Polaków na Wołyniu, obozie dziecięcym w Łodzi czy eugenice w ideologii nazistowskiej, Pileckim, Sendlerowej, Ulmach, Karskim , „Żegocie”, Piaśnica, Intelligenzaktion, rasistowskiej i antysemickiej polityce Niemiec przed II wojną światową? Nawet Zawisza Czarny przeszkadza.To wszystko ma być usunięte z podstawy programowej historii. Po co uczyć dzieci liczenia w pamięci, skoro są kalkulatory? Po co godzina wychowawcza, na której uczniowie męczą nauczycieli pytaniami i swoimi problemami, skoro można zamiast tego uczyć pierwszej pomocy i nie absorbować ich zajęciami pozalekcyjnymi, na których taką wiedzę by posiedli.
Młodości! Ty nad poziomy NIE wylatuj!
„Zależy nam na tym, by uczniowie mieli trochę mniej wiedzy przy tych samych podręcznikach” wyznaje w mediach pani wiceministra Lubnauer, dając tym samym dowód na to, że nawet więcej wiedzy z jej czasów szkolnych na nic się zdało.
Odcięci od korzeni historycznych, kulturowych, kanonu polskiej i tej najbardziej wartościowej światowej literatury, wiedzy o antyku i chrześcijaństwie, które dało podwaliny cywilizacji europejskiej, bez kodu kulturowego, który identyfikuje wspólnotę, czyli tego wszystkiego, co dawało minionym pokoleniom siłę, by w momentach zagrożenia dla Polski walczyć o nią, a w czasach pokoju budować swoją i jej pomyślność, przyszłe pokolenia wyedukowane i wychowane w szkole Barbary Nowackiej nawet nie zauważą, że bezcenny posag minionych pokoleń został wyrzucony na śmietnik.
W chocholim tańcu nawet nie spostrzegą, że Jasiek zgubił złoty róg…ale on gdzieś tam jest i kiedyś zostanie podniesiony.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/681796-jak-nowacka-z-kolezankami-demoluja-polska-szkole