Nie wiemy dokładnie jak wielkie środki finansowe Niemcy wyłożyły na partie polskich liberałów.
Nie wiemy jakie zwitki banknotów były w tych reklamówkach przekazywanych w latach 90-tych politykom KLD, o czym wspominał w swojej książce Paweł Piskorski a potwierdzał później Grzegorz Schetyna.
Nie sposób sprawdzić też wszystkich nagród dziennikarskich i stypendiów jakim obdarzano polskich autorów i komentatorów, którzy zaczęli być rzecznikami niemieckich interesów w Polsce i zwolennikami polityki Tuska.
MBank pożyczający Platformie Obywatelskiej 40 milionów złotych w ostatniej chwili zeszłorocznej kampanii wyborczej, pokazał, że wola wspierania partii obecnego premiera jest jednoznaczna. Oparte o niemiecki kapitał media takie jak „Onet” czy „Fakt” również kosztowały niemieckiego inwestora sporo pieniędzy, ale te zwróciły się samoistnie, przedsięwzięcia okazały się przecież rentowne, a dodatek ideologiczny nie spłoszył czytelników. Jednak skala zwrotu politycznego jest chyba trudniejsza do policzenia niż straty wojenne wynikłe z II wojny światowej. Nie wiemy ile zyskał niemiecki przemysł na likwidacji polskich przedsiębiorstw, nie wiemy ile zarobiły niemieckie firmy na polskim rynku, na którym polskiemu biznesowi bywało trudniej niż zagranicznemu, ale dziś przynajmniej znamy jedną kwotę, którą Berlin dzięki Tuskowi chce zaoszczędzić - to 6 bilionów 200 miliardów złotych. Na każdego współczesnego Polaka żyjącego w kraju, bez względu na wiek, status zawodowy i poglądy polityczne, to jest ponad 155 tysięcy złotych..
Oczywiście te pieniądze nie wpłynęłyby do Polski od razu, ani naraz, ale prawnie i moralnie się one Polsce należą a konsekwentny rząd, nawet gdyby chciał z nich zrezygnować, mógłby w zamian ugrać inne trwałe korzyści dla kraju. Według dyskretnych przecieków Berlin wymówi się co najwyżej pokryciem kosztów odbudowy Pałacu Saskiego w Warszawie.
Wałęsę też dało się kupić - Służba Bezpieczeństwa dawała mu drobniaki, „wygrywane w totka”, a później ten robotnik, stawszy się liderem „Solidarności” a dalej prezydentem, grał dziwnie układnie z komunistami. Na nurt polityczny Tuska trzeba było wydać więcej pieniędzy, ale stopa zwrotu jest spektakularna. Jeśli by Niemcy zainwestowały w Tuska miliard złotych, to stopa zwrotu na samych reparacjach wynosi 619 tysiecy dziewięćset procent. Wałęsa miał dać Polakom sto milionów, Tusk mógłby powalczyć o 155 tysięcy złotych. A obaj po jednych pieniądzach.
PRZECZYTAJ TAKŻE: ILE KOSZTUJE POLSKA? WYSTARCZY SIEDEM MILIARDÓW ZŁOTYCH?
TYLE FINANSOWY ASPEKT SŁÓW TUSKA. O MORALNYM I POLITYCZNYM ROZMAWIAMY TUTAJ:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/681725-tusku-oddawaj-moje-155-tysiecy-zlotych