Mecenas broniący szpitala w Opolu musi nie mieć serca. Prawnik ma czelność sugerować, że Julia Bonk, niepełnosprawna córeczka brązowego medalisty z Londynu nic nie czuje, więc nie należy się jej odszkodowanie.
Sztangista Bartłomiej Bonk pozwał szpital ginekologiczno-położniczy w Opolu za to, że tamtejsi lekarze doprowadzili do niepełnosprawności jego córki. W czasie porodu jedna z bliźniaczek - Julia doznała niedotlenienia mózgu.
Sąd Okręgowy w Opolu zobowiązał szpital do płacenia comiesięcznej renty w wysokości 8,5 tys. zł na rzecz córki państwa Bonków. Rodzice małej Julki domagają się także 2 mln złotych odszkodowania.
Na taki obrót sprawy nie zgadzają się władze szpitala, które wynajęły mecenasa by dochodził ich praw. To co na sali sądowej powiedział prawnik Jakub Muszyński woła o pomstę do nieba!
W pierwszej kolejności należy zadać pytanie czy w obliczu tak dużego niedotlenienia, jakiego doznała powódka Julia Bonk, w ogóle jest możliwe odczuwanie jakiegokolwiek cierpienia fizycznego czy psychicznego. Podnieść bowiem należy, iż w chwili obecnej mózg powódki nie pracuje (...). Skoro zatem mózg powódki nie pracuje, to nie ma pewności, czy powódka cokolwiek odczuwa, a jeśli odczuwa, to jakiego rodzaju są to odczucia -
mówił bez zająknięcia Muszyński.
Słowa mecenasa wysłuchała m.in. mama chorej dziewczynki.
Najpierw doprowadzili dziecko do takiego stanu, a teraz odpowiadają, że skoro nic nie czuje, to nic się nie stało. Nie mam słów, by to skomentować -
wyznała "Gazecie Wyborczej" Barbara Bonk.
Nie ma co, znieczulica pełną gębą.
Maciej Gąsiorowski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/68172-szokujace-slowa-prawnika