Tygodnik „Polityka” pisze o dramatycznym kryzysie w PiS, „Newsweek” pyta Niesiołowskiego o jego życiowe błędy, „Gazeta Wyborcza” ogłasza triumfalny wjazd Donalda Tuska do Paryża i Berlina jakby premier miał wjechać tam na rydwanie ze spętanymi kanclerzem RFN i prezydentem Francji boso stąpającymi za nim a nie o kurtuazyjno-propagandowej wizycie z typowym europejskim zadęciem. NeoWiadomości zajmują się najzwyczajniejszą bieżączką, TVN24 radzi się Rafała Trzaskowskiego co myśleć o słowach Trumpa. Ze wszystkich tych mediów wynika, że naszemu krajowi nic nie grozi, ewentualnie, przy groźnych wiatrach - polska prawica. Historyczny dodatek do „Gazety Wyborczej” wypowiedziami Głuchowskiego i profesora Friszke dorzucają przykład pisowskiego zła - „Instytut Brunatnej Polski” - czyli IPN.
Nie ma w debacie publicznej mowy o kolejnych anulowanych obietnicach rządu Tuska, o wielkiej debacie nad CPK, o planach obronności Polski. Kraj nasz znowu zapadł w drzemkę, jak w 2007 roku, wszelkie próby dyskusji o rozbieżności interesów w Unii Europejskiej nazywając „straszeniem Niemcami” lub szczuciem. Ale nie tylko rzecz w pomijaniu lub manipulowaniu faktami - świat liberalny w Polsce buduje cały szerszy światopogląd - zagrożeń, poza istnieniem prawicy, nie ma. Grozi nam Trump i Kaczyński, a nie Putin i centralizacja Unii Europejskiej czy pakt migracyjny. Fajnopolak ma być infantylnie zanurzony w posthistorii, drugi raz wpychany do tej samej rzeki spod znaku „nie róbmy polityki”.
Nie ma więc żadnych rozbieżności między gospodarką polską i niemiecką, dyplomacją Warszawy i Berlina, nie ma choćby milimetra różnicy. Bierzesz dwa obrazki - polityka RFN i polityka RP, masz za zadanie: „znajdź trzy różnice”, a odpowiedź brzmi: „nie ma”! Cud to nie mniejszy niż w Radzie Wzajemnej Pomocy Gospodarczej, zresztą Unia Europejska - tak jak RWPG - jest ostatnim stadium dobrobytu społeczeństw i tylko warchoły i reakcjoniści mogą twierdzić inaczej.
Ma więc to szerszy wymiar inżynierii społecznej niż klasyczna manipulacja czy dezinformacja, lecz o wtłaczanie do głów nowego paradygmatu. Gdy już się w niego uwierzy to i sto faktów nie przekona, że z intencjami innych krajów wobec Polski może być cokolwiek nie tak. Że nowy park narodowy, ten nad Odrą, zahamuje rozwój drogi rzecznej? No przecież co mają do tego Niemcy?! Że anulowanie zamówień zbrojeniowych z Korei Południowej skaże nas na dostawy z Niemiec? Nie widać tu nic złego! Że unijne kraje przeciążone imigracją oddadzą nadwyżki ludzkie w ramach Paktu Migracyjnego? Porozmawiajmy o ociepleniu klimatu w krajach, skąd uchodźcy uciekają! I tak w kółko - gdziekolwiek przyłożysz politykę: wojnę, Nord Stream, zmiany traktatów, zablokowanie elektrowni atomowej, obstrukcję CPK, tam pojawi się uśmiech postpolityki i słowo-wytrych: PiS.
Na ten plan infantylizacji (post)politycznej nakłada się planowana reforma edukacji minister Barbary Nowackiej. Nie czytać, nie pisać, nie odrabiać prac domowych a zamiast historii i teraźniejszości uczyć się zakładania prezerwatyw i malowania policzków na tęczowo - jak tak ulepiony junior zrozumie cokolwiek ze starć grup interesów? Hołownia przecież zaapelował, by się uśmiechać!
Mamy więc zdziecinnienie polityki, zidiocenie edukacji a to wszystko poskleja się spłycaniem kultury i przekazu, celebryckimi skandalami i życiem w świecie cyfrowym. Rozbioru po prostu nikt nie zauważy.
CZYTAJ TAKŻE:
Obecnie panuje taka atmosfera jak na Sejmie Grodzieńskim - tym, który zatwierdził rozbiory
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/681502-rozbioru-nikt-nie-zauwazy-zycie-w-usmiechnietych-czasach