Wciąż próbujemy zrozumieć w czym interesie działa Donald Tusk? Czym się kieruje? Jak zdefiniował polskie interesy? Czy w ogóle?
Wątpliwości pojawiają się już nawet u wyborców rządzącej dziś koalicji. Bo odłóżmy na bok wszelkie polityczne spory: jakie szatany podpowiadają rządzącym dążenie do rezygnacji z budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego, rozbudowy portów morskich, realizacji zaawansowanych już projektów atomowych? Można zrozumieć wymianę kadr w spółkach i strukturach odpowiadających za ich realizację - taka kolej rzeczy po wyborach. Ale dlaczego w niemal wszystkich przypadkach wymieniono ich na plotących niemądre rzeczy przeciwników tych przedsięwzięć? Słychać w ich wypowiedziach nie szukanie prawdy, nawet jakiejś dopuszczalnej korekty, ale gonitwę za pretekstem by to zlikwidować, zamknąć, maksymalnie opóźnić.
Dlaczego odnosimy wrażenie, że rząd się cieszy gdy rzekomo znowu zaczyna brakować pieniędzy, co uzasadniać ma skasowanie na przykład programu 100 obwodnic?
Bardzo ciekawie opisuje na naszych łamach ten szokujący proces dr Zbigniew Kuźmiuk.
Inny przykład: zbrojenia. Możliwe, że Tusk zna kogoś kto dostarczy nam szybciej i taniej lepszą broń niż koreańska. To by mogło uzasadniać grzebanie przy tych kontraktach. Ale przecież jest oczywiste, że takiego dostawcy nie ma. W Europie broni produkuje się mało, pozostają Stany Zjednoczone (gdzie rządy PiS zdobyły maksimum tego, co możliwe!), Chiny i Rosja (odpadają z wiadomych powodów) i właśnie Korea. Znowu pytanie: w czyim to interesie?
Dalej: komu służy skłócenie Polski ze Stanami Zjednoczonymi? Może przyklaskuje temu skrajnie upolityczniony, upartyjniony wręcz obecny ambasador USA, bo czuje się chyba przedstawicielem amerykańskiej lewicy a nie najpotężniejszej demokracji świata, dlatego kibicuje wprowadzaniu stanu wyjątkowego, łamaniu praworządności. Jednak z polskiego punktu widzenia medialne walenie po pysku przez premiera repblikańskich kongresmenów, którzy po walczą o ochronę granic swojej ojczyzny przed nielegalną migracją, jest szkodnictwem. Ci kongresmeni już dziś mają duży kawałek władzy w USA, w przyszłości mogą mieć jeszcze więcej. Ale ile by nie mieli, tak się nie robi.
Pamiętacie jak media łajały prezydenta Andrzeja Dudę za to, że rzekomo o kilka godzin za późno złożył gratulacje prezydentowi-elektowi Joe Bidenowi? Dziś, gdy wychyla się głowa Tuska i rzuca obraźliwe porównania wobec części amerykańskiej elity, nikt nawet nie piśnie.
Pamiętam ubiegłoroczną wizytę premiera Mateusza Morawieckiego w Stanach Zjednoczonych. Spotkanie z bardzo lewicową wiceprezydent Kamallą Harris w Białym Domu. Mimo oczywistych różnić pełna szacunku rozmowa, szukanie punktów wspólnych, podkreślanie tego, co łączy. Inna klasa a przede wszystkim troską o Polskę.
Opisałem to wtedy w tekście pt. Bardzo mocny sojusz w wyjątkowo niebezpiecznych czasach. Pięć kluczowych wniosków po spotkaniu Morawiecki-Harris.
Tego dziś najbardziej brakuje. Niestety, Polacy nie wybrali jakiejś innej polityki polskiej - Polacy wybrali politykę, która interes Polski bierze pod uwagę na końcu, po interesie brukselskim, niemieckim, światowej lewicy, klimatycznych rewolucjonistów, sorosowych organizacji itp. To dla rządzących dziś naszą ojczyzną główne punkty odniesienia.
Będzie to nas bardzo dużo kosztowało.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/681346-dla-tuska-polski-interes-znajduje-sie-na-koncu-kolejki