Ledwie Węgry usunęło swe weto w sprawie unijnej pomocy Ukrainie, a już zaczęli ją blokować Niemcy. To kraj, który nie chce przegranej Rosji i współpracę z nią ma na stałe w swej strategii politycznej. Niemcy to największy na Zachodzie sojusznik zbrodniczego moskiewskiego reżimu.
1 lutego Rada Europejska zatwierdziła pakiet 50 miliardów euro unijnej pomocy dla Ukrainy. Sprawa ciągnęła się miesiącami, bo nie było wymaganej jednomyślności. Weto stawiały Węgry, aż Komisja Europejska zaczęła szantażować Budapeszt grożąc mu zniszczeniem gospodarki, a nawet atakiem na forinta. Rząd Orbana miał się ugiąć i w końcu dał zgodę.
Czemu akurat piszę, że „miał się ugiąć”. Cóż, zgoda jest pewna, ale wszystko wskazuje na to, że owe wahanie się Węgier, opór, całe to straszenie to była tylko gra, której celem było torpedowanie pomocy dla Ukrainy, odwlekanie jej jak długo się da. Wszystko to na życzenie Niemiec, które teraz już w sposób jawny, bezwstydny paraliżują przekazanie Ukrainie pomocy. Teraz Berlin wchodzi w sztuczki księgowe i chce aby z owych 50 miliardów unijnej pomocy, która ma być finansowana m.in. nowymi podatkami odliczyć to, co one niby przekazały, by obciążenie Niemiec, ich część tej pomocy była mniejsza. Teraz miesiącami będą trwały targi o to kto ile dał, komu jak jego część wyliczyć, wszystko po to by pomoc walczącej Ukrainie odwlekać tak długo jak się da.
Jeszcze przed posiedzeniem Rady Europejskiej pisałem: Nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, intuicji, że cała ta awantura z Węgrami to gra, oszustwo takie. Że Budapeszt blokując pomoc Ukrainie wykonuje brudną robotę dla Niemiec - na ich polecenie, i że wszystko rozejdzie się po kościach. Nie ma bardziej prorosyjskiego, mającego imperialne ambicje kraju niż Niemcy, bardziej prokacapskich formacji politycznych niż niemieckie, z kolejnymi pokoleniami kanclerzy i ministrów wysługujących się Moskwie.
Od czasu wizyty premiera Orbana w Berlinie w październiku 2022 roku Węgry zaczęły wyrabiać sobie certyfikat przyzwoitości i mimo deklaracji obojętności na wojnę, a czasami nawet wręcz wrogości wobec Ukrainy wszystko im w Unii zaczęło uchodzić na sucho. Były niby połajanki za brak praworządności, demokracji tego i owego, ale de facto pozostawały bezkarne. W grudniu 2022 Komisja Europejska zatwierdziła nawet pierwszy pakiet KPO, coś czego Polska nie mogła się doczekać, doprosić. Dopiero teraz do PiS dotarło, że cały fundusz odbudowy to było tylko narzędzie do wymuszania posłuszeństwa, a owe oczekiwania dotyczące praworządności, demokracji i czego tam jeszcze to gra była, maskarada, oszustwo zwykłe. W październiku 2023 zapowiedziano nawet odblokowanie 13 miliardów euro z funduszy spójności dla Węgier. Oczywiście były one wstrzymywane całkowicie bezprawnie, ale to osobna historia.
Mam przekonanie graniczące z pewnością, że Niemcy umówiły się z Węgrami, iż te mają odgrywać rolę tego złego, antyukraińskiego, prorosyjskiego czarnego luda, ale włos im z głowy nie spadnie i Berlin to gwarantuje. Kochane pieniążki do Budapesztu będą płynąć, w zamian za co Węgry mają paraliżować pomoc dla Ukrainy, przeciągać ile się da. Więc miesiące mijały, wiecznie słyszeliśmy o niezgodzie Węgier - spektakl oszustów trwał. Węgry na zlecenie Niemiec wykonywały brudną robotę opóźniania tak długo jak się da i ograniczania ile się da pomocy dla Ukrainy. Niemcy nie mogły przecież występować w roli poplecznika krwawego moskiewskiego reżimu. Oszuści z Berlina musieli grać swą rolę największych europejskich demokratów i dobrodziejów.
Więc cały czas trwał spektakl i wciąż pojawiały się przeszkody. Pamiętamy wielkie korowody z przekazywaniem Polsce baterii Patriot, by zastąpiły te, które daliśmy walczącej Ukrainie. Podobnie było z czołgami Leopard dla nas i Kijowa. I tak okazało się, że większość z nich to zwykły szmelc. Miało ich dotrzeć na Ukrainę 100, a wysłano w marcu 2023 ledwie 18, które już do niczego się nie nadają. Jak ujawnił poseł Sebastian Schäfer z komisji budżetowej i parlamentarnego komitetu nadzorującego mniemaną odbudowę niemieckich sił zbrojnych, większość z nich nie nadaje się do użytku - część została rozbita, część się popsuła.
To, że sprzęt jest na wojnie niszczony nie budzi zdziwienia. Także to, że się zużywa. Gorzej jeśli okazuje się, że uszkodzenia dałoby się usunąć i uczynić czołgi ponownie zdolnymi do walki, a z braku części się tego nie robi. Najpotężniejsza gospodarka Europy, producent tych czołgów nie ma części zamiennych dla 18!!!sztuk.
Albo nie ma, albo Niemcy oszukują i tak naprawdę nie chcą ich naprawiać. Może nie są w stanie wyprodukować części do 18 czołgów, a może udają, że pomagają Ukrainie. Pod tym względem szczery wydaje się być generał brygady Erich Vad, były główny doradca Angeli Merkel ds. wojskowych. Ten skompromitowany wielokrotnie oficer publicznie opowiadał, że Ukraina padnie ciągu kilku dni, a obrona Kijowa jest bez sensu i ma tylko wymiar symboliczny, więc nie należy jej pomagać, nie należy przekazywać sprzętu.
Podobna historia jak z Leopardami była z samobieżnymi haubicoarmatami Panzerhaubitze 200. Po wielkich korowodach Niemcy przekazały ich Ukrainie 14. Szybko przestały nadawać się do użytku. „Der Spiegel” informował, że ministerstwo obrony „zapomniało” zamówić do nich części zamienne. Dopóki sobie stały, albo kręciły się w kółko i strzelały von der Leyen na wiwat, wszystko było w porządku. Ale gdy przyszło robić to, do czego zostały zbudowane - wystrzeliwania 300 pocisków dziennie, to się zużyły.
W 2022 roku na Litwie, która żyje w stanie permanentnego zagrożenia ruskim atakiem miała zacząć stacjonować niemiecka brygada. Dopiero pod koniec ub. roku ministrowie obrony Niemiec - Boris Pistorius i Litwy Arvydas Anuszauskas podpisali plan rozmieszczenia liczącej około pięciu tysięcy żołnierzy i służb pomocniczych jednostki. Lokowanie brygady ma zacząć się dopiero w tym roku - po ponad 2 latach od wybuchu wojny. Zobaczymy.
Od 2 lat Niemcy nie mogą dostarczyć Ukrainie pocisków manewrujących, choć zrobiły to Francja - wysyłając SCALP-EG i Wielka Brytania - Storm Shadow. Przekazanie Taurusów najpóźniej jesienią obiecywali ministrowie obrony Boris Pistorius, spraw zagranicznych Annalena Baerbock i finansów Christian Lindner, ale wszystko blokował kanclerz Scholz. 17 stycznia Bundestag zdecydował, iż pociski nie trafią jednak na Ukrainę. Za ich przekazaniem głosowało 178 posłów, a 485 było przeciw. To najlepiej pokazuje, iż Niemcy tak naprawdę nie chcą pomagać walczącej Ukrainie. Jedyne co robią, to tylko oszukują opinię publiczną w Europie i samych Ukraińców, którzy nawinie i bezradnie wszystkie niemieckie kłamstwa kupują.
Ta postawa Berlina nie może dziwić, Ona jest trwała i żadne ruskie zbrodnie jej nie zmienią. Jeszcze kanclerz Helmut Kohl, podobnie jak dziś Putin, uważał, że rozpad Związku Radzieckiego był „katastrofą”. Ukraina miała pozostać jego częścią. Jeśli taką opinię miał kanclerz z CDU, to czego można było oczekiwać od byłej komunistycznej działaczki z NRD Angeli Merkel. Albo teraz od dawnego lewackiego aktywisty Olafa Scholza. Od blisko 20 lat oficjalnie na służbie u zbrodniarza Putina jest Gerhard Schroeder.
Niemcy chcą jak najszybszego upadku Ukrainy, bo to zakończyłoby wedle nich wojnę i pozwoliło szybko wrócić do interesów z krwawą Rosją. Każde ich działanie pokazuje, że kłamią oszukują, mają złe intencje.
Tak jest i teraz kiedy po hamletyzowaniu Węgier uzyskano jednomyślność na Radzie Europejskie w sprawie 50 miliardów euro pomocy dla Ukrainy. Zaczyna się nowy oszukańczy spektakl, teraz z księgowymi sztuczkami Berlina, który ma przez kolejne miesiące opóźniać, paraliżować pomoc dla walczącej o swą niepodległość Ukrainy. Niemcy to najwierniejszy, najbardziej nikczemny zachodni sojusznik krwawego ruskiego reżimu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/680964-niemcy-znow-oszukuja-w-sprawie-pomocy-ukrainie