„Odwołanie przez ministrów udziału w uroczystości w Pałacu Prezydenckim powołania ich w skład Rady Dialogu Społecznego nie było żadną manifestacją. Wyznaczono termin w dniu posiedzenia Sejmu i to był zły termin” - tłumaczył dziś w Polsat News minister koordynator służb specjalnych Tomasz Siemoniak. Odniósł się także do wyboru dziś członków komisji śledczej ds. Pegasusa. „Lista osób podsłuchiwanych za pomocą Pegasusa będzie w pewnych elementach zaskakująca dla opinii publicznej” - ocenił zapewniając, że obecnie nie ma inwigilacji, która byłaby nielegalna.
Kancelaria Prezydenta RP poinformowała wczoraj, że prezydent Andrzej Duda zaprosił do Pałacu Prezydenckiego członków rządu Donalda Tuska na uroczystość powołania ich w skład Rady Dialogu Społecznego, jednak ministrowie w ostatniej chwili odwołali swój udział w wydarzeniu.
Kancelaria Prezydenta zwróciła uwagę, że z apelem o pilne powołanie przedstawicieli rządu w Radzie Dialogu Społecznego zwróciło się do prezydenta, jako patrona dialogu społecznego, Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych.
Nieobecność przedstawicieli rządu Donalda Tuska uniemożliwia podjęcie prac przez Radę. Po raz pierwszy doszło do sytuacji, w której członkowie rządu odwołują swój udział w uroczystości, podczas której Prezydent RP dokonuje zmian w RDS
— podkreśliła Kancelaria.
Tłumaczenia Siemoniaka i Grabca
Siemoniak zaprzeczył, jakoby odwołanie udziału w uroczystości przez członków rządu było z ich strony jakąś manifestacją.
Z tego, co wiem, chodziło o to, by przesłać akty powołania. Prezydent organizował uroczystość, natomiast to jest techniczne wzięcie aktów powołania, tam nie ma żadnego ślubowania. Wyznaczono termin na posiedzenie Sejmu i to był zły termin
— powiedział. Przypomniał, że sam jako minister koordynator służb specjalnych nie uczestniczy w pracach RDS.
Szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Jan Grabiec powiedział PAP podobnie, jak Siemoniak, że ministrowie, którzy mieli zostać powołani w skład Rady Dialogu Społecznego nie mogli pojawić się w Pałacu Prezydenckim na wczorajszej uroczystości z powodu posiedzenia Sejmu. Dodał, że Kancelaria Prezydenta została uprzedzona.
Nasi ministrowie uczestniczą w posiedzeniach komisji. Większość z nich jest posłami i musi być do dyspozycji Sejmu - w każdej chwili mogą mieć miejsce głosowania
— zaznaczył Grabiec.
KPRM przekazała następnie w komunikacie, że rządowi zależy na jak najszybszym wznowieniu prac Rady Dialogu Społecznego, dlatego już 5 stycznia premier Donald Tusk wyznaczył ministrów do reprezentowania strony rządowej w pracach Rady. Wtedy też premier zwrócił się do prezydenta Andrzeja Dudy o jak najszybsze powołanie ministrów w jej skład.
Zrzucanie winy na prezydenta
Według KPRM, prezydent zwlekał z podjęciem decyzji i wyznaczył uroczystość powołania członków rządu w skład Rady na 25 stycznia.
W odpowiedzi Kancelaria Prezesa Rady Ministrów poinformowała Kancelarię Prezydenta, że tego dnia odbywa się posiedzenie Sejmu, podczas którego ministrowie wykonują swoje obowiązki służbowe. W związku z tym nie będą mogli wziąć udziału w uroczystości
— wyjaśniono w komunikacie.
Szef Kancelarii Premiera zwrócił się jednocześnie do Kancelarii Prezydenta o jak najszybsze podpisanie powołań przedstawicieli rządu.
Liczymy, że prezydent zrobi to wypełniając swoje obowiązki, a Rada jako najważniejsza instytucja krajowego dialogu społecznego w Polsce będzie mogła zacząć działać jak najszybciej
— wskazano.
Powołana na mocy ustawy z 27 sierpnia 2015 r. Rada Dialogu Społecznego jako forum trójstronnej współpracy zastąpiła Trójstronną Komisję ds. Społeczno-Gospodarczych. W skład RDS ze strony społecznej wchodzą przedstawiciele związków zawodowych i organizacji pracodawców, stronę rządową reprezentują wskazani członkowie rządu, przedstawiciele ministra pracy i ministra finansów. Funkcję przewodniczącego Rady pełnią rotacyjnie przez rok przedstawiciele każdej ze stron – związkowców, pracodawców i rządu.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Siemoniak: Podsłuchiwanych za pomocą Pegasusa było więcej
Sejm wybierze dziś członków komisji śledczej ds. Pegasusa. Jej członkami mają być: Marcin Bosacki, Joanna Kluzik-Rostkowska i Witold Zembaczyński z klubu Koalicji Obywatelskiej, Mariusz Gosek, Marcin Przydacz, Jacek Ozdoba i Sebastian Łukaszewicz z PiS, Magdalena Sroka z PSL-Trzeciej Drogi, Paweł Śliz z Polski 2050-Trzeciej Drogi, Tomasz Trela z Lewicy i Przemysław Wipler z Konfederacji.
Siemoniak przyznał w wywiadzie, że osób podsłuchiwanych za pomocą Pegasusa za rządów PiS było znacząco więcej niż dotychczas ujawnione przypadki.
Komisja śledcza będzie ważnym partnerem, co zrobić w sensie prawnym, w jaki sposób tę sprawę wyjaśnić, rozliczyć i przekazać opinii publicznej wiarygodne informacje. Prokuratura też będzie ważnym partnerem
— powiedział. Uchylił się natomiast od odpowiedzi, czy na liście inwigilowanych są np. dziennikarze.
Każdy, kto popatrzy na te nazwiska, które do tej pory pojawiały się w obiegu publicznym, widzi, że na tej liście byli ludzie niewygodni dla władzy
— podkreślił.
Może, kto zna sposoby działania PiS-u, nie będzie zaskoczony, natomiast potwierdzam, że ta lista będzie w pewnych elementach zaskakująca dla opinii publicznej. Na pewno nie będę sypał nazwiskami, nie będzie przecieków. Podejdziemy do tego w sposób poważny, zorganizowany, by raz na zawsze zbudować taki system, że takie rzeczy będą niemożliwe
— stwierdził.
„Służby specjalne i niespecjalne wykorzystują takie narzędzia - dla bezpieczeństwa obywateli”
Pytany, czy w tej chwili Pegasus lub podobne oprogramowanie jest używane, ponownie uchylił się od odpowiedzi zapewniając, że nie ma żadnej nielegalnej inwigilacji.
Nie ma systemu, w którym służby nadużywają zaufania sądów, włamują się na telefony i pobierają dane z dużo wcześniejszego okresu niż dane postępowanie. Nie stosowany jest system Pegasus w tym momencie. Wszystkie działania są zgodne z prawem. Nie chcę wchodzić w niuanse. Służby specjalne i niespecjalne wykorzystują takie narzędzia dla bezpieczeństwa obywateli, bo są przestępcy, ludzie podejrzewani o terroryzm, natomiast nie może być zgody w państwie na to, by niewygodny prokurator, dziennikarz, polityk był obiektem tego rodzaju działania
— zaznaczył minister koordynator służb specjalnych.
Sejmowa komisja śledcza ds. Pegasusa
Według działającego przy uniwersytecie w Toronto think tanku Citizen Lab, jedną z osób inwigilowanych z wykorzystaniem opracowanego przez izraelską spółkę NSO Group systemu Pegasus, pozwalającego m.in. na pozyskiwanie danych ze smartfonu inwigilowanego, miał być Krzysztof Brejza (KO).
Ponadto, jak podawał Citizen Lab, inwigilowani byli m.in. prawnik, obecnie poseł KO Roman Giertych, prokurator Ewa Wrzosek, a także lider AgroUnii, obecnie poseł KO Michał Kołodziejczak. Do telefonu Brejzy miano się włamać 33 razy w okresie od 26 kwietnia 2019 r. do 23 października 2019 r., gdy był on szefem sztabu KO przed wyborami parlamentarnymi. W obliczu tych doniesień w styczniu 2022 r. w Senacie poprzedniej kadencji powstała komisja śledcza badająca sprawę wykorzystania Pegasusa przez polskie służby. Senacka komisja nie ma jednak w świetle obowiązujących przepisów – w odróżnieniu od sejmowej – uprawnień śledczych.
Sejmowa komisja śledcza ds. Pegasusa ma zbadać legalność, prawidłowość i celowość czynności operacyjno-rozpoznawczych podejmowanych z wykorzystaniem tego oprogramowania m.in. przez rząd, służby specjalne i policję w okresie od 16 listopada 2015 r. do dnia 20 listopada 2023 r. Nie zgodzono się, by komisja swoim badaniem objęła także wcześniejszy okres rządów PO-PSL. Jak argumentowali posłowie PiS, za rządów w latach 2007-2015 było więcej podsłuchów i stosowano podobne do Pegasusa urządzenie.
Komisja ma też ustalić, kto był odpowiedzialny za zakup Pegasusa i podobnych narzędzi dla polskich władz. Będzie również badała, czy działania operacyjno-rozpoznawcze prowadzone z wykorzystaniem Pegasusa wobec polskich obywateli były legalne, prawidłowe i celowe.
CZYTAJ TAKŻE:
PAP/rdm
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/679636-hipokryzja-ministrow-za-swoj-bojkot-rds-winia-prezydenta