„W znaczny sposób zwiększyliśmy nakłady na edukację. To był niespotykany wzrost subwencji. Rząd Donalda Tuska natomiast obiecywał nauczycielom złote góry, a wyszło, niestety, jak zawsze. To są podwyżki zdecydowanie odbiegające od tego, co obiecywano” – mówi portalowi wPolityce.pl Marzena Machałek, poseł PiS, była sekretarz stanu w Ministerstwie Edukacji i Nauki.
wPolityce.pl: Czy rząd Donalda Tuska oszukał nauczycieli w kwestii podwyżek?
Marzena Machałek: Mają prawo się czuć oszukani, co jednoznacznie słychać w wypowiedziach nauczycieli i związków zawodowych.
Obiecywano wysokie podwyżki, zarówno przed wyborami, jak i po wyborach. Jednak aktualnie zaproponowane podwyżki zdecydowanie odbiegają od tego, co obiecywano. Przypomnę, że rząd Prawa i Sprawiedliwości, w którym byłam wiceministrem edukacji, zwiększył wynagrodzenia nauczycieli o ponad 60 proc.,. Nauczyciele początkujący otrzymali przez te lata prawie 100 proc. podwyżki. W znaczny sposób zwiększyliśmy nakłady na edukację. Nastąpił wzrost subwencji oświatowej - od 2016 prawie o 90 proc. Rekordowe też były wydatki na inwestycje. Donald Tusk natomiast obiecywał nauczycielom złote góry, a wyszło, niestety, jak zawsze. To są podwyżki zdecydowanie odbiegające od tego, co zapowiadano.
Pani minister edukacji w dość zaskakującym stylu stwierdziła, że PiS „zawył”. Przecież krytykują te propozycje przede wszystkim związki zawodowe, których przedstawiciele bardzo jednoznacznie mówią, że nie są to takie podwyżki, jakich się spodziewali.
Tyle że prezes ZNP Sławomir Broniarz w wywiadzie dla portalu Salon24 próbował już tłumaczyć, że wiceprzewodniczącej ZNP chodziło nie tyle o wysokość podwyżek, co o różnicę między zarobkami nauczycieli mianowanych a nauczycieli początkujących i próbował uspokajać, że tak dużych podwyżek nauczyciele nie otrzymali od kilkunastu lat.
Wczoraj słyszałam stanowisko wyraźnie rozczarowanej wysokością podwyżek przedstawicielki ZNP. Dodam, że w sposób zdecydowany podnieśliśmy pensje nauczycieli początkujących - po to, aby młodzi ludzie, po studiach, chcieli rozpoczynać pracę w szkole i pozostawać w zawodzie.
Nauczyciele nie są pierwszą grupą, która może czuć się rozczarowana decyzjami obecnego rządu, który trwa nieco ponad miesiąc, a już wycofuje się z kolejnych obietnic lub działa dokładnie na odwrót.
Rząd rzeczywiście nie rządzi na razie długo, ale już teraz widać, jak będą zrealizowane jego obietnice. Dotyczy to np. podwyższenia kwoty wolnej od podatku. Przecież na realizację tej obietnicy wielu wyborców koalicji rządzącej liczyło.
A jeśli mówimy o edukacji, to zadziwiające jest to, że w zasadzie najistotniejszą reformą ma być odejście od zadań domowych. Zdaję sobie sprawę, że dzieci nie wolno przeciążać zadaniami domowymi, powinny być one przemyślane. Pracowałam jako nauczyciel i wiem, że mądrze zadana praca domowa pozwala uczniom utrwalić to, czego nauczyli się na lekcjach, jak również przygotować się do następnego dnia w szkole.
Wielu nauczycieli bije również na alarm, jeśli chodzi o całkowitą likwidację zadań domowych. Przecież w ten sposób dzieci tracą możliwość utrwalania oraz, co ważne, rozwijania wiedzy i umiejętności zdobywanych w szkole. Uczniowie nie mogą oczywiście pracować ponad siły, trzeba to brać pod uwagę. Uważam jednak, że dobry nauczyciel wie, jak zadać pracę domową tak, aby utrwaliła ona wiedzę i umiejętności, przygotowała do następnego dnia, a także nie przeciążała ucznia.
Sam postulat likwidacji zadań domowych już w kampanii brzmiał nieco populistycznie. Z całą pewnością spodoba się uczniom, ale czy był poparty jakimikolwiek merytorycznymi ocenami, rozważaniami, opiniami?
Kiedy chodziłam do szkoły, też cieszyłam się, gdy było „ mało zadane”. Dzieci często mają takie podejście i jest to zrozumiałe. Jednak likwidacja zadań domowych nie jest dobrym pomysłem, choć oczywiście prace domowe powinny być , powtórzę, dobrze przemyślane przez nauczycieli.
Pytanie jednak na ile nauczyciel będzie mógł się zastanowić, czy i jak zadawać uczniom prace domowe, skoro już teraz słyszymy, że rozporządzenie zapowiadane na kwiecień mówi de facto o „zakazie”?
Uważam, że jest to szkodliwy pomysł. Krytykuję tę zapowiedź nie tylko jako były wiceminister edukacji, lecz przede wszystkim jako osoba, która przez wiele lat pracowała w zawodzie nauczyciela.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/679091-nasz-wywiad-machalek-tusk-obiecywal-wyszlo-jak-zawsze