„Z jednej strony mamy więc do czynienia z ewidentnym oszustwem i manipulacją, jeśli chodzi o podwyżki wynagrodzeń nauczycieli. Jednak moim zdaniem czymś o wiele gorszym jest zapowiedź pani minister Nowackiej o likwidacji rozporządzeniem zadań domowych lub ograniczaniu, zmniejszaniu podstawy programowej. (…) To uderzenie w autonomię i zaufanie do nauczycieli” - mówi portalowi wPolityce.pl Mirosława Stachowiak-Różecka, poseł PiS, wiceprzewodnicząca sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży.
Czy nauczyciele rzeczywiście mogą czuć się oszukani w kwestii podwyżek, tak jak wyraziła to wczoraj w ostrych słowach rzecznik ZNP? To pytanie zadajemy poseł Prawa i Sprawiedliwości, Mirosławie Stachowiak-Różeckiej, która w bieżącej kadencji Sejmu zasiada w prezydium Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży.
Moim zdaniem mają prawo czuć się oszukani. Dali się nabrać, uwierzyli, że stanie się cud i nagle będą nie wiadomo jak ogromne podwyżki
— ocenia polityk.
Jeśli mielibyśmy porównać obietnice partii tworzących obecny rząd z tym, co proponowało Prawo i Sprawiedliwość, to przede wszystkim my stawialiśmy sprawę uczciwie i jasno. W miarę możliwości, konsekwentnie, przez kilka lat, rok do roku, dążyliśmy do tego, aby zarobki rzeczywiście były godne, ale na pewno nie oszukiwaliśmy nauczycieli, że nagle stanie się cud i będzie można wprowadzić gigantyczne podwyżki
— dodaje rozmówczyni portalu wPolityce.pl.
A jak interpretować dzisiejszą wypowiedź prezesa ZNP Sławomira Broniarza, który twierdził, że słowa wiceszefowej związku, Urszuli Woźniak zostały „troszkę źle zrozumiane” przez media, bo chodziło o różnicę w zarobkach nauczycieli mianowanych i nauczycieli początkujących, natomiast same podwyżki nie były tak duże już od kilkunastu lat?
To jest jakieś dziwne tłumaczenie. Uważam, że pan Broniarz powinien raczej przyjrzeć się temu nieco bardziej obiektywnie. Jego zadaniem jest stać po stronie nauczycieli i zawsze przecież deklarował, że w ten sposób odczytuje swoją rolę
— komentuje.
A jeśli mówimy o największych podwyżkach, to jednak zrobił to rząd Prawa i Sprawiedliwości na przestrzeni ostatnich kilku lat. Mogę tylko odesłać do tweeta pana ministra Czarnka, który dobrze i zwięźle to wyłuszczył. Jeśli popatrzymy na całą skalę tego, co my zrobiliśmy, jeśli chodzi o zarobki, to naprawdę mamy czym się pochwalić. To, co obserwujemy dziś, to oczywiście oszustwa. Mówiono o czym innym, a co innego dziś mamy
— podkreśla Stachowiak-Różecka.
Co więcej, podwyżki, które nauczyciele dostali, były de facto zaplanowane przez rząd premiera Mateusza Morawieckiego. Najwyraźniej ekipa Donalda Tuska liczy na to, że będzie mogła bez mrugnięcia okiem oszukiwać ludzi, że te 100 konkretów, jak mówili niektórzy z PO, to tak naprawdę były tylko „metafory”. Nie ma więc o czym mówić, metafory muszą wystarczyć
— ocenia wiceprzewodnicząca sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży.
„Uderzenie w autonomię”
Poseł Mirosława Stachowiak-Różecka zwraca uwagę na jeszcze inny, poważniejszy problem wynikający z działań obecnego rządu dotyczących edukacji.
Z jednej strony mamy więc do czynienia z ewidentnym oszustwem i manipulacją, jeśli chodzi o podwyżki wynagrodzeń nauczycieli. Jednak moim zdaniem czymś o wiele gorszym jest zapowiedź pani minister Nowackiej o likwidacji rozporządzeniem zadań domowych lub ograniczaniu, zmniejszaniu podstawy programowej
— wskazuje rozmówczyni wPolityce.pl.
Zostawmy już nawet na marginesie to, w jaki sposób tego rodzaju zmiany wpłyną na dzieci. Ale jeśli mówimy tylko o nauczycielach w kontekście tych podwyżek, to również tutaj następuje ogromne oszustwo, bo miała być przecież większa autonomia, większe zaufanie do nauczycieli
— dodaje.
A tymczasem, w moim przekonaniu, odbiera im się coś bardzo elementarnego w ich zawodzie, co wiąże się przecież z odpowiedzialnością za edukację dzieci. Nie oni będą decydować o tym, w jaki sposób uczeń ma pracować nad danym materiałem. Jedno z elementarnych narzędzi, jak utrwalanie, powtarzanie i przygotowywanie do kolejnych etapów nauki zostanie im odebrane jednym rozporządzeniem
— podkreśla.
Należałoby więc zapytać, na jakiej podstawie zostało to przeprowadzone, czy przeprowadzono jakieś badania czy konsultacje na ten temat, skąd ten kosmiczny pomysł, a przede wszystkim – czy rzeczywiście eksperci mogą potwierdzić, że jest to coś, na czym dzieci będą korzystać
— ocenia Stachowiak-Różecka.
Bez wątpienia jest to jednak uderzenie w autonomię i zaufanie do nauczycieli
— podkreśla.
Poważne propozycje czy populizm?
Czy ten pomysł nie jest po prostu czystym populizmem, którego dalekosiężne skutki są w tym momencie nieznane?
Jak na razie ta sprawa ciągle jest w przestrzeni populizmu. Bez wątpienia spodoba się to uczniom, czy to dzieciom, czy nastolatkom, to jednak od ludzi, którzy deklarują, że chcą na poważnie zajmować się edukacją, oczekuję poważnych odpowiedzi na stawione przeze mnie pytania
— odpowiada poseł Stachowiak-Różecka.
Takie pomysły muszą być przeanalizowane, przebadane, poparte ekspertyzami, badaniami. Musimy dokładnie wiedzieć, o co chodzi, bo w tym momencie mamy głównie takie „newsy” publicystyczne, a niewiele konkretnych informacji. Dlatego wydaje mi się, że zarówno rodzice, jak i nauczyciele powinni czuć się zaniepokojeni tą zapowiedzią
— podsumowuje rozmówczyni portalu wPolityce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/679080-pomysl-ko-na-edukacje-stachowiak-rozecka-to-oszustwo