Prof. Wojciech Sadurski na łamach „Gazety Wyborczej” zachęca „Koalicję 15 października”, przez obecną opozycję nazywaną raczej „Koalicją 13 grudnia” do tego, aby - jak przystało na „demokratów” i „obrońców” praworządności - dalej szli na rympał w pacyfikowaniu PiS. Niechcący raczej niż celowo przy okazji obnażył sposób myślenia zwolenników obecnego rządu: „Jeśli ktoś z pięknoduchów naprawdę tak niepokoi się polaryzacją, niech sobie wyobrazi gniew elektoratu demokratycznego, gdy nowa władza zacznie ustępować przed beneficjentami ‘dobrej zmiany’”.
Po 13 grudnia 2023 r. politycy i zwolennicy Koalicji Obywatelskiej nie tylko zrzucili t-shirty z napisem „KONSTYTUCJA”, ale najwyraźniej również i z samej ustawy zasadniczej zrobili wycieraczkę do butów. Takie wrażenie można odnieść, obserwując wydarzenia ostatnich tygodni - od zamachu na media publiczne począwszy, przez bezprawne aresztowanie posłów na Sejm RP Mariusza Kamińskiego oraz Macieja Wąsika, skończywszy (na razie) na próbie usunięcia przez szefa MS Adama Bodnara prokuratora krajowego Dariusza Barskiego.
Gangster walący bejsbolem
Powyższe sytuacje nie przeszkadzają znanemu prawnikowi prof. Wojciechowi Sadurskiemu nadal nazywać rządu premiera Donalda Tuska „koalicją demokratyczną”, a opozycyjnej Zjednoczonej Prawicy „gangsterami”, populistami, natomiast rządu tworzonego do 13 grudnia 2023 r. przez PiS „reżimem”. Co to za reżim, który - mimo najwyższego wyniku jako samodzielny komitet w wyborach parlamentarnych - nie może utworzyć rządu? Na to pytanie prof. Sadurski nie odpowiada, choć sam raczy przecież zauważyć, że Zjednoczona Prawica straciła władzę po demokratycznych wyborach.
Przeżywamy najtrudniejszy okres po wyborach, a wyborczy sukces może okazać się drobiazgiem w porównaniu z wyzwaniami stojącymi przed ekipą Tuska. Od tego, jak się teraz zachowa, będzie zależeć, czy obiecane w kampanii zmiany zostaną zrealizowane
— prognozuje prawnik.
Już bowiem widać, że PiS pomógł rozstrzygnąć spór między „gołębiami” a „jastrzębiami” w komentariacie politycznym. Spór ten mógł mieć jakiś sens dzień po 15 października. Teraz widać, że gra w rękawiczkach z gangsterem walącym bejsbolem jest samobójczą naiwnością. Przyjęcie PiS-owskich zasad gry w okresie przejściowym oznaczałoby świadomą bezsilność demokratów
— czy w ten sposób prof. Sadurski przyznaje, że zmiana władz w mediach publicznych uchwałą, która rzekomo miała być jedynie „wyrażeniem opinii Sejmu” i przy pomocy łysych „karków” oraz ludzi, których wpisania do KRS odmawiają pułkownikowi Sienkiewiczowi sądy rejestrowe, nie należą do PiS-owskich metod? Istotnie, prof. Piotr Gliński i Jacek Kurski nie wprowadzali na Woronicza „silnych ludzi”.
„Przybytek Przyłębskiej”
Swoje racje autor tekstu w „GW” próbuje uzasadnić czterema przykładami: „puczem” w prokuraturze, sytuacją wokół mediów publicznych, sporem o Krajową Radę Sądownictwa oraz sprawą posłów Kamińskiego i Wąsika.
TK w obecnym kształcie to dla prof. Sadurskiego już nawet nie „Trybunał Przyłębskiej”, ale po prostu „przybytek Przyłębskiej”.
Dzisiejszy rokosz ziobrowych złogów w Prokuraturze Krajowej powinien być ukarany z pełną surowością. Ustawowe bezprawie, celowo zaprowadzone przez PiS, nie może dziś wiązać demokratycznej władzy, a ponieważ wyłączony został organ do badania konstytucyjności ustaw, trzeba konstytucję stosować bezpośrednio, nie bacząc na niekonstytucyjne ustawy i przybytek mgr Przyłębskiej
— pisze prawnik.
Podobny schemat zastosowano w mediach publicznych. Zabetonowanie Rady Mediów Narodowych i skolonizowanie Krajowej Rady Radiofonii i TV miało być gwarancją trwania machiny PiS-owskiej propagandy za publiczne pieniądze. Minister Sienkiewicz przemyślnie znalazł metodę obejścia tych zasadzek, ale nawet bez tego niekonstytucyjność RMN pozwala na zignorowanie „bezprawnego prawa” rządzącego mediami publicznymi
— rzeczywiście, było to niezwykle „przemyślne”, ale czy demokratyczne?
Neo-KRS, stale zatruwająca polski wymiar sprawiedliwości niesędziami dzięki gorliwej pomocy Andrzeja Dudy, to kolejny przykład tego samego dylematu. Niekonstytucyjna ustawa, pozwalająca na całkowite zwasalizowanie KRS, musi być wyrzucona do kosza, a jeśli nowa ustawa, przygotowana przez ekipę Bodnara, zostanie zawetowana przez Andrzeja Dudę, KRS w konstytucyjnej postaci musi być odtworzona uchwałą sejmową
— czyli znów uchwała? I to pisze profesor prawa, w tym samym tekście kpiąc z prezes TK Julii Przyłębskiej i byłego ministra Zbigniewa Ziobry mających „tylko” tytuły magistra?
Żyjemy w państwie nie demokratycznym, lecz konstytucyjnie upadłym, by użyć określenia prof. Mirosława Wyrzykowskiego. Zachowywanie się, jakby to było normalne państwo prawa, oznacza ni mniej, ni więcej, tylko rezygnację z jakichkolwiek reform, bo te są ustawowo zabronione
— i zapewne dlatego, że nie jesteśmy „normalnym państwem prawa”, co cztery lata odbywają się u nas wybory parlamentarne, które często skutkują zmianą władzy. Zapewne dlatego partia rządząca może mieć większość w Sejmie, ale np. w Senacie już nie lub samorządy - zwłaszcza dużych miast - mogą być opozycyjne wobec rządu.
Koalicja demokratyczna doszła do władzy pod hasłem praworządności, więc nie może zaczynać od złamania kluczowego hasła praworządności: równości wszystkich wobec prawa. A tego właśnie chce PiS, posługując się prezydentem
— przekonuje Sadurski, odnosząc się z kolei do sprawy posłów Kamińskiego i Wąsika i próbując podać w wątpliwość prezydencki akt łaski. Czy „równość wobec prawa” dotyczy także parlamentarzystów, a w ostatnim czasie także europarlamentarzystów Koalicji Obywatelskiej z zarzutami korupcyjnymi? W przypadku posłów Kamińskiego i Wąsika zadziałano z niezwykłą gorliwością, ale z takich polityków KO jak Stanisław Gawłowski, Roman Giertych czy Tomasz Grodzki próbowano robić „męczenników reżimu”.
„Gniew elektoratu demokratycznego”
Już widać, że głównym narzędziem sabotowania demokratycznych reform będzie Andrzej Duda. Nadzieje na jego lojalną współpracę dla dobra Polski okazały się mrzonkami: jest instrumentem ochrony resztek przywilejów PiS-owskich
— podkreśla Sadurski. Nie, jest głową państwa polskiego, Zwierzchnikiem Sił Zbrojnych, swój urząd zawdzięcza demokratycznym wyborom, wywodzi się ze środowiska PiS, a w dodatku w przeszłości był współpracownikiem śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który również w latach 2007-2010 r. sprawował swój urząd w koabitacji z pierwszym rządem Donalda Tuska. Co według Sadurskiego oznacza „lojalna współpraca dla dobra Polski”? Poparcie dla wchodzenia z buta do poszczególnych instytucji? Czy jawne deptanie woli 7 mln Polaków, którzy w październiku 2023 r. oddali głos na PiS, jest rzeczywiście działaniem dla dobra Polski?
Nie wolno czekać z reformami do końca prezydenckiej kadencji. Trzeba więc maksymalnie zneutralizować jego rolę, realizowaną w symbiozie ze skorodowanymi instytucjami: TK, SN, KRS i prokuraturą ziobrową. Z tym układem, funkcjonującym na zasadach zorganizowanej grupy przestępczej, nie da się wchodzić w kompromisy w imię łagodzenia sporów
— przekonuje prawnik. Pytanie, czy zorganizowanej grupie przestępczej nie jest bliższe właśnie działanie na zasadzie: albo będziesz „lojalnie współpracował”, albo „zneutralizujemy twoją rolę”?
A jeśli ktoś z pięknoduchów naprawdę tak niepokoi się polaryzacją, niech sobie wyobrazi gniew elektoratu demokratycznego, gdy nowa władza zacznie ustępować przed beneficjentami „dobrej zmiany”
— podkreśla Sadurski.
Profesorowi należy podziękować zwłaszcza za powyższy fragment tekstu. Idealnie oddaje bowiem sposób myślenia „elektoratu demokratycznego”, którego najwyraźniej nie obchodzi żadna praworządność, a jedynie zemsta. „Uśmiechnięta Polska” brzydząca się nienawiścią i szczuciem pragnie nie tyle jakichś tam 100 konkretów, co pisowskiej „krwi”.
aja/Wyborcza.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/678792-sadurski-usprawiedliwia-bezprawne-metody-koalicji-tuska