„Nie da się ani przywracać, ani naprawiać praworządności metodami niepraworządnymi, naruszaniem konstytucji, odrzucaniem jej postanowień, pomijaniem prezydenta i grą na osłabienie jego udziału w życiu publicznym” – mówi portalowi wPolityce.pl prof. Genowefa Grabowska, ekspert prawa międzynarodowego i europejskiego.
wPolityce.pl: Prezydent Andrzej Duda po spotkaniu z premierem Donaldem Tuskiem zadeklarował, że jednym z tematów rozmowy była sprawa ministrów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Głowa państwa zaapelowała do szefa rządu, aby minister sprawiedliwości Adam Bodnar spełnił wniosek o uwolnienie posłów PiS na czas trwania postępowania ułaskawieniowego. Jak ocenia Pani działania Adama Bodnara w ostatnim czasie, między innymi lekceważenie decyzji, apeli i prerogatyw prezydenta?
Prof. Genowefa Grabowska: To jest polityka, to nie jest prawo, bo tu nie idzie o dobre czy złe stosowanie prawa, tylko o interes polityczny, który obecnie rządzący chcą zrealizować.
Po prostu chcą być skuteczni pomimo obowiązującego prawa, a to się nie kończy dobrze, więc jeżeli chce się osiągnąć założony cel, to trzeba postępować w granicach i z poszanowaniem prawa. Tego zabrakło i mówię tu przede wszystkim o sprawie prokuratury, ale podobną sytuację można zaobserwować w sprawie uwolnienia zatrzymanych, a raczej uwięzionych posłów.
W tym przypadku zlekceważono prerogatywę prezydencką – rzeczywiście jest ona w konstytucji zapisana bardzo ogólnie – ale jeśli prezydent raz ułaskawi, to szanując głowę państwa i Konstytucję RP, należy respektować ten przepis, nawet jeśli jest on bardzo ogólny, a przez to - niedoskonały.
A jeśli są zastrzeżenia co do jego brzmienia, to podejmuje się starania, aby ten przepis zmienić. A ponieważ jest to przepis konstytucyjny, a zmiana konstytucji jest bardzo trudna, to jednak w inny sposób tego prawa nie uszczelnimy.
Nie zrobią tego uchwały Sejmu, jak próbowano nam wmawiać. Nie zrobi tego żadna interpretacja, bo nie może przecież ograniczać czy zacieśniać konstytucyjnej prerogatywy prezydenta, która wyraźnie stanowi, że prezydentowi przysługuje prawo łaski. W związku z tym, po zastosowaniu przez prezydenta prawa łaski nie powinno być już ani dalszych postępowań, ani procesów sądowych, ani wyroków skazujących w tej samej sprawie. To jest sprawa zamknięta, res iudicata, rzecz osądzona!
A ponadto, minister A. Bodnar, który przecież zna prawo, a co więcej – był Rzecznikiem Praw Obywatelskich – powinien myśleć także o prawach tych, których do więzienia wysłano. Zarówno o prawach posłów Kamińskiego i Wąsika jako parlamentarzystów, jak i o ich prawach jako osób niesłusznie osadzonych w zakładzie karnym.
Jeżeli chodzi o prawa osób niesłusznie osadzonych, to w zeszłym tygodniu usłyszeliśmy na konferencji prasowej od zastępczyni ministra Bodnara w kontekście protestu głodowego, że „każdy ma prawo nie jeść i nie pić”
Trudno mi to komentować, bo jest to żałosne. Nie wypada, aby jakikolwiek urzędnik państwowy, zwłaszcza tak wysokiej rangi - i z urzędu odpowiedzialny za los osób uwięzionych - posługiwał się takim sposobem myślenia, wykazywał taką obojętność wobec ich zdrowia i życia. Powiem po ludzku, tak nie można!
Premier Donald Tusk stwierdził w swoim exposé, że Adam Bodnar, nie należąc do żadnej partii, jest „niezależny z natury”, dlatego nie będzie konieczne rozdzielenie funkcji ministra sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego. Czy jednak działania obecnego szefa MS w ramach obu sprawowanych przezeń aktualnie urzędów rzeczywiście pokazują jego niezależność?
Rozdzielenie tych dwóch funkcji w Polsce ma bardzo krótką, chociaż burzliwą historię! Pierwszym i do tej pory jedynym prokuratorem generalnym, odrębnym od ministra sprawiedliwości był pan Andrzej Seremet (2010-2016). Jednak wobec śledztw m.in. w katastrofie smoleńskiej, aferze Amber Gold, czy tzw. aferze podsłuchowej, uznano, że ta konstrukcja się nie sprawdza i w roku 2016 powrócono do połączenia tych stanowisk.
W tej chwili widzimy, że połączenie tych funkcji znów jest krytykowane, że nie przynosi efektu, w postaci niezależności działania, jaką powinien wykazać się Prokurator Generalny np. wobec szefa rządu. Przecież nie dalej, jak wczoraj minister sprawiedliwości i prokurator generalny w jednej osobie publicznie oświadczył, że „decyzja o odwołaniu prokuratora krajowego to decyzja premiera”.
Jak widać, w tym rządzie brakuje wewnętrznej komunikacji, skoro dochodzi do typu oświadczeń. Tak bywa, gdy działania, są podporządkowane celom politycznym. W takim przypadku prawo tylko „przeszkadza” – a przecież powinno wskazywać drogę i pomagać.
Do czego na dłuższą metę mogą doprowadzić działania ministra Adama Bodnara? Rzeczywiście do „naprawy” praworządności, czy do czegoś dokładnie odwrotnego?
Każdy może sam ocenić, czy w kraju jest spokojniej, czy raczej bardziej nerwowo. Gdyby praworządność była respektowana, to nie mielibyśmy takich tłumnych protestów społecznych w jej obronie, czy manifestacji pod więzieniami, gdzie osadzeni są byli ministrowie, a zarazem posłowie na Sejm RP.
Moja uwaga jest jednak przede wszystkim taka, że nie da się ani przywracać, ani naprawiać praworządności metodami niepraworządnymi, naruszaniem konstytucji, odrzucaniem jej postanowień, pomijaniem prezydenta i grą na osłabienie jego udziału w życiu publicznym.
To zła droga. W ten sposób nie przywraca się praworządności.
Czyli, gdy chodzi o prawo, cel nie uświęca środków?
Absolutnie nie!
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/678378-prof-grabowska-dzialania-bodnara-to-polityka-nie-prawo