Poniedziałkowe spotkanie prezydenta Andrzeja Dudy z premierem Donaldem Tuskiem ma być poświęcone sprawom ukraińskim i europejskim. Trudno jednak sądzić, że nie pojawią się sprawy związane z kroczącym zamachem stanu, który przeprowadza juntowata ekipa Tuska.
Prezydent Andrzej Duda - ostatni, obok struktur PiS szaniec naszej republiki, zagrożonej skumulowaną, sprzężoną agresją wewnętrzną i zewnętrzną - działa bardzo ostrożnie i ostentacyjnie wręcz rozważnie. Apeluje o spokój, unika otwartego zderzenia z agresywnym rządem, wspiera prześladowanych i bezprawnie wyrzucanych z pracy. Doradcy głowy państwa podkreślają zagrożenie społecznym wybuchem, zderzeniem, które w obecnych warunkach geopolitycznych może przynieść nam katastrofę państwową i narodową.
Niestety, Tusk takiego języka nie rozumie, i nie zrozumie. Z innej jest gliny, inne ma ośrodki lojalności. I przede wszystkim, inne cele. Dąży do ostatecznego zniszczenia polskiego obozu niepodległościowego, tak, by nasz kraj już nigdy nie zagroził niemieckiemu panowaniu w Europie środkowej i wschodniej.
Dlatego wydaje się, że dziś nie ma ważniejszego celu niż powstrzymanie Tuska, niż uratowanie podstaw naszej demokracji. Wszystko inne jest dziś sprawą drugorzędną. Wszystko inne rozmywa kwestię, od której nie da się uciec, której nie da się ominąć. Nie teraz, gdy w więzieniu siedzą posłowie opozycji, całkowicie nielegalnie spacyfikowano media publiczne, wbrew ustawie wyrzuca się prokuratora krajowego, rezygnuje się z kluczowych inwestycji.
Każdy kolejny akt bezprawia zapowiada i nakręca kolejne, coraz grubsze numery. Kalkulacja, zgodnie z którą wściekła furia będzie słabła, nie ma wiarygodnych podstaw.
W czasach prezydentury śp. Lecha Kaczyńskiego ówczesny premier Tusk traktował spotkania z głową państwa czysto instrumentalnie. Miały przesłaniać brutalną politykę wobec Prezydenta. Często stanowiły wręcz narzędzie jej wzmacniania. Wiemy, że Tusk co innego, w innym tonie, mówił śp. Lechowi Kaczyńskiemu, a co innego dziennikarzom po spotkaniu. Prowokował, manipulował, atakował. Spuszczał ze smyczy Palikota i innych. Każde spotkanie z Tuskiem musi być więc starannie przemyślane. Dla szefa rządu będzie ono wyłącznie przesłoną. Treści merytorycznej rozmowy nie należy traktować poważnie, nie można jej brać na serio. Jakiekolwiek deklaracje dotyczące deeskalacji czy też pozorne gesty dobrej woli będą po prostu elementem szerszej pułapki.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/678239-cel-tuska-ostateczne-zniszczenie-obozu-niepodleglosciowego