Kilka miesięcy temu, jeszcze przed wyborami parlamentarnymi, zmieściłem na portalach opinie.olsztyn.pl oraz wpolityce.pl felieton, w którym porównałem osiem lat rządów Prawa i Sprawiedliwości w Polsce do powstania narodowego. Mimo różnych słabości obóz Zjednoczonej Prawicy realizował program, który był na sztandarach wszystkich powstań: uwolnić się od obcej dominacji, od obcych wpływów i agentur. Niech Polacy stanowią sami o sobie, niech budują niepodległość i umacniają suwerenność. Dość z wyzyskiem przez obcych, życia w nędzy i utraty nadziei na poprawę bytu. Dość z sytuacją, gdy ludzie wyjeżdżają za granicę, bo ojczyzna nie jest w stanie zapewnić warunków do godnego życia. Suwerenny kraj musi posiadać wystarczające siły zbrojne, aby odstraszać potencjalnych agresorów.
Rzeczywistość powyborcza jednoznacznie potwierdziła, że lata 2015-2023 były powstaniem narodowym. Świadczy o tym brutalna reakcja ośmiogwiazdkowej koalicji na to, co było dorobkiem ostatnich ośmiu lat. Napad na media wyrażające opinie niepodległościowe i broniące suwerenności Polski. Zamach na te sądy, które bronią swojej niezależności i polskiej racji stanu. Groźby wobec NBP, bo jego Prezes sprzeciwia się likwidacji waluty narodowej. Atak na największe przedsiębiorstwa publiczne, budujące siłę polskiej gospodarki, wspierające polską kulturę, sport, naukę, działalność charytatywną.
I wreszcie to najważniejsze: bezpośredni, brutalny atak na ludzi, którzy wzięli na siebie wyplenienie z polskiego życia publicznego korupcji, złodziejstwa, związków przestępczych. Przecież aresztowanie ministrów Kamińskiego i Wąsika to odpowiednik represji, jakie zaborcy wymierzali przywódcom powstańczym.
Władza Tuska już nawet nie ukrywa, że jego działania są kierowane z zagranicy. Berlin bez żenady klaska z zachwytu na zamach na polską suwerenność w wykonaniu ośmiogwiazdkowej koalicji.
Moskwa nie jest tak wylewna, bo wie, że gratulacje i pozdrowienia z Kremla zaszkodzą Tuskowi („Ich człowiekowi w Warszawie”). Możemy być jednak pewni, że ściskają kciuki, aby „spokój zapanował w Warszawie”. Niech Polacy szybko zrozumieją, że czasy awanturniczego nacjonalistycznego uniesienia nad Wisła już się skończyły.
Inne stolice jak zawsze, przy polskich powstaniach, udają, że nic nie widzą. Albo są rządzone przez tą samą co w Polsce pseudoliberalną, lewacką im skorumpowaną oligarchię albo wolą siedzieć cicho. Jakoś Orban, w którego tyle zainwestowaliśmy, głosu nie zabiera. Nie chce zadzierać z Belinem i Putinem. Milczy Pani Meloni, której tak klaskaliśmy, bo pewnie liczy, że Unia upchnie u nas część nielegalnych emigrantów. Z Kijowa Zełeński chętnie przyjmuje Dudę, aby domagać się kolejnej pomocy, ale nawet nie mrugnie, aby zapytać – może zadzwonię do Tuska i poproszę, aby trochę odpuścił. Jeden głos opozycyjnego polityka angielskiego jest wyjątkiem.
Ciekawą naukę daje Unia Europejska – na informacje o wyczynach ośmiogwiazdkowej koalicji – stwierdza, że wspiera obecny rząd we wprowadzaniu demokracji w Polsce.
Gdy jednak Minister/ministra Pełczyńska – Nałecz pojechała do brukselskich urzędników po pieniądze z KPO -odbiła się od ściany. Dowiedziała się, że Komisja Europejska nie jest zadowolona z postępów w reformie sądownictwa w Polsce. W języku brukselskich biurokratów oznacza to, że jak zrobicie to co wam każemy, to porozmawiamy o pieniądzach.
Pani Nałęcz skomentowała sytuację:
„Jest też świadomość tego, że są różni gracze polityczni w Polsce, którzy niestety nie byli po tej stronie, jeśli chodzi o praworządność, po której powinni być i dalej niestety nie widać jakiejś szczególnej poprawy tylko eskalację”.
W tym miejscu przypominam obietnicę Tuska, że „następnego dnia „po wygranych wyborach pojedzie do Brukseli i pieniądze z KPO „odblokuje”.
Mówmy wprost – Bruksela daje Tuskowi zadania: oddaj nam lasy, skończ z niepotrzebnymi wydatkami na armię, szczególnie w USA i Korei, przyjmij nielegalnych emigrantów, zakończ to CPK, zrób porządek z NBP i zacznij wprowadzać EURO. Wtedy pożyczymy ci trochę grosza, żebyś miał się czym pochwalić przed ośmiogwiazkowcami. I nie narzekaj, że pożyczki są takie drogie, a jeszcze musisz żyrować za tych, co mogą nie spłacić swoich zobowiązań.
W sierpniu 1980 roku powstała Solidarność. Do stanu wojennego, do grudnia 1981 na tyle silnie zmieniła świadomość społeczną, że nawet krwawy stan wojenny nie potrafił cofnąć historii. Polacy przypomnieli światu, że chcą wolności i suwerennego państwa. Pomógł nam Jan Paweł II i Ronald Reagan. Wielu ten czas nazywało bezkrwawym powstaniem narodowym i jest w tym wiele racji. Dzisiaj, gdy zmiany dokonane w latach 2015-23, nakierowane na odbudowanie pełnej suwerenności państwa i poprawę bytu Polaków, zostały czasowo przerwane, nie wahajmy tego czasu nazywać powstaniem narodowym. Powstania często przybierają imiona od nazwiska przywódcy.
A zatem nie traćmy nadziei – Powstanie Kaczyńskiego powróci!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/678153-donaldzie-kasa-za-stlumienie-powstania