Były wicepremier Jacek Sasin otrzymał wezwanie do stawienia się przed sejmową komisją śledczą ds. wyborów korespondencyjnych. „Stawię się bez żadnych obaw, bo nie ma nic na sumieniu” – powiedział w Programie Trzecim Polskiego Radia. Jak dodał, ta komisja to „próba osądzania polityków PiS odpowiedzialnych za przeprowadzenie wyborów, ona oczywiście nie miała sensu”. Przesłuchanie ma się odbyć 23 stycznia.
Jacek Sasin przed Komisją
Na tydzień przed zaprzysiężeniem rządu Donalda Tuska koalicja rządząca przegłosowała w powołanie sejmowej Komisji Śledczej. Za jej powstanie zagłosowali także posłowie Prawa i Sprawiedliwości, którzy, jak mówili, nie mają nic do ukrycia a wyniki pracy komisji pogrążą koalicję anty-PiS.
Przed Komisją zeznawał już były wicepremier Jarosław Gowin, który był przeciwnikiem przeprowadzenia wyborów korespondencyjnych. Kolejnym świadkiem jest wicepremier Jacek Sasin, który ma się stawić 23 stycznia.
„Mam wezwanie. Wczoraj otrzymałem drogą mailową takie wezwanie. 23 stycznia mam stanąć przed komisją śledczą ws. wyborów korespondencyjnych
— powiedział w Radiowej Trójce Sasin.
Dopytywany czy się stawi odparł, że „chętnie, bez żadnych obaw, bo nie ma nic na sumieniu”.
„Stawię się bez żadnych obaw. Ta komisja, od początku to mówiliśmy, w takim zakresie, w jakim zarysowała to rządząca większość, czyli jako próba osądzania polityków PiS odpowiedzialnych za przeprowadzenie wyborów, ona oczywiście nie miała sensu
— oświadczył wicepremier.
Terminy wyznaczała konstytucja
Odnosząc się do podejmowanych decyzji ws. wyborów podkreślił, że „każdy działał w zakresie swoich kompetencji”.
Zgodnie z tzw. ustawą covidową rzeczywiście kompetencje do tego, żeby wydać odpowiednie decyzje Poczcie Polskiej, PWPW, ale również odpowiednim ministrom, w tym ministrowi aktywów państwowych, czyli mnie, ale również ministrowi spraw wewnętrznych, te kompetencje przynależały do premiera. To premier w ramach kompetencji te decyzje wydawał, a nie ja, bo nie miałem takich kompetencji
— zaznaczył b. minister aktywów państwowych.
Jak dodał, „konstytucja dokładnie określiła termin, w jakim mają odbyć się wybory prezydenckie w Polsce”.
W oparciu o konstytucję marszałek Sejmu Elżbieta Witek ogłosiła termin wyborów i nie było tutaj żadnego ruchu, bo nie ma żadnej drogi zmiany terminu wyborów, trzeba by było zmieniać konstytucję, co do tego, jak wiemy nie było większości
— ocenił.
Wybory prezydenckie miały się odbyć 10 maja 2020 r., w czasie gdy w Polsce trwała epidemia COVID-19. Rządzący zaplanowali, że w tej sytuacji głosowanie odbędzie się wyłącznie drogą korespondencyjną. Za organizację głosowania - zgodnie z ustawą z 6 kwietnia tamtego roku o szczególnych zasadach przeprowadzania wyborów na prezydenta zarządzonych w 2020 r. - odpowiadał minister aktywów państwowych Jacek Sasin. Ostatecznie jednak ustawa ta weszła w życie dopiero 9 maja, a wybory zostały przesunięte. Jak dodał, „konstytucja dokładnie określiła termin, w jakim mają odbyć się wybory prezydenckie w Polsce”. „W oparciu o konstytucję marszałek Sejmu Elżbieta Witek ogłosiła termin wyborów i nie było tutaj żadnego ruchu, bo nie ma żadnej drogi zmiany terminu wyborów, trzeba by było zmieniać konstytucję, co do tego, jak wiemy nie było większości” - ocenił.
koal/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/678055-sasin-wezwany-na-komisje-sledcza-stawie-sie-bez-obaw