Od kiedy władzę w Warszawie przejął Donald Tusk, a marszałkiem Sejmu jest Hołownia nasze państwo konsekwentnie, z każdym dniem staje się silniejsze, bezpieczniejsze i stabilniejsze. Na Kremlu budzi to zapewne niepokój.

W Moskwie czy Mińsku pewnie pogłębiają się nastroje przygnębienia i irytacji, gdy analizowane są kolejne informacje płynące z Polski. Szczególnie, że ostrą nauczkę dostaje prokremlowski obóz polityczny, który został pozbawiony władzy, a tym bardziej do więzienia trafili znani z prorosyjskich sympatii byli nadzorcy służb specjalnych. Ale teraz już wszystko się zmienia. Putin od pewnego czasu z niepokojem śledzi polską rewolucję, której z taką determinacją podjęła się centrolewicowa koalicja.

Od kiedy władzę w Warszawie przejął Donald Tusk i różne „ministerki”, „ministry”, Budki, Nitrasy, Kierwińskie oraz Śmiszki nasze państwo konsekwentnie, z każdym dniem staje się silniejsze. Porządki polityczne zaprowadzane w kolejnych instytucjach, nowy klarowny ład prawny, poczucie bezpieczeństwa krzepną budząc niepokój wschodnich satrapów.

Tym, co jednak jest najważniejsze, to fakt, że naród cieszy się coraz silniejszym morale, nikną zbędne waśnie, a dotychczasowe spory schodzą na drugi plan. Państwo staje się stabilne i przewidywalne, poszerza się przestrzeń wolności osobistych, medialny pluralizm, ale co najgorsze Polska jest coraz trudniejszym celem dla wroga.

Stabilizacja, przewidywalność, kompetencje stały się z dnia na dzień ważniejsze niż irracjonalne fobie, polityka zemsty, wprowadzanie prawnego i politycznego chaosu, społecznych niepokojów będących pożywką dla swarów i kłótni.

Mam nadzieję, że nikt powyższego nie potraktował serio, ale zdaje się, że z pewną satysfakcją na sytuację w Polsce rzeczywiście spoglądają również sojusznicy z Berlina i Waszyngtonu. Rządy prawa, respektowanie konstytucyjnych prerogatyw i przywrócenie powagi instytucji takich jak Sejm muszą budzić ich respekt i zaufanie. Szczególnie, gdy udało im wykreować w kraju nad Wisłą rządy godne latynoskiego czy afrykańskiego bantustanu.