Poseł do Bundestagu ujawnia kompromitujące niemiecki przemysł zbrojeniowy i politykę obronną informacje. Dostarczone Ukrainie po wielkich deliberacjach i ciężkich wzdychaniach czołgi Leopard 2 są w większości rozbite, albo popsute, a Niemcy nie są w stanie ich naprawić.
Scholz odwiedził tereny dotknięte powodzią. Został zwyzywany przez mieszkańców: „Przestępca”
W propagandzie jak zwykle na czele są Niemcy. To one niby mają dostarczać Ukrainie największą z państw europejskich pomoc, po czym okazuje się, że to tylko obietnice na papierze i przed kamerami, działania bzdurne i groteskowe - jak monitoring rumuńskich mediów pod kątem prorosyjskich treści, albo coś nie dojechało, czy zepsuło się i nie działa. Taki jest w przypadku 18 czołgów Leopard 2, które w marcu 2023, po wielkich hamletycznych rozterkach, tchórzliwy rząd Scholza przekazał Ukrainie. Teraz jak ujawnia poseł Sebastian Schäfer z komisji budżetowej i parlamentarnego komitetu nadzorującego mniemaną odbudowę niemieckich sił zbrojnych, większość z nich nie nadaje się do użytku - część została rozbita, część się popsuła.
To, że sprzęt jest niszczony na wojnie nie budzi wielkiego zdziwienia. Także to, że się zużywa. Gorzej jeśli okazuje się, że uszkodzenia dałoby się usunąć i uczynić czołgi, ponownie zdolnymi do walki, a z braku części zrobić tego nie można. Podobnie gdy owo zużycie jest zbyt szybkie. I to jest właśnie casus niemieckich Leopardów 2.
Jak wspomnieliśmy, Niemcy są najlepsi w propagandzie. Ich czołgi Leopard uchodziły za jedne z najlepszych na świecie i niby mogły konkurować z amerykańskimi Abramsami i brytyjskimi Chalengerami 2. Aż przyszło do sprawdzianu w boju, czyli na wojnie z ISIS w Syrii, gdzie były na wyposażeniu armii tureckiej. Tam okazało się, że są rozbijane przez terrorystów ISIS znacznie częściej niż inny sprzęt. Tłuczone jak miśnieńska zastawa.
Sytuacja powtarza się na Ukrainie. O ile rząd Merkel odmawiał z powodu jakichś tam praw człowieka i ideologicznych, dostarczenia Turcji - swemu sojusznikowi w NATO, nowszego sprzętu, albo naprawy uszkodzonego, o tyle teraz zwyczajnie brakuje części. Od czasu walk w Syrii minęło blisko 6 lat a Bundeswehra i zbrojeniówka, mimo wojny na Ukrainie i buńczucznych zapowiedzi odbudowy sił zbrojnych, zdają się być w stanie większego rozkładu niż w 2018 roku.
Część czołgów się zepsuła, zużyła i Niemcy nie są w stanie przywrócić ich do życia właśnie z powodu braku części zamiennych. Leopardy są naprawiane „domowymi” sposobami przez Ukraińców i mają przez to psuć się jeszcze bardziej. W niektórych przypadkach Ukraińcy używali czołgów inaczej, niż oczekiwali tego zachodni wojskowi.
Jednak niezależnie od tego, czy ich źle używano, albo źle, prowizorkami Ukraińcy je naprawiali, to kompromitujące jest to, że najpotężniejsza gospodarka Europy, producent tych czołgów nie ma części zamiennych dla 18!!! sztuk.
Albo nie ma, albo Niemcy oszukują i tak naprawdę nie chcą tych czołgów naprawiać. Sprawa owych 18 Leopardów, a obiecali ich ponad 100, ma wymiar symboliczny, przekraczającą tylko samo znaczenie takiego sprzętu na wojnie z Rosją.
Może Niemcy nie są w stanie wyprodukować części do 18 czołgów, a może udają, że pomagają Ukrainie. Pod tym względem to przynajmniej szczery wydaje się być generał brygady Erich Vad, były główny doradca Merkel ds. wojskowych. Ten skompromitowany wielokrotnie oficer - w lutym 2022 publicznie opowiadał, że Ukraina padnie ciągu kilku dni, a obrona Kijowa jest bez sensu i ma tylko wymiar symboliczny, mówi wprost, że nie należy pomagać Ukrainie, nie należy przekazywać jej sprzętu.
Szolcowanie
W październiku brukselski instytut Eurointelligence pisał, iż Olaf Scholz prowadzi podwójną grę wobec Ukrainy i tak naprawdę nie chce, by Rosja przegrała wojnę. Przejawem ma być m.in ciągła odmowa przekazania Ukrainie pocisków manewrujących, choć robią to Wielka Brytania i Francja. Dostarczenie Taurusów najpóźniej jesienią obiecywali minister obrony Boris Pistorius, spraw zagranicznych Annalena Baerbock i finansów Christian Lindner. Dostawy blokuje jednak Scholz. Kanclerz boi się, że Ukraińcy mogliby z ich użyciem razić cele w Rosji a nawet rozwalić Most Kerczeński, co zagniewałoby Putina. A to niedobre jest, bo przecież trzeba jak najszybciej wrócić do robienia interesów z nim. Brytyjski historyk Timothy Garton Ash ukuł od nazwiska niemieckiego kanclerza nowy termin - szolcowanie, a więc głoszenie wszem i wobec dobrych intencji, po czym wynajdywanie byle pretekstu by nie stało się to, co się deklaruje.
Niemcy na krzywy ryj
Kolejnym przejawem oszustw niemieckiej polityki są zobowiązania sojusznicze - wobec NATO. Rząd Merkel nigdy ich nie dotrzymywał i nie przeznaczał wymaganych 2% PKB na budowę sił obronnych. Niemcy, jedno z najbogatszych państw świata wiozło się na amerykańskich gwarancjach bezpieczeństwa. Berlin uważał, że ma darmowego ochroniarza. Zachowywał się jak ten co pije na krzywy ryj na składkowej imprezie, nic się do niej nie dorzucając.
Za zaoszczędzone pieniądze Niemcy fundowały hojnie socjal, kupowały pokój społeczny i budowały mit państwa opiekuńczego. Konsekwencją tej egoistycznej, krótkowzrocznej polityki jest rozbrojenie niemieckiego wojska. Może i rzeczywiście Rheinmetall nie jest w stanie wyprodukować części do 18 czołgów, bo pieniędzy na to nie ma. Ursula von der Leyen - odpowiedzialna za obronność najbardziej nieudolna i skompromitowana minister w rządzie Merkel, doprowadziła Bundeswehrę i zbrojeniówkę na skraj katastrofy. W „nagrodę” wysłano ją do Brukseli, by swymi działami do katastrofy wiodła Unię.
Za to ogromna cenę płaci dziś Ukraina, ale także Polska i Kraje Bałtyckie. Ukraina bo broń, którą mogłaby otrzymać nie istnieje. Zaś Polska i Kraje Bałtyckie robią co mogą, ale też muszą miarkować swe zaangażowane, bo wiedzą, że Europa jest niemal bezbronna.
Tępy rząd Scholza niczego się nie nauczył, niczego nie zrozumiał. Po wybuchu wojny kanclerz w pompatycznym przemówieniu w Bundestagu obwieścił wielki zwrot w polityce niemieckiej - Zeintenwende i przeznaczenie dodatkowych 100 miliardów euro na odbudowę niemieckich zdolności wojskowych. Minister obrony Pistorius domaga się, niezależnie od tego funduszu, zwiększania budżetu obrony co roku o 10 mld euro. Nic z tego. Niemcy nadal zamierzają oszukiwać swych sojuszników z NATO i latem wycofały się ze zobowiązania, iż będą przeznaczać na obronę 2% PKB. Może zrobią to za 5 lat. Kolejna bezwartościowa obietnica, oszustwo. Poczucie bezpieczeństwa Środkowej i Wschodniej Europu jest dla Berlina niczym. Niemcy mają teraz inne priorytety. Muszą ratować swój przemysł.
To pokazuje jak zakłamanym, skrajnie głupim i szkodliwym projektem jest też zmiana traktatów unijnych i prowadzenie wspólnej polityki zagranicznej i obronnej, czego chcą władcy Unii i państw, którym jest ona podporządkowana. Swoje bezpieczeństwo Polska miałaby powierzyć Berlinowi, który nie jest w stanie wysłać części zamiennych do 18 czołgów. Za to ma pomysł wprowadzenia wspólnych zakupów broni.
Po wybuchu wojny zaczął nawoływać do tego Josep Borell, Wysoki Przedstawiciel Silniejsza Pozycja Europy na Świecie (ten groteskowy pompatyczny tytuł oznacza, że pan zajmuje się unijną dyplomacją). Ta pacynka robi i mówi co za nią wymyślą i co jej każą. Europie brakuje broni i amunicji i to wedle niego pewnie z winy Ukrainy, bo tam została wysłana. Najlepszym rozwiązaniem są więc wspólne w Unii zamówienia i zakupy. Chodzi o to, że Niemcy ich potrzebują.
Zwieńczeniem tego co zapowiadał ponad rok temu hiszpański eurokrata są teraz forsowane zmiany w traktatach. I tak niemiecka wiceminister spraw zagranicznych Anna Luehrmann i francuska wiceminister Laurence Boone pilotują zniesienie zasady jednomyślności w polityce zagranicznej i bezpieczeństwa.
Unia ustanawia Unię Obrony posiadającą zdolności cywilne i wojskowe w celu realizacji wspólnej polityki bezpieczeństwa i obrony. Obejmuje to stale stacjonujące wspólne europejskie jednostki wojskowe.
To propozycja nowego zapisu art. 43 TUE o polityce bezpieczeństwa.
Oznacza ona, że Rada Europejska i PE mogą przegłosować bez naszej zgody powołanie europejskiej armii, a my będziemy musieli dołożyć do niej swój kontyngent. Wojsko będzie pod dowództwem Brukseli, a wyposaży je Europejska Agencja Obrony, o czym mówią kolejne zmiany w traktatach unijnych. Na ten cel stworzony zostanie specjalny budżet. Oczywiście z nowych podatków.
Wyobraźmy sobie powierzenie naszego bezpieczeństwa mocarzom Europy: Niemcom, Francji, Hiszpanii, Włochom. Wspólna polityka obronna w sytuacji, gdy największe państwo Unii nie może naprawić 18 czołgów, bo części do nich nie ma. To majaczenia demaskujące też nędzę oportunistów, którzy na takie zmiany traktatów się zgadzają.
Załóżmy jednak, że w tej sprawie zmieni się jakoś polityka Niemiec, czy całej Unii, to pozostaje jeszcze jedna fundamentalna kwestia - polityka gospodarcza, a właściwie szaleństwo klimatyzmu, które doprowadziło Europę na skraj recesji, a produkcję do zapaści. Obłęd sprawił, że ceny energii w Unii są dziś horrendalne i to co jej dużo potrzebuje, a więc przemysł, jest w stanie zapaści, albo wynosi się z kontynentu do Chin, czy Stanów Zjednoczonych etc.
To co było motorem napędowym Niemiec - produkcja, właśnie się zaciera. W ciągu 6 lat spadła ona o 12%. Sprzedaż jeszcze do niedawna największego producenta samochodów na świecie - Volkswagena spadła w 2023 roku o 12,3%. Motoryzacyjny gigant przymierza się do zwolnienia 20% załogi, czyli 550 tys. osób. Niemcom grozi strukturalny, głęboki kryzys gospodarczy. I nie jest tak, że choć w motoryzacji, czy produkcji turbin wiatrowych - casus Siemensa, maszyn budowlanych etc, wszystko się sypie, to w zbrojeniówce będzie cacy.
Tej gałęzi nie da się zastąpić, naprawić, pobudzić coachigiem interpersonalnym, kompetencjami genderowymi, aktywizmem LGBTWC. Tu trzeba spawaczy, szlifierzy, elektryków etc ,a tych w Niemczech jak i we Francji rozpaczliwe brakuje, surowców i bardzo dużo prądu. Wiadomo, że Niemcy desperacko szukają ludzi na roboty, stąd też ta obłąkańcza polityka imigracyjna.
Tak czy owak, chodzi o to, że niezależnie od oszustw, szmelc wartej polityki Berlina, Niemcy mogą rzeczywiście nie być w stanie w rozsądnym czasie, po rozsądnych kosztach broni Ukrainie dostarczać, nawet owych 18 czołgów na nowo załatać. Dlatego przypadek 18 smętnych Leopardów to symbol, dlatego ta niby nieduża sprawa pokazuje nędzę niemieckiej, ale też unijnej polityki i stan w w jakim Bruksela i Berlin na własne życzenie są.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/677318-niemieckie-czolgi-to-szmelc-podobnie-jak-polityka