„Jeśli marszałek Hołownia sam przedstawia się jako rygorysta prawny, to musi się liczyć, że inni przyjmą podobną postawę i będą dążyć do postawienia go przed sądem” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Bartłomiej Wróblewski, poseł PiS.
CZYTAJ TAKŻE:
wPolityce.pl: Czy Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik obecnie powinni pójść do więzienia? Jest duże zamieszanie w tej kwestii.
Bartłomiej Wróblewski: Oczywiście, że nie. Prezydent miał prawo i skutecznie ułaskawił obu ministrów w 2015 roku. Instytucje czy osoby, które tego nie respektują, nie mają racji. W ostatnich dniach widzimy, że w negację prawa prezydenta do ułaskawienia ministrów brnie marszałek Szymon Hołownia. Niezależnie od jego poglądów, z prostej, technicznej czynności, jaką jest przekazanie przez marszałka Sejmu odwołań do Sądu Najwyższego wywołał nowy dodatkowy kilkuelementowy spór. Kontrowersji jest coraz więcej, łącznie z pytaniem o to, czy w związku z łamaniem prawa przez marszałka jemu samemu nie powinny zostać postawione zarzuty. Jest prawdą, że sprawa zakresu kompetencji prezydenta mogła budzić pewne wątpliwości, dlatego że nie było praktyki w tym względzie. Jednak zgodnie z art. 139 Konstytucji prawo łaski to prezydencka prerogatywa, a więc co do zasady nie podlegająca kontroli kompetencja prezydenta. Orzekł w tej sprawie także Trybunał Konstytucyjny, co powinno zamykać dyskusję.
W jaki sposób Szymon Hołownia mógł złamać prawo w sprawie Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego?
Szymon Hołownia powinien przekazać odwołania ministrów do Sądu Najwyższego, pozostawiając kwestię wewnętrznego podziału kompetencji w ramach SN samemu sądowi. W całej sytuacji nie powinno być też jakichkolwiek spotkań posłańca marszałka z szefem jednej z izb SN. Tutaj bez wątpienia widać próbę ingerencji w orzecznictwo sądu – kto ma rozpatrywać tę sprawę, kiedy i na jakich warunkach ma to zrobić.
Każde z tych działań z osobna budzi wątpliwości co do zgodności z prawem, tym bardziej wszystkie łącznie. To osłabia wiarygodność marszałka Hołowni i jego otoczenia. Pojawia się pytanie, czy nie doszło tutaj do popełnienia przestępstwa z art. 231 kodeksu karnego, czyli nadużycia uprawnień.
Pana zdaniem marszałek Hołownia powinien w tej sprawie odpowiadać karnie?
Nie służy państwu, aby ministrowie, marszałkowie, funkcjonariusze państwa wzajemnie się oskarżali i stawiali przed sądami. Takie sytuacje mogą się zdarzać wyjątkowo. Ustrojodawca przewidział możliwość postawienia posłów i członków rządu przed Trybunałem Stanu, ale to instytucja na sytuacje nadzwyczajne i dlatego Trybunał Stanu orzeka rzadko. I dobrze. Wiąże się to bowiem z olbrzymimi kosztami dla państwa. Ale logika działania najpierw totalnej opozycji, a teraz totalnej władzy jest inna. Jeśli marszałek Hołownia sam przedstawia się jako rygorysta prawny, to musi się liczyć, że inni przyjmą podobną postawę i będą dążyć do postawienia go przed sądem.
Tymczasem decyzją szefa Kancelarii Sejmu Jacka Cichockiego dezaktywowano karty poselskie Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego. Jak pan to ocenia w kontekście tego, że Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego uchyliła postanowienia marszałka Sejmu Szymona Hołowni o wygaszeniu mandatów obydwu posłów?
Marszałek Hołownia, niezależnie od jego oceny Sadu Najwyższego, izb SN i sędziów, nie ma kompetencji do formalnej oceny ich decyzji. Jest to tym bardziej dziwne, bo przecież to on skierował odwołania odwołania ministrów do SN. W mojej ocenie marszałek powinien być w tej sprawie niezwykle powściągliwy, bo ustrojową rolą marszałka jest stanie na straży praw Sejmu i praw posłów. Warto, aby rozważył cofnięcie się w tej sprawie o dwa kroki. Jest stanowisko Sądu Najwyższego, postanowienie o wygaszeniu mandatów zostało uchylone. W związku z tym marszałek Hołownia nie powinien podejmować dalszych działań w tej sprawie. Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik pozostają posłami, mają prawo i obowiązek uczestniczyć w posiedzeniach i głosowaniach w Sejmie.
To jednak raczej nie będzie koniec tej sprawy, ponieważ w przyszłym tygodniu planuje się nią zająć Izba Pracy Sądu Najwyższego.
Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego rozstrzygnęła już tę sprawę. Ewentualne podjęcie jej przez inną izbę SN tylko dalej będzie potęgować chaos prawny i osłabiać autorytet Sądu Najwyższego. Trzeba też pamiętać, że wkrótce Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN będzie rozstrzygać o ważności wyborów parlamentarnych. Ci, którzy kwestionują jej prawo do orzekania, będą postawieni w trudnej sytuacji. Przecież muszą być konsekwentni.
To znaczy, że uważa pan, że podważanie legalności Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN, może ostatecznie prowadzić do podważenia legalności ostatnich wyborów?
Z pewnością taki zarzut będzie podnoszony. Właśnie dlatego mówiłem o tym, że marszałek Hołownia niepotrzebnie brnie w tę sprawę. Bowiem koniec tych sporów może być zupełnie nieoczekiwany dla samego marszałka Hołowni i jego środowiska politycznego. W następstwie bowiem będzie podważana legitymacja Sejmu, skoro podważana jest legitymacja organu, który orzeka o ważności wyborów.
I jak rozumiem sugeruje pan, że wówczas mogłyby w przestrzeni publicznej pojawić się głosy, że w takim razie należy przeprowadzić przyspieszone wybory parlamentarne?
To tylko jedna z możliwości. Wyobrażam sobie, że z różnych powodów podważana będzie moc prawna uchwalonych przez Sejm ustaw czy uchwał. Konsekwencje są trudne do przewidzenia. Dlatego powtarzam, że mało odpowiedzialne i niezrozumiałe jest włączenie się marszałka Sejmu w spory dotyczące zakresu prawa łaski Prezydenta. Ponadto, jeśli skierował odwołania od wygaszenia mandatów do SN, powinien respektować orzeczenia sądu.
Czy spodziewa się pan, że w związku z coraz większą zawiłością tej sprawy, może w końcu dojść do tego, że bez czekania na jej ostateczne rozstrzygnięcie przyjdą jacyś – mówiąc językiem Tomasza Siemoniaka - „silni ludzie” i po prostu aresztują Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego?
Niczego niestety nie można wykluczyć, ale byłyby to działania niezgodne z prawem i o poważnych konsekwencja na przyszłość. Mam nadzieję, że do nich nie dojdzie. Obawiam się jednak, że część liberalno-lewicowej koalicji oraz część środowiska sędziowskiego zainwestowała w tę sprawę już tak wiele, że się nie cofnie. Tyle, że prędzej czy później w stosunku do nich znajdzie zastosowanie zasada, że „jaką miarą mierzysz, taką i Tobie odmierzą”.
not. as
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/677303-wroblewski-ostrzega-holownie-przed-skutkami-jego-dzialan