Władzę w Polsce sprawuje obecnie junta, choć zaczynali mając demokratyczny mandat wyborczy. Nie mają go po skasowaniu art. 7 i 10 konstytucji.
Chyba nikt, komu bezprawie obecnego rządu i jego zaplecza politycznego nie zrobiło kaszanki z mózgu nie ma już wątpliwości, że mamy w Polsce tyranię. Nie, że będziemy mieli, tylko już mamy. W momencie, gdy rząd Donalda Tuska i jego polityczne zaplecze zanegowali artykuł 7. konstytucji (spłukali go po prostu w kiblu) jesteśmy już w świecie bezprawia, autorytaryzmu i zniewolenia. Artykuł 7. stanowi: „Organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa”. Otóż od 19 grudnia 2023 r. nie działają.
W ogóle konstytucja nie działa i nie działają ustawy. Działa tylko władza wykonawcza, podporządkowując sobie wszystkie inne, co w oczywisty sposób gwałci artykuł 10. konstytucji (ust.1.): „Ustrój Rzeczypospolitej Polskiej opiera się na podziale i równowadze władzy ustawodawczej, władzy wykonawczej i władzy sądowniczej”. Od około trzech tygodni Polska nie jest demokratycznym państwem. Można to nazywać tyranią, można dyktaturą, można systemem autorytarnym. Co wprost oznacza, że sprawców tego stanu rzeczy nie tylko można, ale trzeba postawić przed sądem, a zapewne nawet przed specjalnym trybunałem.
Przekroczona została granica oznaczająca, iż ta ekipa nie może już bezpiecznie przekazać władzy na demokratycznych warunkach, po wyborczej porażce, bo musiałaby trafić na ławę oskarżonych, a potem do więzienia. I nie, precedensu nie było. To jest pierwsza tyrania po 1989 r., a autorytarna władzę sprawuje rząd Donalda Tuska. Można więc zasadnie mówić o juncie. Tak, władzę w Polsce sprawuje obecnie junta, choć zaczynała mając wyborczy mandat. Ale nie mandat dla junty, tylko dla cywilnego rządu.
Wniosek o tyranii sformułował 4 stycznia 2024 r. na portalu Interia Rafał Woś. Napisał m.in.:
„Droga siły, zemsty i rozliczeń będzie zbyt łatwa. A przekonanie o własnej moralnej słuszności zbyt słodkie i upajające. A potem będzie już za późno. Potem nie będzie już można zawrócić. (…) Nowej władzy nikt (albo prawie nikt) nie patrzy na ręce. PiS miał przeciw sobie potężną zagranicę - Unię Europejską, liberalne zachodnie media, sieć Sorosa. A w kraju silną opozycję, sprzyjające jej media i opiniotwórcze elity. Paradoksalnie to PiS-owi służyło. To ich stawiało do pionu. (…) AntyPiS tego nie ma. Im nie będzie patrzeć na ręce ani zagranica, ani nie będą tego robiły liberalne media do spółki z Agnieszką Holland. A po przejęciu mediów publicznych z ręki PiS-u tych bezpieczników będzie jeszcze mniej. I to jest dramat naszych nowych władców. To jest ich przekleństwo. To już czyni z nich tyranów. Prawdziwych - nie wyimaginowanych. Oraz szalenie niebezpiecznych”.
Przypomnę, że już 21 grudnia 2023 r. podobne jak Rafał Woś wnioski wyciągnął politolog dr Michał Kuź oraz tego samego 21 grudnia niżej podpisany. Zbieżność ocen nie dziwi, bowiem każdy, kto nie ma kaszanki zamiast mózgu łatwo zauważy, że żadna władza w Polsce po 1989 r., poza tą obecną, nie przekroczyła granicy, za którą jest tyrania, jest autorytaryzm. Dr Michał Kuź napisał 21 grudnia 2023 r. na platformie X:
„Demokracja to system, w którym partie przegrywają wybory i oddają władzę. Bardzo się obawiam, że sprawy zaszły za daleko i obecnie rządząca koalicja już władzy oddać nie będzie mogła pod żadnym pozorem”.
Niżej podpisany ujął to tak 21 grudnia 2023 r.:
„Oni się już nie cofną. Przekroczyli bowiem granicę, za którą nie ma odwrotu. (…) Oni, czyli obecny rząd i parlamentarna większość tak bardzo pogwałcili prawo w Polsce, że gdy tylko oddadzą władzę, muszą trafić do więzienia. I oni to wiedzą. Dlatego będą brnąć w coraz większy zamordyzm i coraz brutalniejsze łamanie prawa oraz konstytucji. Oni wiedzą, że nie mogą już oddać władzy, czyli że jedynym wyborem jest dyktatura”.
I właśnie to robią.
Historia nas uczy, że wszystkie dyktatury czy tyranie zaczynają się od przekroczenia granicy prawa w takim miejscu, że nie mają już odwrotu, nie mają poczucia bezpieczeństwa. Dlatego muszą coraz mocniej trzymać społeczeństwo „za mordę” i utrzymywać władzę coraz brutalniejszymi metodami. Jeśli oddadzą władzę, muszą się liczyć z wyrokami i więzieniem. Dlatego to pierwszy rząd po 1989 r. znajdujący się w sytuacji, że pokojowe oddanie władzy już nie wchodzi w grę. A przecież będzie jeszcze gorzej.
Rządzących uratować może tylko stan wojenny, dyktatura nie przeprowadzająca wyborów albo w farsowej, oszukańczej wersji, wreszcie - zamach stanu bądź jakiś rodzaj puczu. To oznacza, że przez prawie cztery kolejne lata będzie przykręcanie śruby, będą represje i różne formy przemocy. T dyktatura nie ma wyjścia, bo przecież sami nie staną przed specjalnym trybunałem. Oczywiście naród może ich zmusić, by przed trybunałem stanęli, ale to już byłoby przekroczenie kolejnej granicy, czyli rodzaj powszechnej insurekcji. Jakimś wyjściem byłoby wyzerowanie wszystkiego, czyli nowe wybory parlamentarne. A potem już zgodnie z planem samorządowe, europejskie i w końcu prezydenckie (w 2025 r.). Tę tyranie można zatrzymać, ale czasu jest coraz mniej. Jeśli wyzerowanie nie nastąpi szybko, będzie już tylko gnijąca latami, coraz żałośniejsza dyktatura.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/677213-obecna-wladza-juz-urzadzila-w-polsce-tyranie