Ekonomista i polityk PiS Zbigniew Kuźmiuk w wywiadzie dla portalu wPolityce.pl komentuje niedawne zawirowania informacyjne wokół euro i wyjaśnia co ekipa Tuska może zrobić, by przeforsować rezygnację z polskiej waluty.
wPolityce.pl: Rozmawiamy dzień po takim dziwnym zamieszaniu jak Google źle zaindeksowało wartość polskiego złotego, wykazało błędnie nagły spadek wartości naszej waluty. Ale dzień później na „jedynkach” ważnych dzienników: Rzeczpospolitej i Dziennika Gazety Prawnej, na pierwszych stronach pojawiła się gorąca zachęta do szybkiego przyjęcia euro przez Polskę. Jak pan poseł to interpretuje?
To rzeczywiście jest ogromna presja tej nowej koalicji, a w szczególności Platformy, chyba samego Donalda Tuska, żebyśmy rozpoczęli procedurę wejścia do strefy euro, bo ona jest długa i skomplikowana, ale pewnie w przypadku Polski byłaby znacznie prostsza.
Byłaby przyspieszona?
Byłaby, tak sądzę, krajem wiodącym. Krajom Unii Europejskiej bardzo zależy na przyjęciu takiego kraju jak Polska, kraju z dużą gospodarką, silną gospodarką i silnymi rezerwami walutowymi w Narodowym Banku Polskim. Co więcej, ponieważ strefa euro, no co tu się dużo oszukiwać, kuleje w ostatnich paru paru latach, więc wejście Polski pokazałoby, że te wszystkie problemy zostały przełamane. Tak duży kraj decyduje się jednak przyjąć wspólną walutę, co oznacza, że jest nowa nadzieja, jeżeli chodzi o funkcjonowanie tego wspólnego, wspólnego pieniądza. Od dłuższego czasu te argumenty gdzieś tam się pojawiają, ale w momencie, kiedy szefem banku centralnego został pan profesor Glapiński z bardzo jasnymi poglądami w tej sprawie, oraz za rządów Prawa i Sprawiedliwości, ta presja zelżała. Natomiast w momencie, kiedy prezes Glapiński był kandydatem na drugą kadencję, wtedy rzeczywiście ta ostrość wypowiedzi, zwłaszcza u Donalda Tuska, była szczególna.
Wtedy wybrzmiały te słowa o „silnych ludziach”, którzy wyprowadzą prezesa NBP i po ostatnich wydarzeniach w TVP można już uznawać, że nie była to metafora.
Kiedy ta fraza padła, zresztą padła w moim rodzinnym Radomiu, byłem zszokowany, że człowiek, który był 7 lat premierem wielkiego kraju w środku Europy, a później przez pięć lat kierował pracami Rady Europejskiej, pozwala sobie na tego rodzaju stwierdzenia. Nawet mówiąc szczerze, wtedy, kiedy kiedy było expose, zadałem mu pytanie i zamierzał na nie odpowiadać. Później powiedział, że odpowie na piśmie. Do tej pory nie otrzymałem odpowiedzi na pytanie co premier miał wtedy na myśli.
Później ta retoryka nieco zelżała ale widać wyraźnie, że prezesa Glapińskiego chętnie by się pozbyto.
Czy jednak da się wprowadzić walutę euro przy obecnym prezesie NBP?
Nie jest możliwe przy sprzeciwie Narodowego Banku Polskiego, no i w przypadku Polski wymaga to zmiany konstytucji, także ustawy, którą najprawdopodobniej zatrzymałby pan prezydent, więc w ten sposób raczej nie spodziewam się tych działań. Natomiast próba wprowadzenia do NBP innej osoby, być może bardziej spolegliwej i bardziej otwartej na problem.
Mamy więc dwa kroki do wejścia do strefy euro. Pierwszym jest wejście do korytarza walutowego, systemu ERM II. Decyzją ministra finansów i prezesa Narodowego Banku Polskiego kraj zwraca się do Europejskiego Banku Centralnego, z deklaracją że rozpoczyna procedurę wejścia. Wtedy ustala się w poufnych rozmowach kurs i jesteśmy w systemie ERM II. Jesteśmy zobowiązani bronić kursu swojej waluty. Szacuje się, że przez około 2 lata z odchyleniami kurs może się zmieniać plus minus 15%. Wtedy Narodowy Bank Polski byłby za to odpowiedzialny. Jak widać, ten krok nie wymaga żadnych wielkich rzeczy ani zmiany konstytucji, ani zmiany ustaw, ani ani jakiejś procedury parlamentarnej. Tak naprawdę wejście do tego systemu przesądza o konieczności przyjęcia wspólnej waluty za jakiś czas, bo następuje tzw. proces dostosowawczy, w szczególności w sferze gospodarczej.
Możemy mówić o przekroczeniu Rubikonu?
Nie będzie odwrotu, bo wtedy gospodarka ponosi pełne koszty tego dostosowania. To trwa jakiś czas i skoro ponieśliśmy te koszty, skoro poziom życia ludzi także spadł, bo nie ulega dla mnie wątpliwości, że wejście do strefy euro to obniżenie poziomu życia większości Polaków, to nie ma później sensu tego procesu odwracać. Ponieśliśmy koszty, a teraz już jak wejdziemy, to osiągniemy jakieś korzyści, np. z niskich stóp procentowych.
Ile stracą Polacy na ewentualnym wejściu do strefy euro? Co się stanie z polskimi rezerwami walutowymi, w tym z 300 tonami złota, zgromadzonymi przez Narodowy Bank Polski?
Zobacz cały wywiad!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/677091-tylko-szef-nbp-stoi-na-drodze-do-przyjecia-euro-wazny-glos