Dziwne to wszystko. Skoro Tomasz Grodzki to uczciwy człowiek, postępujący zgodnie z etyką lekarz, człowiek, któremu nie można postawić żadnego zarzutu sprzeniewierzenia się przysiędze Hipokratesa, dlaczego nie chce tego udowodnić? Dlaczego woli żyć z piętnem łapówkarza oraz narażać siebie i swoją partię na nieustanne przypominanie swoich korupcyjnych zachowań? Czemu wybiera łatkę zachłannego koperciarza, drżącego ze strachu przed odpowiedzialnością?
Jedyna sensowna odpowiedź, jaka się narzuca, brzmi: bo jest winny, a dowody niepodważalne.
Gdyby było inaczej, zrzekłby się immunitetu i rozbił w pył zarzuty, jakie chciała mu postawić prokuratura. Stanąłby przed sądem i dowiódł, że prokuratorzy chcieli go „upolować” politycznie.
Co więcej, właśnie dziś, gdy koalicja 13 grudnia jest już u władzy, miałby ułatwione zadanie. Bo też w sądach mógłby znaleźć bardziej przychylnych sobie sędziów.
On tego nie robi. A partia-matka, zgodnie z doktryną Neumanna, go w tym wspiera. Dlatego ponowny wniosek prokuratury o uchylenie immunitetu byłemu marszałkowi nawet nie został przez Senat rozpatrzony. Wcześniejszy – złożony jeszcze w 2021 r., w 2022 r. został utopiony głosami senackiej większości, która nie zgodziła się, by Grodzki mógł się oczyścić z zarzutu okradania pacjentów.
Jak sytuacja wygląda dziś? Do sądu trafił akt oskarżenia ws. korupcji w Specjalistycznym Szpitalu im. prof. Alfreda Sokołowskiego w Szczecinie w latach 2008-2019. Grodzki był tam do 2016 r. dyrektorem.
Według prokuratury Grodzki był centralną postacią mechanizmu, polegającego na przyspieszaniu operacji związane z leczeniem otyłości w zamian za wpłatę 10 tys. zł na działająca w szpitalu fundację. Objęci aktem oskarżenia ordynator i szefowie fundacji mieli działać właśnie na polecenie Grodzkiego. To późniejsza „trzecia osoba w państwie” miała być pomysłodawcą i inicjatorem przestępczego procederu.
Pan doktor przyjmował wpłaty w gotówce od pacjentów.
(…) Podejrzenia prokuratury wzbudził fakt, że pacjenci wpłacali takie same kwoty, a przecież mogli wnieść dobrowolny datek w dowolnej wysokości. Wpłacających łączyło też to, że kilka miesięcy po wpłacie byli operowani, podczas gdy osoby, które nie płaciły, oczekiwały na zabieg około 2 lat
— poinformował Marcin Lorenc z Prokuratury Regionalnej w Szczecinie w odpowiedzi na skandaliczne wystąpienie Grodzkiego, w którym stwierdził:
Ta sprawa to ostatnie podrygi PiS-owskiej prokuratury przed tym, jak wróci normalna, niezależna prokuratura
Za zabiegi szpitalowi płacił NFZ, więc pacjenci nie powinni byli płacić dodatkowo nic. A jednak byli do tego zmuszani, jeśli nie chcieli czekać. Co dalej działo się z ich pieniędzmi (na konto fundacji trafiło w sumie 2,3 mln zł)?
Część trafiła do poszczególnych lekarzy, a blisko 900 tys. zł na konto biura podróży, które organizowało wyjazdy personelowi szpitala m.in. do RPA, Kanady i na Alaskę. Brał w nich udział również sam Grodzki.
Dodajmy, że śledztwo ws. operacji na otyłość to drugie postępowanie dotyczące korupcji w szczecińskim szpitalu, będące „odpryskiem” wcześniejszego, które zostało zawieszone po tym, jak senatorowie nie zgodzili się na uchylenie Grodzkiemu immunitetu. W tamtym śledztwie prokuratorzy ustalili, że prof. Grodzki osobiście przyjmował łapówki od pacjentów bądź ich bliskich za dużo poważniejsze operacje.
Sprawa Tomasza Grodzkiego to najjaskrawszy przykład nadużywania immunitetu, chowania się za nim w sytuacji ciężkich podejrzeń karnych.
A jej kolejną odsłonę poznajemy w dniach, w których trwa próba bezprawnego wsadzenia do więzienia byłych szefów CBA Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika za to, że tropili przestępcze układy polityczno-biznesowe.
Oto państwo Tuska w pigułce. Ścigający korupcję mają trafić za kraty, bo są politykami wrogiego obozu, a nasz skorumpowany lekarz i polityk w jednym, ma nawet nie być oskarżonym. Demokratura na pełnej…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/677083-dlaczego-grodzki-woli-zyc-z-pietnem-lapowkarza