„Całuję twoją dłoń, madame…” - któż nie zna tego przed- i powojennego przeboju? Śpiewali go Bodo, Żabczyński, Fogg, a później także Holoubek czy Fronczewski. Wszyscy znają. I wszyscy wiedzą, że całowanie kobiet po rękach to nasza, polska specjalność.
Ostatnio potwierdził to niejaki Jacek Krakowiak, gastarbeiter usuwający popowodziowe szkody na trakcji kolejowej w Saksonii-Anhalt. Jego plac budowy odwiedziła kilka dni temu Angela Merkel. Gdy witała się z naszym Krakowiakiem, ten... buch panią kanclerz w mankiet. A jak! Bo to u nas „szeroko rozpowszechniona tradycja”, wyraz „uznania, szacunku, podziwu, przyjaźni, uprzejmości” itp. - skomentowała jedna z opiniotwórczych gazet w RFN, a po niej niemal cała niemiecka prasa. Temat „polskiego pocałunku” podchwyciły też nasze media, z głównymi wydaniami telewiadomości włącznie. „Jakiż piękny gest”, jaka „elegancja”, „galanteria” i „rycerskość”, „czy tysiące Polaków żyjących i pracujących w Niemczech przywróci nam nieco kultury w obejściu mężczyzn z kobietami?”, spytał sobie a muzom dziennik „Die Welt”.
I jest hit lata. Przy okazji, po obu stronach Odry przypomniano tzw. hołd berliński - „Handkuss” (pocałunek w rękę) wykonany przez premiera Donalda Tuska. Jako polityczny „salonowiec” czuję się w obowiązku dorzucenia swoich pięciu groszy w tej sprawie. Tusk nie jest akurat z mojej bajki, jednak gwoli zachowania obiektywizmu muszę go wziąć w obronę: po pierwsze, premier zgiął się w pasie na kiścią dłoni madame Merkel nie w Berlinie, lecz podczas powitania tuż przed unijną konferencją w Brukseli, a po drugie, pani kanclerz była i jest całowana po rękach nie tylko przez niego.
Jednym z ostatnio całujących był poruszający się obecnie na wózku inwalidzkim z uwagi na choroby i wiek ekskanclerz Helmut Kohl. Jest to tym bardziej intrygujące, że Kohl został de facto zrzucony z partyjnego piedestału właśnie przez Merkel, po wybuchu afery łapówkarskiej w ich wspólnej, chadeckiej unii CDU. Do wręcz celebrujących ten gest i to na obu dłoniach szefowej rządu RFN należał Jacques Chirac - i to niezależnie od tego, że oboje za sobą nie przepadali i prezydent Francji dałby wszystko, by u władzy pozostał w Niemczech jej poprzednik Gerhard Schröder. Podobnie rzecz ma się z tego rodzaju wyrażaniem szacunku wobec Merkel przez urzędującego premiera naszych bratanków, Madziarów, Viktora Orbana, który zapewne ma świadomość, że do ulubieńców Niemców, ostro krytykujących jego politykę, to on nie należy. Pocałunki na dłoni Merkel składali też m.in. król Hiszpanii Juan Carlos I, szef Europejskiego Banku Centralnego Jean Claude Trichet, czy nasz śp. prezydent Lech Kaczyński - i to aż trzykrotnie: pierwszy raz, gdy gościł panią kanclerz w Juracie, potem podczas jego oficjalnej wizyty w Berlinie, oraz w Baden, gdzie spotkali się na rocznicowej fecie NATO.
W hicie tegorocznego lata z „polskim pocałunkiem” prawdą jest tylko to, że u nas ten szarmancki obyczaj jest rzeczywiście „szeroko rozpowszechnioną tradycją” i, że w naszym kraju dłonie pań całują nie tylko przedstawiciele high society. Co do pytania dziennika „Die Welt”, czy Polacy przywrócą Niemcom „nieco kultury w obejściu mężczyzn z kobietami?”, również należałoby dorzucić kilka słów. Po prawdzie, słynny przebój „Całuję twoją dłoń, madame” nie wyszedł z Polski, lecz właśnie z Niemiec. Jest to kompozycja Ralpha Erwina, pierwowzór tekstu napisał Fritz Rotter, a spopularyzował go film z 1929 r. pod tym samym tytułem. Główną, żeńską rolę zagrała w nim Marlena Dietrich. Była to historia burzliwego romansu niemieckiej damy z wyższych sfer z kelnerem, byłym carskim oficerem, emigrantem z Rosji po Rewolucji Październikowej. Co ciekawe, był to jeden z ostatnich filmów niemych, który został wyposażony w krótką ścieżkę dźwiękową - nagraniem słynnego później tanga. Wówczas zaśpiewał je znany austriacki tenor Richard Denemy vel Richard Tauber. Nawiasem mówiąc, Dietrich nienawidziła nazistowskiej III Rzeszy, wyjechała do USA i czynnie wspierała amerykańskich żołnierzy na frontach II wojny światowej.
A propos III Rzeszy, do obcałowujących namiętnie dłonie pań należał również Adolf Hitler i jego świta, a do często całowanych przez Führera należała uwielbiana o przez niego, nasza słynna rodaczka, Barbara Apolonia Chałupiec, znana w świecie jako Pola Negri. Dietrich i Negri jakby minęły się w drodze z i do III Rzeszy... Czy z tego względu Niemcy tak skutecznie wykorzenili u siebie ów obyczaj wyrażania szacunku wobec kobiet? Tak czy siak, skoro sami zastanawiają się, czy my, Polacy, przywrócimy im „trochę kultury” - osobiście nie mam nic przeciw temu, nie tylko w kwestii traktowania płci pięknej, lecz w ogóle w szerszym kontekście naszej wspólnej historii...
Klaser
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/67688-polski-hit-lata-w-niemczech
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.