„Można protestować, demonstrować, ale obawiam się, że mając mandat na cztery lata rządzenia będą łamać prawo notorycznie. Widzimy przecież tę chęć działania pozakonstytucyjnego i przyzwolenie na to ośrodków zewnętrznych. Obecną władzę w Polsce bardzo to ośmiela” - ocenia w rozmowie z portalem wPolityce.pl możliwości przeciwdziałania łamaniu prawa i konstytucji w Polsce prof. Mieczysław Ryba, historyk, wykładowca Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
wPolityce.pl: W nagraniu na Nowy Rok dla TV Trwam mówi Pan Profesor - jako swoiste przesłanie dla Polaków - że katolicy świeccy muszą coraz mocniej zabierać głos wobec prób „rewolucjonizowania, wywrócenia wszystkiego, co naturalne, co Pan Bóg stworzył”. Dotyczy to także kwestii naszej polityki? Co w tym kontekście wydaje się dziś szczególnie groźne?
prof. Mieczysław Ryba: Wydaje się, że warto by najpierw podjąć generalną refleksję - z czym mamy do czynienia w kontekście wyborczym, ale głębiej, niż tylko zastanawiając się, kto wygrał, kto przegrał i dlaczego?
Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że w tle minionych wyborów, ich wyników i związanych z nimi obecnych wydarzeń, mieliśmy i mamy potężne starcie w Polsce sił patriotycznych i kosmopolitycznych. Te patriotyczne z natury rzeczy szukają spraw tożsamościowych. I tak też było za rządów PiS. Widzimy to w przekazie historii, w edukacji, w kulturze, muzealnictwie i wielu innych dziedzinach. Drugi, kosmopolityczny obóz, z jednej strony opiera się o pewne marzenia wpisania się w budowę imperium europejskiego z definicji likwidująco państwa narodowe i potrzebującego do tego się odwoływać, a po drugie – obóz ten oparty jest o ideologię neomarksistowską. Ta z kolei dąży do wyeliminowania chrześcijaństwa jako konkurencji. Ta ideologia funkcjonuje jako religia i nie znosi konkurencji. Podważa wszystkie struktury i wspólnoty – rodzinną, małżeńską, narodową, Kościół itd. - uważając je za opresyjne. Mamy więc swojego rodzaju wojnę religijną, która przekłada się następnie na kulturę.
To są rzeczy, które w ideologii multikulturalizmu czy rewolucji seksualnej, czy innych tego odmian, są właśnie podważane. I to jest ta batalia, która odbywa się na naszych oczach. Widzimy więc, jak obóz kosmopolityczny, który przejął władzę, jako pierwsze decyzje każe ściągać krzyże, jak było w urzędzie wojewódzkim w Lublinie, czy próbuje ograniczać lekcje religii w szkołach. Mamy też temat Funduszu Kościelnego czy nauczania w szkołach Historii i Teraźniejszości – wszystko to, co stanowi o tożsamości patriotycznej Polaków.
Z tym wszystkim mamy do czynienia i będziemy mieć do czynienia w – jak się wydaje – w coraz bardziej zaostrzonej formie. Jak widać i z perspektywy ministerstw, i z perspektywy mediów, i pewnych forsowanych trendów, taką wojnę się nam szykuje. I jest to wojna niesamowicie poważna i ważna jeśli mówimy o naszej przyszłości.
W jaki sposób, podejmując które działania w tej sytuacji powinna - Pana zdaniem - działać w rozpoczętym roku polska prawica, obóz patriotyczny?
Nade wszystko – o czym wyżej – Zjednoczona Prawica i jej elektorat musi sobie głębiej uświadomić fakt i realia wspomnianego starcia. Po drugie - trzeba dobrać adekwatną do współczesności metodologię. Mam tu na myśli np. niegranie wciąż na jedną partię z silnym centrum decyzyjnym, bez szukania i doklejania różnych środowisk, które nie są partyjne, a funkcjonują jakby poza obiegiem partyjnym, a w różnych miejscach uczestniczą w tych zmaganiach bardzo skutecznie. PiS takich środowisk potrzebuje. To trzeba po prostu przemodelować. To nie może być oparte jedynie na bardzo wąskich zasobach kadrowych, bez fluktuacji elit, doboru i młodych i sprawnych intelektualnie osób. Wydaje się, że istniejący model scentralizowanej struktury, gdzie gra się na jedną partię, jest już mało skuteczny. Widzimy to także w innych państwach. Poza Węgrami, w innych państwach ktokolwiek nie rządzi, także prawica mocno konserwatywna, szuka i znajduje jakiś koalicjantów.
Jak możemy obronić prawo i konstytucję wobec obecnych wydarzeń, kiedy sam minister sprawiedliwości i - nota bene – były Rzecznik Praw Obywatelskich przymyka oczy na łamanie prawa i praw obywatelskich choćby gdy chodzi o pluralizm w mediach?
Można protestować, można demonstrować, ale obawiam się, że mając mandat na cztery lata rządzenia będą te prawa łamać notorycznie. Wiele wskazuje na to, że aby przywrócić ład, porządek, poszanowanie prawa, potrzebna będzie zmiana władzy. Widzimy przecież tę chęć działania pozakonstytucyjnego i przyzwolenie na to ośrodków zewnętrznych. Obecną władzę w Polsce bardzo to ośmiela.
Jakie cele mogą mieć te „ośrodki zewnętrzne”?
Wyczyszczenie, eliminację w Polsce tej prawicy, która np. nie chce superpaństwa. Dlatego pozwala polskiemu rządowi na działania pozakonstytucyjne. Naprawdę obawiam się, że aby to powstrzymać, potrzebna będzie dopiero zmiana władzy.
Jak to wszystko ma się do deklaracji premiera Donalda Tuska w jego orędziu na Nowy Rok, że zjednoczy naród?
To tylko słowa, wbrew którym idą czyny. Wszystko, co obecnie robi premier Tusk i jego rząd, nastawione jest na gigantyczną konfrontację. Weźmy choćby przykład starań o wyrzucenie polowy lekcji religii ze szkół. To daje połowę nauczycieli religii do zwolnienia. Tak się jedna ze sobą ludzi? Nawet w Austrii, która jest o wiele bardziej zateizowana, niż Polska, mamy dwie lekcje religii tygodniowo. Podobnie likwidacja publicznej telewizji. On to robi, by jednoczyć ludzi? Mówienie premiera Tuska o pojednaniu odbieram jako ironię.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/676644-prof-ryba-mozliwe-ze-praworzadnosc-wroci-ze-zmiana-wladzy