Szef unijnej dyplomacji boi się wyborów do Parlamentu Europejskiego. Według niego wygrana prawicy, wojna na Ukrainie i konflikt na Bliskim Wschodzie mogą zagrozić istnieniu Unii. Ze strachu przed nieznanym Europejczycy zagłosują bowiem hormonami.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Uwaga, uwaga nadchodzi rok grozy 2024 - ostrzega Wysoki Przedstawiciel Unii do Spraw Zagranicznych i Bezpieczeństwa Josep Borrell. W listopadzie wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych może wygrać Donald Trump, a prawica czerwcowe do Parlamentu Europejskiego. Unijny dyplomata dał występ na corocznej konferencji francuskiego magazynu „Le Grand Continent” gdzie podzielił się swymi mniemaniami, a zwłaszcza obawami co do przyszłości Unii.
Jego analizy i przemyślenia nie mają żadnej wartości merytorycznej, ale dają wgląd w stan umysłowości władców Europy. Inaczej mówiąc możemy się dowiedzieć, co tam im się w główkach roi. Wpływ na świat, a więc i na nas, ma nie tylko obiektywna rzeczywistość, ale też jej postrzeganie. Nawet Borrell o tym wie, o czym mogła przekonać się zgromadzona we włoskiej Aoście publiczność.
Głosowanie hormonami
Otóż wedle unijnego dyplomaty, czerwcowe wybory może wygrać prawica, bo jej głupawy elektorat będzie głosował pod wpływem strachu. Media pokazują świat pełen zagrożeń - a to wojna na Ukrainie, a to wojna na Bliskim Wschodzie, więc ludzie się boją, a jak się boją to instynktownie poszukują bezpieczeństwa i dlatego zwracają się w stronę tych, którzy mogą je zapewnić. Czyli w domyśle prawica, więc głupio ją wybierają. Głosujący na prawicę, nie dokonają wyboru intelektualnego, czy moralnego, ale wedle owego hiszpańskiego socjalisty wyboru fizjologicznego.
Boję się strachu. Boję się, że Europejczycy zagłosują ze strachu. To naukowo udowodnione, że w obliczu nieznanego i niepewności wyzwala się hormon strachu, który wzywa (organizm) do poszukiwania bezpieczeństwa.
Tak więc mamy naukowo udowodnione, że jeśli wygra prawica, to z powodu jakichś tam nieracjonalnych emocji, a nie dlatego, że obecni władcy Unii doprowadzili ją na skraj katastrofy. Według eurokraty wygrana w Europie prawicy byłaby nawet czymś gorszym niż ponowne zwycięstwo w wyborach prezydenckich Donalda Trumpa. Ten hormonalny strach ma być wywoływany nielegalną imigracją i coraz gorszymi warunkami życia. Co gorsza, media zamiast uspokajać, kołysać wystraszonych do snu, to jeszcze o zagrożeniach informują.
Atakuje nas medialny świat zagrożeń, z którego dowiadujemy się o codziennych zbrodniach zła lub wojny, co wywołuje kierowaną strachem hormonalną aktywność .
A wtedy co? Otóż:
Partie mogą grać na ludzkim strachu, oferować złe rozwiązania dla rzeczywistych problemów i pozyskać poparcie europejskiego społeczeństwa.
Tymczasem tacy jak Borel mogą przedstawić przejrzystą analizę sytuacji. Inaczej mówiąc głębokie intelektualne spojrzenie, a nie jakiś tam byle lek na zaburzenia hormonalne. Kto jest zestrachanym przygłupem, to głosuje na prawicę, a kto kierującym się racjonalną analizą intelektualistą to wybiera Borrella i największą władczynię Europy Ursulę von der Leyen.
Unia ostatecznym przeznaczeniem
Borrell mówił też o wojnie na Ukrainie i o tym jakim zagrożeniem dla Europy jest Rosja. Przynajmniej tyle dobrego, że zdaje sobie z tego sprawę, ale nie mogło też zabraknąć stwierdzeń absurdalnych, wręcz groteskowych albo też całkowicie zakłamanych. To zależy od intencji i przyczyn. Nie wiadomo czy Borrell mówił o tym, że tylko członkostwo w Unii może dać Ukrainie bezpieczeństwo, bo jest zwyczajnie głupi, czy tez dlatego, że chce jak Niemcy zwodzić Kijów i oszukiwać.
Zostanie członkiem Unii jest dla Ukrainy największą gwarancją bezpieczeństwa jaką możemy zaoferować.
Eurokrata mówi to w sytuacji, gdy Unia nie jest w stanie dostarczyć Ukrainie obiecanej amunicji, a konstruowany po ponad 2 latach wojny pakiet pomocy został zablokowany przez Węgry. Wszyscy podejrzewają, że Orban wykonuje tę brudną robotę na polecenie Berlina.
Być może Borrell, podobnie jak von der Leyen uważa, że przynależność do Unii nie jest kwestią wyboru przed jakim stoją narody, ale ich przeznaczeniem. To przekonanie Niemki o nieuchronności i dziejowym przeznaczeniu budzi dziwne konotacje. Hiszpan, uznawany nawet przez bardzo prounijne „Politico”, za skrajnie nieudolnego dyplomatę/eurokratę, być może tylko powtarza pompatyczne frazesy, które słyszy w Brukseli i Berlinie. Według Borrella Rosja Putina zagraża nie tylko Ukrainie, ale i demokracji w Europie. Te uwagi przypominają infantylne zawołania jakoby Ukraina biła się nie tyle o swą wolność, niepodległość, ale o wejście do Unii. Coś jak powstańcy warszawscy walczący o LGBT coś tam.
Nad Europą oprócz wyborów hormonalnych i wojny na Ukrainie jak miecz Damoklesa wisi też konflikt na Bliskim wschodzie. Ta mieszanka organicznego strachu głupich Europejczyków i zbrojnych starć stanowi egzystencjalne zagrożenie dla Unii. Nie bardzo wiadomo jak walki w Gazie mają się do funkcjonowania samej Unii (pomijamy globalne zależności, bo te są oczywiste), ale nie szkodzi. Unijny dyplomata może sobie co tam chce opowiadać.
To, iż Borrell mówił, że rozwiązanie konfliktu izraelsko-palestyńskiego musi być narzucone z zewnątrz - przez świat arabski, Stany Zjednoczone i Europę (Unię), jest bez znaczenia, bo to człek znaczenia na świecie i autorytetu pozbawiony. Taka tam unijna pacynka. Gdyby te słowa padły z ust jakiegoś poważnego dyplomaty, mogłyby być przedmiotem dyskusji, analiz, a Izrael zareagowałby pewnie z oburzeniem, ale to co mówi Jego Nieudolność Wysoki Przedstawiciel Unii ds. Zagranicznych nic nikogo nie obchodzi. Zwłaszcza, że towarzyszyły temu skrajnie głupie stwierdzenia, iż Hamas jest „ideą” czyli ruchem ideologicznym i politycznym, a nie organizacją terrorystyczną, więc walczyć z nim należy ideami, a nie bronią.
Merytorycznie wystąpienie Borrella było infantylne, banalne, momentami żałosne. Poświeciliśmy mu jednak uwagę bo dobrze oddaje mentalność władców Europy - ich pychę, poczucie wyższości, przekonanie o swej wyjątkowości - kto nie z nami, ten zestrachany głup, ale też pokazuje, iż to właśnie oni się boją. Dociera do nich, że mogą przegrać. Że ta przegniła, skorumpowana konstrukcja, którą tak ochoczo klecą może zwyczajnie się zawalić.
Mówiąc o Ukrainie a zwłaszcza o Gazie, Borrell jakby próbował usprawiedliwiać spodziewaną klęskę i wmawiać, że jeśli obecni władcy Europy przegrają, to nie dlatego, że doprowadzili ją na skraj upadku, ale dlatego, że Europejczycy się boją, hormony im buzują, a na Ukrainie i Bliskim Wschodzie toczą się wojny.
A Borrell i władcy Europy rzeczywiście mogą się bać buntu poddanych. W wielu krajach czerwcowe wybory do Parlamentu Europejskiego może wygrać prawica, albo ugrupowania uniosceptyczne.
Prawica wystartuje jako faworyt w Holandii - antyestablishmentowe Partia Wolności, Nowa Umowa Społeczna i Ruch Rolników Obywateli. W Szwecji drugim co do siły ugrupowaniem są zdecydowanie antyunijni Szwedzcy Demokraci, którzy wspierają mniejszościowy rząd prawicy - Umiarkowanej Partii Koalicyjnej, Chrześcijańskich Demokratów i Liberałów. W Finlandii rządzi układanka Partii Koalicji Narodowej i antyunijnej, narodowej Partii Finów. Socjaldemokraci zajęli w czerwcowych wyborach dopiero 3 miejsce.
We Francji na czele sondaży jest antyunijne Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen, a mniejszościowy, podtrzymywany przez Macrona gabinet Elizabeth Borne tylko trwa. Prawica rządzi we Włoszech - Bracia Włosi, Forza Italia, którą zakładał Berlusconi i antyunijna Liga Matteo Salviniego. W Hiszpanii nieudolność prawicy, która wygrała lipcowe wybory sprawiła, że rządzić może mniejszościowy gabinet socjalistów i komunistów. Przedterminowe wybory krajowe czekają Portugalię, bo socjalistyczny rząd António Costy padł w listopadzie w wyniku wielkiej afery korupcyjnej. W skandal łapówkarski zamieszany jest sam premier.
W Niemczech systematycznie rośnie poparcie dla AfD. Zwalczana przez establishment, antyimigrancka Alternatywa dla Niemiec jest już drugim co do popularności ugrupowaniem nad Łabą i Renem. W Polsce faworytem pozostaje PiS, a na Węgrzech Fides.
Obecne sondaże i układy polityczne w poszczególnych krajach niczego nie przesądzają, ale pobieżne kalkulacje wskazują, że zagrożona może być pozycja odwiecznych władców Unii - sojuszu Partii Ludowej, której szefuje Niemiec Weber i socjalistów. Oczywiście dla władzy Ludowcy od Webera gotowi są związać się nawet z komunistami - tak jak PO, ale europejska prawica, konserwatyści wydają się być jak nigdy bliscy przewodzenia w Unii, więc Borrell, Michels, von der Leyen rzeczywiście mają powody do obaw.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/676292-hormonalne-wybory-do-parlamentu-europejskiego