„Art. 19 i 20 Ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora nie definiuje jasno czasu, w którym parlamentarzysta może kontrolować daną instytucję – np. 5 godzin na dobę, 12 godzin na dobę, 24 godziny na dobę czy nawet non stop przez tydzień czy miesiąc. Nas nie można ograniczać. A jeśli pan Kobosko uważa inaczej, pokazuje to, że czegoś się boi. Pytanie, czego się boi” - mówi portalowi wPolityce.pl Jan Mosiński, poseł PiS, który uczestniczył w kontroli w MKiDN.
wPolityce.pl: Z tego, co wiemy z rozmowy z posłem Kowalskim, który również uczestniczył w kontroli w MKiDN, przez cztery godziny nie wydano Panom Posłom zapisów z monitoringu oraz nie udostępniono księgi wejść i wyjść. Pozostaje powtórzyć pytanie: co ukrywa płk. Sienkiewicz?
Jan Mosiński: Dwie czynności, zdawałoby się, proste – udostępnienie posłom dokonującym interwencji w MKiDN księgi wejść i wyjść oraz zapisów z monitoringu, kto wjeżdżał na teren ministerstwa i z niego wyjeżdżał 19 grudnia 2023 r. w godzinach 22:13-23:59.
Czekaliśmy cztery godziny, aby dowiedzieć się, że jest to niemożliwe, bo pracownik obsługujący monitoring w dłuższym czasie – bo nagrania i dane „zapętlają się” i odkładają w systemie – jest nieobecny, ponieważ przebywa na urlopie. No, ale skoro jest na urlopie, powinien chyba mieć zastępstwo? Jeśli chodzi o książkę wejść i wyjść, to też był problem, aby nam pokazać, kto w tym dniu wchodził i wychodził od pana ministra. Dla osób, które nas obsługiwały trudnością było także sporządzenie dla nas wydruku pracy kierowcy – kiedy pan minister przyjechał do resortu, kiedy go opuszczał itd.
Kolejny obszar jakiejś totalnej niemożności, niewiedzy, która sprawia, że mam pewne daleko idące podejrzenia, że mogło dojść do poświadczenia nieprawdy, a mianowicie sporządzenia aktu notarialnego w innym miejscu niż jest opisane. Trudno bowiem dotrzeć nam do dokumentów, które pozwoliłyby to zweryfikować.
Będziemy dalej podejmować kontrole i rozszerzymy je o kilka kolejnych aspektów dotyczących tej sprawy. Będziemy konsekwentni w dążeniu do wyjaśnienia tej kwestii, od momentu przyjęcia uchwały przez Sejm, opuszczenie budynku parlamentu przez płk. Sienkiewicza, dotarcie do Ministerstwa Kultury, odbycia walnych zebrań akcjonariuszy, sporządzenia protokołów, załączników.
Znakiem zapytania otaczam na razie kwestię możliwości udziału w posiedzeniach „odwoływanych” członków zarządów i rad nadzorczych Telewizji Polskiej, Polskiego Radia i Polskiej Agencji Prasowej, bo w myśl Art. 406(6) Kodeksu Spółek Handlowych, mają oni prawo uczestniczyć w tych posiedzeniach, na których są odwoływani, aby móc np. odnieść się do formułowanych wobec nich zarzutów. Tego też nie było. Czyli mieliśmy do czynienia z całą masą niewiedzy po stronie MKiDN.
Czyli minister Sienkiewicz nie zastosował się do KSH, na który sam się powoływał?
Wiele jest w tej sprawie sygnałów mówiących o tym, że prawo zostało złamane, ale szukamy potwierdzenia tych kwestii istotnych, które podnieśliśmy w piśmie informującym ministra, jaki jest zakres naszej interwencji poselskiej. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi na żaden z punktów. A to wskazuje, że jest jakaś blokada tych informacji, ale na pewno nie odpuścimy.
Ministerstwo powołuje się na 14-dniowe terminy zawarte w art. 20 Ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora, ale to są terminy dotyczące bardziej szczegółowych kwestii. A okazanie księgi wejść i wyjść i zapisów monitoringu, nie jest czynnością, która wymaga tak szczegółowych działań ze strony ministerstwa. Nie wiem więc, czego boi się płk Sienkiewicz i co ma do ukrycia, ale będziemy ten temat drążyć na pewno.
Jak wynika z informacji ze źródła portalu wPolityce.pl, rozważane są prowokacje wobec obrońców PAP i TAI. „Wśród rozważanych opcji są fałszywy alarm bombowy czy antyterrorystyczny, wywołanie pożaru i przymusową ewakuację przebywających w budynkach osób, wywołanie awantury, zamieszek, podrzucenie jakichś substancji” – wyliczał informator portalu. Czy faktycznie istnieje obawa, że obecna władza posunęłaby się do metod putinowskich czy łukaszenkowskich?
Te informacje, które dziś się u państwa pojawiają, dziwnie korespondują z wypowiedzią pana posła Koboski, który twierdzi, że sytuację w mediach publicznych należy „uporządkować”, „unormować”, a posłów fizycznie wyprowadzić z siedzib. Ale na jakiej podstawie?
Art. 19 i 20 Ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora nie definiuje jasno czasu, w którym parlamentarzysta może kontrolować daną instytucję – np. 5 godzin na dobę, 12 godzin na dobę, 24 godziny na dobę czy nawet non stop przez tydzień czy miesiąc. Nas nie można ograniczać. A jeśli pan Kobosko uważa inaczej, pokazuje to, że czegoś się boi. Pytanie, czego się boi.
Dziś mijają dokładnie dwa tygodnie od zaprzysiężenia rządu Donalda Tuska, a już dochodzi do sytuacji, na które zwracają uwagę zagraniczne instytucje i media, np. amerykańska prasa.
Zanim jeszcze zdążyli rozpocząć rządy, mieliśmy aferę wiatrakową, która jeszcze będzie gdzieś podnoszona, bo proponowane przez nich zapisy szkodzą polskim przedsiębiorcom, rolnikom i generalnie Polakom. Mamy aferę migracyjną, bo Tusk zgodzi się na przyjęcie pewnej liczby nielegalnych migrantów z Afryki czy Bliskiego Wschodu. I wreszcie: aferę dotyczącą odwoływania władz TVP z pogwałceniem prawa. Zwracał na to uwagę także prezydent Andrzej Duda, wskazując na totalny bałagan i pozakonstytucyjne działania rządzących. Ja nie mam nic przeciwko temu, żeby rząd, który przejmuje władzę, wprowadzał zmiany, jakie uważa za słuszne, ale nie można stawiać na głowie systemu prawnego i tworzyć sytuacji, gdy uchwała zostanie postawiona wyżej w hierarchii ważności aktów prawnych niż ustawa. Jeśli rządzący chcą dokonywać zmian kadrowych w mediach publicznych – proszę bardzo, niech przygotują projekt ustawy i będziemy nad tym debatować. A nie podejmować działania, które jako żywo przypominają obrazki z dyktatur.
Zresztą na temat wspomnianej przez Pana uchwały sam marszałek Szymon Hołownia mówił, że będzie ona tylko pewnym „wyrażeniem opinii Sejmu”. I okazało się inaczej?
Pamiętam moje debaty w mediach, które były jeszcze wówczas publiczne. Posłowie obecnej większości zapowiadali, że to będzie tylko uchwała kierunkowa, intencyjna, niemająca skutków prawnych. A tu, w akcie notarialnym, sporządzonym, jak wynika z jego treści – na terenie MKiDN – przywołuje się uchwałę Sejmu.
Okłamano nas, mówiąc, że to tylko dokument, który ma podkreślić wagę sprawy. Nie. To był dokument, który dał impuls do działań niezgodnych z prawem, co jest karygodne.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/676129-mosinski-co-ukrywa-i-czego-sie-obawia-plk-sienkiewicz