Zdumiewają padające w przestrzeni publicznej, „eksperckie” wezwania do faktycznej kapitulacji w sprawie mediów publicznych, kierowane pod adresem liderów Prawa i Sprawiedliwości.
Argumentacja znana od dawna, obecna w niemal każdej sprawie, sprowadzająca wszystko do kwestii wizerunkowych. Słyszymy, że ta bitwa ma znaczenie wyłącznie dla „twardego elektoratu”, zawsze przywoływanego z wyczuwalną wyraźnie odrobiną pogardy. Tak jak gdyby jedyną akceptowalną rolą najbardziej lojalnych wyborców PiS była pomoc różnej maści hochsztaplerom w operacjach przemieszczania obozu niepodległościowego do mitycznego „centrum”, przy jednoczesnym odpuszczeniu spraw najważniejszych. (Na marginesie: owo „centrum tak naprawdę nie istnieje; są tylko grupy ulegające silnym narracjom, ale bez sprecyzowanych długofalowo poglądów politycznych).
Sprawa jest poważna. Bitwa o media jest bitwą o sprawę zasadniczą: o państwo prawa. Jeśli koalicja 13 grudnia wygra łatwo, jeśli cena za to łomiarstwo okaże się niska, jeśli obóz niepodległościowy zaakceptuje siłową metodą przejmowania instytucji, będzie to koniec nadziei na jakąkolwiek zmianę w Polsce w namacalnej perspektywie. Szybko przejęte zostaną pozostałe niezależne instytucje. Potem na celu znajdą się silne tożsamościowo media polskie. Chwilę potem - media słabe tożsamościowo, ale też te choćby połowicznie niezależnie. Na końcu tej drogi jest po prostu delegalizacja PiS oraz wszelkich sił, które próbowałyby podjąć sztandar wolności i suwerenności.
Po tak wielkiej klęsce jak tak, która spotkała Polaków 15 października, liczenie na szybkie odwrócenie karty, na znalezienie błyskawicznej recepty na powrót do władzy, jest niebezpieczną złudą. Dziś cele trzeba definiować inaczej. A więc po pierwsze, ocalenie struktur, substancji, tkanki organizacyjnej. Po drugie, zatrzymanie zamordystycznych zapędów władzy, ocalenie wolności. Po trzecie, przejście w tryb opozycyjny, wymagający innych postaw, innego podejścia, innych metod. Po czwarte, potrzeba cierpliwości.
Kto liczy na szybkie odwrócenie 15 października, ten ryzykuje i frustrację, i prawdziwą klęskę. Dziś trzeba się bić o ocalenie demokracji i pluralizmu. Tylko wówczas, gdy PiS ocali państwo prawa przed zamachem spec-junty, klasyczna gra o władzę będzie miała sens. Jeśli w Polsce nie będzie wolności politycznej, nawet najlepszy wizerunek nic PiS nie pomoże. Dlatego absurdalne w dzisiejszej sytuacji analizy postaw społecznych nie mogą być uzasadnieniem dla dezercji i faktycznej kapitulacji.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/676081-jesli-te-metody-przejda-na-koncu-pis-czeka-delegalizacja