Ta sprawa miała być dowodem na sprawność funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Tymczasem, jak ustalił portal wSumie.pl, sprawa „niebezpiecznego terrorysty” została umorzona z powodu niepoczytalności chłopaka.
21-letni Artur Ł. został zatrzymany przez funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego tuż przed Euro 2012 w mieszkaniu, jakie dzieli z rodzicami i bratem na warszawskich Bielanach. W areszcie spędził prawie rok. Chociaż chłopak o wyglądzie 16-latka bał się wychodzić z domu (miał fobię społeczną), a całe dnie spędzał przed komputerem, zdaniem śledczych mógł stanowić zagrożenie terrorystyczne. Mimo że nie potrafił rozpalić grilla, był podejrzewany o konstruowanie bomby.
Właśnie dlatego sąd wciąż przedłużał areszt dla chłopaka. Nie widział w tym żadnego absurdu. Tłumaczył, że podstawą aresztowania była obawa matactwa i popełnienia przez podejrzanego przestępstwa o którym mowa w art. 258 paragraf 3 kodeksu postępowania karnego, czyli przestępstwa przeciwko życiu, zdrowiu albo bezpieczeństwu powszechnemu.
Gdy pytałem ówczesnego rzecznika prasowego Sądu Okręgowego w Warszawie sędziego Igora Tuleyę o to, czy zdaniem sądu chłopak wciąż stanowi zagrożenie usłyszałem krótką odpowiedź: „Tak, tak, tak...”
Nagle okazało się jednak, że chłopak zagrożenia już nie stanowi i sprawę można umorzyć. Szkoda tylko, że zajęło mu to tyle czasu. Artur Ł., oprócz wielomiesięcznej gehenny, nabawił się gronkowca złocistego, którym zaraził się w celi. Ma już usunięte 4 paznokcie.
Nic dziwnego, że rodzina chłopaka postanowiła ubiegać się o odszkodowanie.
Już wynajęliśmy adwokata, chcemy pójść z tą sprawą do trybunały w Strasburgu. Do tej pory nie uzyskaliśmy jasnej odpowiedzi, dlaczego mój brat spędził kilka miesięcy w areszcie, skoro niczego nie zrobił, a sprawa została umorzona -
mówi portalowi wSumie.pl Tomasz Łętowski, brat „polskiego dżihadysty”.
Teraz jednak warszawska rodzina ma znacznie większe problemy, niż perspektywa wyroku. Ojciec Tomasza i Artura – były wojskowy został niedawno skazany na 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 2 lata i 900 złotych grzywny za posiadanie amunicji. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że spraw toczyła się równolegle do śledztwa ws. Artura Ł. Amunicja, którą znaleziono w garażu Łętowskiego, próbowano niemal na siłę przypisać jego synowi, tak jakby komuś zależało na napisaniu scenariusza z niebezpiecznym terrorystą, składującym broń w roli głównej. Co ciekawe, była to amunicja należąca do sąsiada Łętowskich o której nikt już od dawna nie pamiętał. Ten element jednak świetnie pasował do układanki, jaką przygotowali funkcjonariusze ABW.
Pytanie tylko, czy gdyby nie kuriozalna sprawa domniemanego terroryzmu Artura, w ogóle stanowiłaby obiekt zainteresowania śledczych? W końcu to jedyny wyrok w sprawie, o której pisały niemal wszystkie gazety. Parafrazując klasyka, jaki kraj, taki Breivik (tudzież „dżihadysta”).
Aleksander Majewski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/67606-ujawniamy-kompromitacja-abw