Zakończenia negocjacji w prawie powołania nowego rządu w Holandii można spodziewać się dopiero w lutym. Wiele wskazuje na to, iż po raz pierwszy może go współtworzyć prawicowa, populistyczna Partia Wolności (PVV). Byłaby to całkowicie nowa, wyjątkowa sytuacja nie tylko w Holandii, ale też w całej Europie Zachodniej. Do tej pory takie ugrupowania były skazywane na pobyt w politycznym getcie.
Po zaskakującym zwycięstwie PVV w wyborach w Holandii przyszły prawdziwe schody. Wygraną trzeba bowiem skonsumować i utworzyć rząd, co w warunkach holenderskich jest sztuką dość trudną, bo dość powiedzieć, że do liczącej 150 posłów Izby Niższej Stanów Generalnych weszło aż 15 ugrupowań. Tworzenie poprzedniego rządu, którego premierem został jak zwykle szef Partii Ludowej Wolności i Demokracji Mark Rutte trwało aż 299 dni. Ten polityk to prawdziwy weteran takich rozmów i mistrz partyjnych intryg, więc nieprzerwanie od 13 lat w rożnych konfiguracjach stoi na czele gabinetów, często też mniejszościowych.
Beneficjentem takich układów i rozdrobnienia była Partia Pracy Fransa Timmermnasa, która mimo nędznego poparcia - zawsze w granicach ledwie 5- 6%, stale współtworzyła rząd. Wielokrotnie pisaliśmy o tym jak patologiczny, antydemokratyczny jest ustrój Unii, skoro człowiek o tak lichym poparciu we własnym kraju, może realizować swe obłąkańcze klimatyczne wizje (Fit for 55), współdecydować o niemal całym kontynencie i losach 450 milionów unijnych poddanych. To jednak na oddzielne opowieści, więc wróćmy do Królestwa Niderlandów.
Partia znienawidzona przez polityczny establishment
Wielkim zwycięzcą tegorocznych wyborów okazała się znienawidzona przez polityczny establishment i media, antyimigrancka, niepoprawna politycznie PVV, która zdobyła 23% głosów i 37 mandatów. Dotychczas w Zachodniej Europie takie nieprawidłowe ugrupowania jak PVV w Holandii, Szwedzcy Demokraci, hiszpański Vox, Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen we Francji, AfD w Niemczech bez wyjatku otaczane były przez jedynie słuszne partie głównego nurtu kordonem sanitarnym, wysyłane do politycznego getta. To była zawsze klinicznie czysta dyskryminacja. Nie miało znaczenia ile milionów ludzi na nie głosowało, jakie było ich poparcie, na zawsze miały funkcjonować na marginesie życia publicznego, bez prawa jakiegokolwiek wpływów na nie.
Teraz jest wielka szansa na to, iż przynajmniej w Holandii się to zmieni, bo są ugrupowania, które nie brzydzą się nieprawidłową partią Wildersa i prowadzą z nią rozmowy o rządowej koalicji. Wśród nich, ku zaskoczeniu wielu, jest Partia Ludowa premiera Rutte, który do tej pory wolał towarzystwo liberałów, czy socjalistów od Timmermansa i całkowicie wykluczał jakiekolwiek związki z Partią Wolności.
Wynik negocjacji nie jest przesądzony, ale biorą w nich udział aż 3 partie antyestablishmentowe. Są to oprócz PVV Wildersa Nowa Umowa Społeczna (NSC), na której czele stoi najpopularniejszy polityk kraju Pieter Omtzigt i Ruch Rolników Obywateli (BBB), wyrosły na sprzeciwie wobec masowego, przymusowego wywłaszczania farmerów i niszczenia holenderskiego rolnictwa. Ta ostatnia partia wygrała wiosną wybory samorządowe i tym samym do Wyższej Izby Stanów Generalnych.
Oprócz uczestnictwa w tych negocjacjach Partii Ludowej zaskakuje również to, że 8misji dobrej woli8 podjął się weteran socjalistów z Partii Pracy Ronald Plasterk, który został koordynatorem negocjacji. To on właśnie zapowiedział, że rozmowy zostaną zamknięte w lutym i wtedy być może dojdzie do sformowania gabinetu. Ewentualna koalicja będzie mogła liczyć nawet na 88 mandatów, czyli aż 13 więcej niż potrzeba do większości w Niższej Izbie.
Oczywiście wynik negocjacji i powstanie rządu nie są przesądzone, ale już teraz bezprecedensową sytuacją jest to, że uczestniczy w nich na pełnych prawach tak nieprawidłowe, antyimigranckie, antyunijne ugrupowane Wildersa. Wpływ na to niewątpliwie miały znakomite wyniki innych partii prawicy - Nowej Umowy Społecznej, która była faworytem wyborów i Ruchu Rolników Obywateli. Bez nich nie da się w Holandii rządzić, co oznacza prawdopodobny kres obłąkańczej polityki klimatycznej, oznaczającej przymusową likwidację tysięcy gospodarstw co siłą chciał przeprowadzać rząd Rutte.
To oznacza też w samej Holandii przełom przynajmniej mentalny. Jeszcze przed wyborami premier Rutte całkowicie odrzucał myśl o jakiejkolwiek współpracy z partią Wildersa. Po ogłoszeniu wyników lewica i centrum jak zwykle wpadły w histerię i ogłosiły koniec demokracji, czy też wielkie dla niej zagrożenie. Tak dzieje się zawsze - jest koniec demokracji, zamach, reżim, czy co tam, gdy w demokratycznych wyborach wygrywa partia nieprawidłowa jak PiS, Partia Wolności, czy nawet Bracia Włosi jak we Włoszech.
Będziemy bronić demokracji. Zajmijmy wspólne stanowisko przeciwko dyskryminacji, wykluczeniu i biedzie
mówił w swym powyborczym wystąpieniu do sojuszniczych socjalistów i komunistów Frans Timmermans i wzywał do zjednoczenia się przeciwko Partii Wolności.
Sama Holandia może wydawać się zbyt mała, nieistotna, ale spójrzmy na mapę Europy. W Szwecji rządzi prawica z liberałami, przy wsparciu Szwedzkich Demokratów. Ta antyunijna, antyimigrancka partia zdobyła w wyborach drugie miejsce, ale pozostaje poza rządem. Być może już nie w getcie, tylko w czyśćcu i szwedzka polityka ulega znacznemu przeobrażeniu. Po raz kolejny widać jak patologiczny jest ustrój samej Unii. Szwedzka komisarz, oddelegowana do Brukseli jeszcze przez poprzedni lewicowy rząd komunistka Ylva Johannson ogłasza wielki triumf i przyjęcie paktu imigracyjnego, a więc konceptu przymusowych przesiedleń nielegalnych imigrantów wewnątrz Unii. Tymczasem sam szwedzki rząd zapowiada deportacje nielegalnych imigrantów, a kraje, które nie będą chciały z powrotem przyjmować swych obywateli stracą jakąkolwiek pomoc Szwecji.
We Włoszech rządzi prawica - Bracia Włosi z Ligą i pewnie tylko osobista słabość premier Meloni i rozpaczliwa sytuacja finasowa kraju sprawia, że rzymska wilczyca nie pokazała jeszcze Brukseli kłów i pazurów. We Francji jest rząd mniejszościowy od Macrona, stale stojący na skraju upadku, a Zjednoczenie Narodowe jest de facto drugą siłą polityczną nad Sekwaną. Wybory w Hiszpanii wygrała prawica, ale nie potrafi dogadać się w sprawie rządu, więc łamiąc prawa i przekraczając wszelkie granice przyzwoitości i praworządności władzę sprawują socjaliści i komuniści. W Niemczech rządząca koalicja SPD, Zielonych i Liberałów szoruje sondażowe dno poparcia. W Finlandii rządzi prawica, a w Portugalii w wyniku wielkiej afery korupcyjnej upadł rząd socjalistów.
W takich warunkach powstanie rządu w Holandii na czele z Wildersem byłoby wielkim ciosem dla brukselskiej kasty. Może oznaczać koniec paradygmatu, że zawsze już mają rządzić wspierane przez media partie lewicy i tzw. liberalnej demokracji. To pojęcie oczywiście jest dziś całkowicie zakłamane - jak w PRL demokracja ludowa. Tamten reżim nie miał nic wspólnego z demokracją i ludem. Podobnie liberalna demokracja - żadnych związków z władzą ludu (demos - lud, kratos - władza, siła) i wolnością. W czerwcu są wybory do Parlamentu Europejskiego i cała ta przegniła konstrukcja brukselskiej kasty może zwyczajnie runąć.
Daleko mi jednak do jakiegoś dużego optymizmu. Zbyt wiele razy widziałem zgniłe kompromisy, zwycięstwa prawicy, która tchórzyła, jej niezdolność do organizowania się, budowania własnych instytucji i wpływów. Nędzę sprawczą prawicy i konserwatystów widać w całej Europie. Mimo, iż prawica może liczyć na mniej więcej połowę głosów, to odwiecznie rządzi lewica i nędzne oportunistyczne centrum, a ugrupowania konserwatywne, prawicowe co najwyżej zwyczajnie się prostytuują, albo też kulą tchórzliwie jak brytyjscy Torysi, czy CDU w Niemczech. Niby co ta partia ma wspólnego z jakimiś chrześcijańskimi wartościami? Dryfujący bezwolnie prawicowy rząd we Włoszech potwierdza tylko regułę. Być może właśnie dlatego, że jest tak słaby, to nie jest zawzięcie zwalczany przez władców Europy
Tym niemniej jakieś jaskółeczki małe na horyzoncie widać. Zdecydowanie lepiej, iż to Geert Wilders ma współtworzyć rząd, niż miałby to robić do cna zepsuty, czysty rasowo, urodzony członek brukselskiej kasty Timmermans.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/675996-polityczny-przelom-w-holandii-i-w-europie