13 grudnia 1981 r. Wojciech Jaruzelski wprowadził w Polsce stan wojenny. Zrobił to w sposób bezprawny, barbarzyński, okrutny. Lała się krew, od kul zomowców zginęli m.in. bohaterscy górnicy z kopalni „Wujek”.
Już po kilku tygodniach tysiące ludzi działaczy „Solidarności” przebywały w obozach internowania, aresztach i więzieniach. Przeprowadzano masowe akcje zwalniania ludzi z pracy, usuwania ze stanowisk, dręczenia i szykanowania. Panowała atmosfera terroru i zastraszenia. I w tej atmosferze generał Zomoza (jak nazywano Jaruzelskiego) rozpoczął bardzo szybko „radosną twórczość” w celu ogłoszenia pojednania narodowego i wyciszenia nastrojów społecznych. Prasa reżimowa rozpisywała się na temat rzekomego uspokajania się sytuacji bardzo szeroko, a „Dziennik Telewizyjny” trąbił o pojednaniu nieustannie. Dowiadywaliśmy się więc, że życie w kraju normalizuje się niemal z godziny na godzinę, a obywatele egzystują sobie spokojnie i bezkonfliktowo. Powołano nawet (głównie z aparatczyków PZPR i ugrupowań satelickich) ciało zwane Patriotycznym Ruchem Odrodzenia Narodowego (PRON), które miało być płaszczyzną owego pojednania. W istocie jednali się w nim jacyś podstarzali aktywiści, którzy i tak byli dostatecznie pojednani i skumotrzeni. Działacze „Solidarności”, często zaangażowani w prace podziemne, wydawanie nielegalnych gazetek i ulotek, a także w organizowanie akcji protestacyjnych, nie chcieli z owym fikcyjnym propagandowym jednaniem mieć nic do czynienia. Większość społeczeństwa nie mogła wręcz pojąć o jakim pojednaniu mówiły władze, w sytuacji gdy za posiadanie trzech ulotek groziły trzy lata więzienia, na solidarnościowych manifestacjach ludzie byli okrutnie bici a nawet zabijani, a esbecja śledziła, tropiła i masowo wsadzała do więzienia. Czasem pojawiały się komentarze: „Wy nas bijecie i maltretujecie, a my mamy wielkodusznie się z wami jednać? Spadajcie!”.
Akcja przeprowadzana przez „rząd 13 grudnia” (nazwany tak od daty powołania), polegająca na bezprawnym zajmowaniu przez podwładnych Donalda Tuska publicznej telewizji, radia i Polskiej Agencji Prasowej, przypomina nieco stan wojenny. Wtedy, w 1981 r, najdramatyczniejsze wydarzenia rozgrywały się także w pierwszych dniach po 13 grudnia. Podobne są też metody – otaczanie gmachów przez milicję (dziś: policję), wchodzenie do środka budynków esbeków (dzisiaj: osiłkowatych ochroniarzy), odcinanie transmisji telewizyjnych i radiowych, wprowadzanie nowych nielegalnych władz, masowe zwalniania i weryfikowanie pracowników itp. I co ciekawe obecne władze państwowe podjęły, na wzór Jaruzelskiego i jego kompanów, propagandową działalność na rzecz pojednania, zaufania i życzliwości także w życiu publicznym (nie tylko prywatnym). Apel na ten temat skierował w swoich życzeniach świątecznych premier Donald Tusk, w czasie gdy na jego polecenie oblegano gmachy telewizji i Polskie Agencji Prasowej, gdy trwały bezprawne (z naruszeniem Konstytucji i wielu ustaw), niekiedy siłowe akcje przejmowania mediów publicznych, gdy pracownikom radia i telewizji masowo wysyłano zwolnienia z pracy. Realizując te niegodziwe działania Donald Tusk równocześnie nawoływał:
Moim podstawowym zadaniem jest, żeby każdy i każda z was - bez względu na to, czy jesteście zwolennikami rządu, czy jego zdecydowanymi przeciwnikami - czuli się w Polsce bezpiecznie i u siebie. Prawda, zaufanie i wzajemna życzliwość niech będą znowu obecne w życiu publicznym i waszym osobistym. Nadchodzą wzruszające i ważne chwile dla każdej polskiej rodziny. Kiedy będziemy życzyć sobie wszystkiego, co najlepsze, to uwierzmy, proszę, że to nie tylko życzenia, że naprawdę może być i będzie lepiej. Postarajmy się o to wszyscy razem. […] Zacznijmy od świąt. Zostawmy na tych parę pięknych dni politykę i spory. Zobaczmy w nas to, co łączy, i pomyślmy, jakie to ważne móc być razem. Choinka, kolacja wigilijna, opłatek, rozmowy bliskich sobie ludzi to najlepszy czas, aby poczuć się znowu wspólnotą.
A więc ujmując rzecz lapidarnie – ci których pozbawiono rzetelnych informacji, a w przypadku dziennikarzy – ci których pozbawiono pracy, wyrzucono z gmachów, zabrano przepustki i możliwości wykonywania zawodu, mają się czuć wspólnotą, także z Donaldem Tuskiem i innymi osobami które je krzywdzą. A może postawmy sprawę odwrotnie – niech Donald Tusk i jego współpracownicy wykonają kroki w kierunku przywrócenia wspólnoty: zaprzestanie łamania prawa, przywrócenie dziennikarzy do pracy, a bezprawnie zwolnionych prezesów, dyrektorów i kierowników na stanowiska? I niech zaniechają planów podobnych akcji, które są szykowane w odniesieniu do innych organów państwa (np. Trybunału Konstytucyjnego).
Podobne przemówienie jak premier wygłosił najwierniejszy współpracownik Donalda Tuska – marszałek Sejmu Szymon Hołownia. Zaapelował, żebyśmy odnosili się do siebie inaczej i żeby, jeżeli nie możemy się ze sobą zgodzić, to abyśmy zaczęli szanować się wzajemnie. Optyka podobna jak u premiera. Zgodnie z nią pani poseł Joanna Borowiak powinna otaczać głębokim szacunkiem osiłka, który niemal nie złamał jej ręki w czasie ataku na gmach telewizji.
Niestety panowie – takiego szacunku, takiego pojednania, takiej wspólnoty nie będzie. Fundamentem cywilizowanego państwa jest przestrzeganie Konstytucji i ustaw. I to wy ten fundament kruszycie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/675773-fikcja-pojednania