Sceny z „przejęcia” gabinetu prezesa TVP przejdą do historii. I już nigdy nie odkleją się od Donalda Tuska. Zaczął swoje rządy, sięgając po metody wypróbowane przed 40 laty przez Jaruzelskiego. Mamy do czynienia ze skandalem, jakiego wcześniej nikt nie widział i metodami regularnych gangsterów. Wszystko przy aplauzie produktów dziennikarzopodobnych i pod czujnym okiem pani komisarz KE odpowiedzialnej za… wartości i przejrzystość.
Ten film powinien zobaczyć każdy.
Oto dwumetrowy chłop, wyglądający na bramkarza z dyskoteki albo podwarszawskiego żołnierza przepychając posłów i pracowników Telewizji Polskiej, szturmem przejmuje gabinet prezesa spółki.
Dzieje się to, bo podpułkownik służb specjalnych obsadzony w roli ministra kultury postanowił pogwałcić prawo i brutalnie spacyfikować telewizję, która pozwalała sobie nie padać do stóp jego pryncypała. Nawet w projekcie bezprawnej uchwały taki argument się pojawił – już na wstępie uzasadnienia jej autorzy wskazywali, że trzeba coś zrobić z mediami publicznymi, bo za ostro krytykują Donalda Tuska.
Zignorował więc ppłk Sienkiewicz ustawę, która jasno określa, kto odwołuje i powołuje rady nadzorcze oraz zarządy publicznych mediów (a jest to Rada Mediów Narodowych) i ogłosił, że właśnie powołał nowe władze tych spółek.
Tusk to zapowiadał, a myśmy przestrzegali, że jego słowa trzeba brać na poważnie. Gdy opowiadał o „silnych ludziach”, którzy wyprowadzą Adama Glapińskiego z NBP, niektórzy brali to za kampanijną poetykę. Ale współczesny Jaruzel mówił poważnie. I zapowiadał nie tylko rozprawę w ten sposób z NBP, ale de facto ze wszystkimi instytucjami, których nie da rady „odbić” w sposób legalny.
8 grudnia pisałem na wPolityce.pl o kandydaturze ppłk. Sienkiewicza na ministra kultury, że jest to dowód, iż Tusk zdecydował się iść „na ostro” i możemy spodziewać się powtórek z wyrywania laptopów dziennikarzom. Pewne stało się wówczas, że będziemy świadkami czystek w najściślejszym, słownikowym rozumieniu tego słowa.
CZYTAJ TAKŻE: Sienkiewiczem w TVP, czyli Tusk idzie na ostro. Znów będą wyrywać laptopy?
Czas, by wszyscy Polacy zrozumieli, że w polskiej polityce nie ma większego zamordysty niż Donald Tusk. Wie to również salonowe towarzystwo dziennikarskie, które od lat przedstawia go jako uśmiechniętego demokratę, gwarantującego „normalność”, a dziś cieszy się, że współczesny Jaruzel siłą mięśni i pogardą dla wszelkich przepisów wycina im konkurencję. Co na to Vera Jourova, która akurat przebywa w Warszawie? Czy któryś z pracowników Tusk Vision Network zapyta ją o opinię ws. scen przy Woronicza?
Tusk używa do tej operacji zasobów, które zawsze w mediach publicznych istniały – ludzi dawnych służb, przyczajonych dywersantów, zwykle zaszytych gdzieś w działach technicznych (paradoksalnie to są – i zawsze były – kluczowe odcinki w tej strukturze), którzy od lat czekali na ten dzień. To dzięki nim było możliwe wpuszczenie tych osiłków na Woronicza i bezprecedensowe wyłączenie sygnału TVP Info.
Nie mam wątpliwości, że Tusk teraz nie odpuści. Chce dotrzymać słowa danego wpatrzonym w niego hejterom, że w Święta nie zobaczą już krytyki rządu w telewizji publicznej. Zaspokoi też tym samym zbudowany przez ostatnie kilka lat aktyw swojej partii. Dominują dziś w nim histeryczni atencjusze, wulgarni anarchiści, którzy wycierają sobie gęby Konstytucją i różnorakimi prawami, a w rzeczywistości są pozbawionymi elementarnej wiedzy i zasad zamordystami, czasem schowanymi za ładnie umalowaną poselską buzią, a czasem wręcz z lubością epatujący swoim chamstwem.
Takie rządy nastały: bezprawia, cenzury, nienawiści, gangsterki. Ale jeśli myślą, że da się tak rządzić na dłuższą metę i wyborcy wszystko wybaczą, to srogo się przeliczą. „Silni razem” to tylko część zaplecza czwórkoalicji, która władzy nie gwarantuje. Ci bardziej wyważeni, oczekujący „nowej jakości” w polityce – a to oni przesądzili o wyniku wyborów – już zaczynają się Tuskiem brzydzić.
Bo innej zdrowej reakcji być nie może, jeśli premier polskiego rządu sięga po bandyckie metody rodem z obszaru geograficznego, na którym o Tusku pisało się: „Nasz człowiek w Warszawie”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/675296-cieszycie-sie-na-rzady-gangsterow-wlasnie-sie-zaczely