„Donald Tusk uznał (…), że pojednanie, koncyliacja będzie dopiero po ostrym ‘rozliczaniu’. Mamy więc teraz etap rozliczania, który wydaje się robiony w sposób chaotyczny, niekiedy nieprzygotowany, ale po to, aby pokazać, że jesteśmy aktywni, że faktycznie dotrzymujemy słowa, przynajmniej w kwestii rozliczenia poprzedniej władzy” - mówi portalowi wPolityce.pl prof. Arkadiusz Jabłoński, socjolog z KUL.
CZYTAJ TAKŻE: Tusk ogłasza: „zapinamy pasy”. Zdecydowana reakcja w sieci: „Przestraszył się Zachodu”; „Macie tupet”; „Infantylny wpis”
wPolityce.pl: Jak „czystki”, rozliczenia i wszelkie zapowiedzi rychłych zmian personalnych w poszczególnych instytucjach mają się do demonstrowanych w kampanii wyborczej przez polityków KO, Trzeciej Drogi i Lewicy koncyliacyjności, zgody narodowej, pojednania narodowego?
Prof. Arkadiusz Jabłoński: Ta ich koncyliacyjność była jednak ciągle przeplatana nawoływaniem czy też wskazywaniem na konieczność rozliczeń. Myślę, że tutaj pozostawiana jest troszeczkę panu marszałkowi Hołowni, który próbuje – co prawda bardziej słowem niż czynem – jakoś łagodzić obyczaje w Sejmie.
Pan Donald Tusk uznał natomiast, że pojednanie, koncyliacja będzie dopiero po ostrym „rozliczaniu”. Mamy więc teraz etap rozliczania, który wydaje się robiony w sposób chaotyczny, niekiedy nieprzygotowany, ale po to, aby pokazać, że jesteśmy aktywni, że faktycznie dotrzymujemy słowa, przynajmniej w kwestii rozliczenia poprzedniej władzy.
Czy jednak możemy mówić o rzeczywistych „rozliczeniach”, czy raczej jedynie zmian personalnych w instytucjach sprowadzonych do wymiany nominatów PiS na „swoich” i „spektaklu” na komisjach śledczych?
Rozliczenia byłyby możliwe wtedy, gdyby faktycznie dochodziło do łamania prawa, korupcji i innych rzeczy, o które rządzący do 15 października byli oskarżani. Wiadomo, że większość z tych rzeczy w ogóle nie miała miejsca, były normalne formy funkcjonowania władzy, która siłą rzeczy ma swoje blaski i cienie. Te „cienie” można oczywiście krytykować, ale rozliczać nie ma z czego. Przegrana polityczna była już pewnym dowodem braku przekonywających argumentów dla poprzedniej władzy do uzyskania większości w Sejmie. Rozlicza się jednak za przestępstwa.
Możemy się więc spodziewać, że z dużej chmury będzie mały deszcz. Kiedy słyszę te oskarżenia, to one brzmią raczej mało przekonująco, niepoważnie i jest tam więcej takiego politycznego zacietrzewienia niż konkretów pokazujących, że ktoś złamał prawo i jest przestępcą.
Jeżeli chodzi o zmiany kadrowe i różnego rodzaju „rozliczenia”, to duże zniecierpliwienie widać wśród dziennikarzy komercyjnych mediów.
Dziennikarze chcą być głosem pewnej części opinii publicznej. Ta żądza „krwi” jest w części elektoratu bardzo duża i część polityków również jest w pewnym sensie głosem tej grupy.
Jednocześnie poszczególne badania wskazują, że dla społeczeństwa to jest jedna z rzeczy ważnych, ale w formie rozliczeń, a nie jakiejś zemsty pozbawionej podstaw.
Dzisiejsza komisja śledcza dotycząca wyborów kopertowych pokazała, że zderzenie oskarżanych z oskarżającymi zaczyna brzmieć coraz mniej ciekawie dla tych oskarżających, którzy zaczynają sami plątać się w swojej argumentacji. Po stronie oskarżanych słyszymy natomiast bardzo jasny przekaz dotyczący tego, co się wydarzyło i jakie były tego uwarunkowania.
Stąd to nawoływanie: „Pokażcie te nadużycia”. Dziennikarze bowiem też przecież są odpowiedzialni za powielanie tych przekazów i rzeczą oczywistą jest, że chcieliby mieć materialny dowód na to, że mieli rację.
Słyszymy też o różnych planach dotyczących mediów publicznych. Wiadomo, że pewne zmiany prędzej czy później nastąpią, tak jak przy każdej zmianie władzy. Jest oczekiwanie, że dokona się to jeszcze przed świętami, nawet w tym tygodniu i słyszymy liczne opinie, że co najmniej nie wszystkie propozycje są zgodne z prawem.
Telewizja publiczna rzeczywiście była „chłopcem do bicia” wśród instytucji publicznych i ta kwestia obiecanych 24 godzin wejścia do telewizji i „przywrócenia jej narodowi”, jak zapowiadał Donald Tusk, wydaje się kwestią ambicjonalną, aby nowy rząd nie stracił twarzy. Żeby nie wyszło tak, że się gada, gada, a potem nawet nie jest się skutecznym.
Te obietnice jakoś się selekcjonuje, jak choćby podwyżki, żeby ukontentowały przynajmniej tę część wyborców najbardziej oczekujących realizacji, ale brak rozliczenia stawia rząd Donalda Tuska jednak w sytuacji trudnej.
Czy jednak „przywrócenie telewizji publicznej narodowi” w praktyce nie będzie sprowadzać się do wymiany dziennikarzy kojarzonych z poprzednią władzą na „swoich”?
Na tym ma polegać ta osławiona zmiana i myślę, że rządzący nie pozbawią się tych możliwości działania i przekazu, które związane są z mediami publicznymi.
A tymczasem obietnice kampanijne, które będą realnie wpływać na życie Polaków, są dziś weryfikowane, ograniczane, a wiele z nich musi jeszcze poczekać?
Tego należało się spodziewać. Było to formułowane ponad wszelkie możliwości finansowe państwa polskiego. Można było więc przewidzieć, że po wyborach nastąpi próba tłumaczenia się i odchodzenia od większości tych obietnic wyborczych.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/675183-jablonski-rozliczenia-to-dla-tuska-kwestia-ambicjonalna