Ponad połowa Polaków uważa, że komisja weryfikacyjna ds. zbadania wpływów rosyjskich powinna działać dalej, a w przyszłości powinni stanąć przed nią liderzy polityczni - wynika z badania United Surveys dla Wirtualnej Polski. Tymczasem ze stron rządowych usunięto raport z prac odwołanej 29 listopada komisji, co odnotowuje na łamach „Gazety Wyborczej” Wojciech Czuchnowski, przekonując, że dokument „miał uderzyć w Tuska”.
Komisja weryfikacyjna ds. zbadania rosyjskich wpływów
Kiedy w październiku 2022 r. Grzegorz Rzeczkowski ujawnił na łamach „Newsweeka” zeznania Marcina W., świadka w sprawie tzw. afery podsłuchowej z 2014 r., ówczesnej opozycji posłużyło to do uderzenia w rząd PiS i miało uwiarygodnić insynuacje, że to Rosja rzekomo pomogła partii Jarosława Kaczyńskiego w dojściu do władzy. Politycy KO i Lewicy ochoczo domagali się badania rosyjskich wpływów na polską politykę, jednak rozmyślili się, gdy ówczesna większość sejmowa wyszła z taką inicjatywą. Odmówili wskazania swoich przedstawicieli i określali komisję weryfikacyjną jako „nielegalną” i „niekonstytucyjną”. Niewiele ponad miesiąc po wyborach parlamentarnych Sejm zdecydował o odwołaniu całego składu komisji. Po jej działalności pozostał raport - do niedawna dostępny na stronach KPRM.
Raport, który przewodniczący komisji Sławomir Cenckiewicz nazywał „cząstkowym”, został na stronach KPRM opublikowany 29 listopada po południu. Tego dnia komisja, w której zasiadali wyłącznie nominaci PiS, zorganizowała konferencję prasową transmitowaną tylko przez TVP Info. Biorący w niej udział Cenckiewicz, gen. Andrzej Kowalski oraz Andrzej Zybertowicz, doradca prezydenta Andrzeja Dudy ds. bezpieczeństwa, ogłosili, że Donald Tusk, Tomasz Siemoniak, Bartłomiej Sienkiewicz, Bogdan Klich i Jacek Cichocki to osoby, którym nie powinno się powierzać funkcji publicznych związanych z odpowiedzialnością za bezpieczeństwo państwa
— pisze Wojciech Czuchnowski na łamach „Gazety Wyborczej”.
Czy na pewno chodziło o Afganistan?
Zdaniem dziennikarza, raport miał uderzać w nowego premiera Donalda Tuska.
PiS liczył, że negatywna rekomendacja komisji zablokuje zaprzysiężenie rządu Tuska przez prezydenta. Tak się jednak nie stało, a Andrzej Duda nie wziął pod uwagę opinii komisji
— sugeruje Czuchnowski, co jest całkowitą nieprawdą. Prezydent postąpił jedynie w zgodzie z Konstytucją, czyli - wobec nieuzyskania w Sejmie wotum zaufania przez dotychczasowego premiera Mateusza Morawieckiego, podjął decyzję o zaprzysiężeniu kandydata wskazanego przez izbę niższą parlamentu, czyli właśnie Donalda Tuska.
Jednym z zarzutów dziennikarza „GW” wobec raportu było używanie przez poprzedni rząd i członków komisji określenia „cząstkowy”, podczas gdy „na stronach KPRM ‘wisiał’ jako ‘raport’”. Cóż, może dlatego, że trudno wyobrazić sobie, by w dwa miesiące przygotować pełny raport z prac dotyczących lat 2007-2022 i komisja opublikowała po prostu wyniki pracy, którą udało jej się wykonać do momentu odwołania dotychczasowego składu?
W załącznikach do niego znalazły się odtajnione dokumenty Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Miały dowodzić, że w latach 2007-15 kierowany przez Tuska rząd PO-PSL tolerował nielegalne kontakty pomiędzy SKW a rosyjską FSB. W rzeczywistości chodziło o standardowe umowy związane np. z bezpieczeństwem polskich żołnierzy wracających przez Rosję z Afganistanu. Do podpisania ostatecznej umowy o współpracy nie doszło, bo w 2014 r. Rosja zajęła Krym
— przekonuje Wojciech Czuchnowski.
Z narracją o tym, że kontakty dotyczyły powrotu polskich żołnierzy przez Rosję z Afganistanu rozprawił się w zeszłym tygodniu były członek komisji Arkadiusz Puławski.
Po co w takim razie odbywały się spotkania dwudniowe z wierchuszką FSB obwodu kaliningradzkiego? Przecież ewentualny szlak powrotu polskich sił do Polski w ogóle nie przebiegał ani przez Obwód Królewiecki, ani FSB Obwodu Królewieckiego nie jest odpowiedzialne za ten kierunek strategiczny
— zwrócił uwagę w programie „Jedziemy” na antenie TVP Info 7 grudnia.
Puławski wskazywał również, że narracja o kontaktach dotyczących Afganistanu wypłynęła… z Rosji.
Polacy chcą dalszych prac komisji
Na końcu tekstu w „GW” Czuchnowski informuje, że raport z załącznikami zniknął ze stron Kancelarii Premiera, podobnie jak strona informująca o działalności komisji. Dziennikarz podkreśla, że w KPRM prowadzony jest audyt na temat jej prac oraz kosztów.
Wykaże on m.in., ile pieniędzy poszło na wynagrodzenia, jakie dokumenty zostały przez komisję pobrane z archiwów służb specjalnych oraz czy nie doszło do bezprawnego skopiowania tych materiałów
— podkreśla Czuchnowski.
52,8 proc. respondentów uważa, że komisja ds. badania wpływów rosyjskich w Polsce powinna pracować dalej w nowym składzie, a w przyszłości powinni przed nią stanąć liderzy polityczni w tym prezes PiS Jarosław Kaczyński i lider PO Donald Tusk - wynika z sondażu United Surveys dla Wirtualnej Polski.
CZYTAJ TAKŻE: Co na to Tusk i jego poplecznicy? Większość Polaków chce dalszej pracy komisji ds. badania wpływów rosyjskich w Polsce
Może warto, aby - zamiast usuwać ślady działalności komisji - nowy rząd wsłuchał się w głos Polaków, a nowa większość sejmowa zadbała o możliwość kontynuowania prac komisji, wyłaniając jej nowy skład? Przecież dałoby to ekipie premiera Donalda Tuska szansę na uwiarygodnienie rzucanych przez ostatnie miesiące oskarżeń, że rząd PiS doszedł do władzy dzięki pomocy Putina. A może nie chce ich uwiarygodnić lub rozprawiając się z komisją pokazuje, że uwiarygodnić tych sugestii po prostu się nie da?
aja/GW
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/674749-raport-komisji-ds-wplywow-rosyjskich-zniknal-ze-strony-kprm