Wraz z zaprzysiężeniem rządu Donalda Tuska, w spółkach Skarbu Państwa ruszyła „karuzela kadrowa”, a co za tym idzie, gorącym tematem stała się kwestia zarobków członków zarządów największych państwowych spółek. Media wielokrotnie atakowały rząd Zjednoczonej Prawicy za rzekomo „bizantyjskie” i „sute” pensje w spółkach. Jak zwraca uwagę były minister aktywów państwowych, teraz okazuje się, że nominaci Tuska będą pracować… za grosze. „Logika Uśmiechniętej Polski” – wskazał Jacek Sasin.
„Kosmiczne” zarobki za rządów PiS. A za PO?
Na łamach „Business Insider” zamieszczono artykuł dotyczący zarobków w państwowych spółkach. Jak poinformowano, w 2022 roku prezes Orlenu Daniel Obajtek zarobił 1 mln 398 tys., plus „potencjalne premier”. Z kolei członkowie zarządu rocznie zarabiali średnio 1 mln 145 tys. zł, plus „premie, które mogą być w niemal takiej samej wysokości jak samo wynagrodzenie”.
Z kolei prezes PKO BP miesięcznie miał zarabiać średnio ok. 85 tys. złotych, a członkowie zarządu 89,5 tys. złotych miesięcznie. Do tego dochodzą też premie. Prezes PGE, razem z dodatkami, miesięcznie zarabiał średnio 100 tys. złotych – podobnie jak pozostali członkowie zarządu. „Business Insider” wskazał, że sumy te „są kosmiczne”, ale „trzeba jednak brać pod uwagę fakt ogromnej odpowiedzialności kilku osób stojących na czele spółek o strategicznym znaczeniu dla kraju, które zatrudniają tysiące osób i obracają oraz inwestują miliardy złotych”.
Zarobki w państwowych spółkach porównano do zarobków szefów prywatnych spółek i banków. Prezes Santandera miesięcznie zarabiał średnio ok. 262 tys. złotych, a mBanku 300 tys. złotych. Szef Orange co miesiąc na konto dostawał średnio 475 tys., a szef Polenergii za rok pracy mógł liczyć na 2,9 mln zł.
Można powiedzieć, że nowi nominaci rządu Donalda Tuska i Borysa Budki odpowiedzialnego za państwowe aktywa wejdą na pole minowe. Każdy nieuważny krok sprawi, że mogą zostać „wysadzeni” z fotel prezesa czy wiceprezesa. A to wszystko często za pieniądze, które są mniejsze niż te, które można zarobić w podobnych spółkach prywatnych
– stwierdzono w artykule.
Sasin: „Logika Uśmiechniętej Polski”
Do sprawy odniósł się były minister aktywów państwowych Jacek Sasin. Przypomniał, że wynagrodzenia szefów państwowych spółek za rządów PiS były określane jako „bizantyjskie”.
Za PiS- u te pensje w spółkach skarbu były „sute”, „bizantyjskie”, „niewyobrażalne”. Teraz te same pensje dla przyszłych nominatów PO są zupełnie niekonkurencyjne, groszowe i za małe. Mądrość etapu. Logika Uśmiechniętej Polski!
– wskazał Sasin.
Głos zabrał również były minister rozwoju Waldemar Buda, który dodał, że po 15 października nagle stanowiska w spółkach stały się słabo płatnymi ofertami.
Niczego lepszego dzisiaj nie przeczytacie. Redaktor Damian Słomski zgrabnie dowiódł że te wcześniej określane jako PiSowskie synekury w spółkach skarbu państwa 15 października stały się słabo płatnymi wątpliwymi ofertami pracy:)
– napisał Buda.
CZYTAJ TAKŻE:
wkt/Twitter/X/businessinsider.com.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/674668-za-pis-zarobki-w-spolkach-sp-byly-bizantyjskie-a-teraz