„Wszystkie projekty, zwłaszcza obywatelskie, zwłaszcza w obronie chrześcijan, w obronie lasów ale też związane z jawnością i transparentnością finansowania organizacji pozarządowych, złożymy do laski marszałkowskiej” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Michał Woś, b. wiceminister sprawiedliwości, poseł Suwerennej Polski.
wPolityce.pl: W swoim exposé Donald Tusk podziękował organizacjom pozarządowym i ruchom społecznym za wsparcie w kampanii wyborczej. Jaki wpływ, pańskim zdaniem, miał one na wybory?
Michał Woś: Gigantyczny. Podzieliłbym te organizacje na dwa ruchy, czyli te, które pod swoimi szyldami od początku działały, były zakładane na bazie nienawiści, niechęci do rządów prawicy, uczestniczyły w wytwarzaniu wrażenia, jakoby była łamana praworządność, co zupełnie nie miało nic wspólnego z rzeczywistością, ale też cały szereg takich „starych” organizacji, które miały wyrobioną pozycję w ramach establishmentu III RP i były beneficjentami tych wszystkich zmian po 2015 roku, bo to do nich te wszystkie zagraniczne ośrodki kierowały finanse. I to są organizacje, które były operatorami, dzieliły pieniądze czyli decydowały o tym, która organizacja może funkcjonować, może rosnąć, a która będzie zduszona finansowo. W czasie naszych rządów podjęliśmy pewną próbę reformy związaną z Instytutem Wolności, z pożytkiem publicznym, ale tym organizacjom najbardziej nie podobały się przepisy związane z przepływem pieniędzy. Kiedy powstał na początku naszych rządów Komitet Obrony Demokracji, miał kilkaset lajków na Facebooku, ale natychmiast pełną mobilizację po tamtej stronie i wtedy już pojawiły się pytania o finanse. Skąd oni mają pieniądze, jakie jest źródło zrzutek, które organizowali, kto za tym stoi.
Skierowali państwo do Sejmu projekt ustawy o transparentności finansowania organizacji pozarządowych. Spotkało się to od razu z atakiem, Ogólnopolska Federacja Organizacji Pozarządowych i Forum Darczyńców alarmowały, że proponujecie putinowsko-orbanowskie rozwiązania, że to jest dławienie demokracji. Ten projekt wpłynął w marcu 2022 roku i nie został uchwalony. Dlaczego?
Bardzo ubolewamy, jako środowisko Suwerennej Polski, że tak się stało, bo mocno optowaliśmy za tym, żeby ta jawność była pełna. Zaskoczyły mnie te protesty, opory wobec tej ustawy ze strony NGOS-ów, bo przecież nikt nikomu niczego nie zakazywał. To nie była ustawa o zakazie finansowania, ani o finansowaniu zagranicznym , to była prosta ustawa o jawności. Mówiliśmy, że jawność jest fundamentem życia publicznego, jawność i transparentność umacnia demokracje, zresztą te organizacje też tak mówiły, ale kiedy to zaczęło dotyczyć także ich finansów, to przypuściły wściekły atak. Te rozwiązania były absolutnie zgodne z prawem europejskim, po orzeczeniu TSUE, dotyczącym ustawy węgierskiej, czyli uwzględniające wszelkie zastrzeżenia TSUE co do rozwiązań węgierskich. Wzorem także były rozwiązania amerykańskie. W USA nikt nie kwestionuje tego, że jeżeli ktoś wpłaca na organizację pozarządową, to jest to jawne, bo wymaga tego po pierwsze dobro demokracji, po drugie dostęp obywateli do informacji, a po trzecie zwalczanie pewnych zagrożeń, które z tym się mogą wiązać, bo obywatele mają prawo wiedzieć, czy za protestem na przykład związanym z ruchem ekologicznym nie stoi jakaś wielka korporacja, której interesy są w ten sposób realizowane. I to prawo w USA, związane z jawnością finansowania organizacji pozarządowych, a tym bardziej z pieniędzy z zagranicy, obowiązuje od końca lat trzydziestych ubiegłego wieku, czyli jeszcze sprzed II wojny światowej. Uważam za błąd poprzedniej kadencji, że ta dobra ustawa nie została przyjęta, bo obywatele mają prawo wiedzieć, kto i za pomocą czyich pieniędzy próbuje wpływać na opinię publiczną.
Uważam, że istnieje nierównowaga w finansowaniu organizacji pozarządowych. Z jednej strony mamy dotacje, subwencje, granty płynące do organizacji pozarządowych pośrednio z budżetu państwa poprzez instytucje rządowe i z rządem związane przy pełnej jawności komu i na jaki cel są przyznawane, natomiast z drugiej mamy cały szereg organizacji pozarządowych korzystających z pieniędzy, których źródła nie są znane.
Jest to rzeczywiście problem, a tym bardziej w demokracjach jest problem, kiedy rządzi strona lewicowo-liberalna, pompując finansowo te różne organizacje o profilu lewicowo-liberalnym, a one jeszcze dodatkowo korzystają z dobroczynności, ofiarności różnych podmiotów prywatnych, także zagranicznych. I w pełni transparentne i jawne powinno być, kiedy korporacje wpłacają środki na konta organizacji pozarządowych. Jeżeli ktoś robi np. plakat protestujący przeciwko przekopowi Mierzei Wiślanej, to niech na tym plakacie będzie napisane, że jest to sfinansowane ze środków przekazanych np., nowopowstałej fundacji ekologicznej przez zachodnią firmę czy też wielką zagraniczną korporację. Podobnie teraz, przy atomie, kwestii kluczowej dla Polski, jaką jest budowa elektrowni atomowych, już pojawiają się jakieś organizacje, fundacyjki, wprost realizujące w mojej ocenie interes niemiecki, których źródła finansowania też nie są jasne.
Są organizacje pozarządowe, które w jawny sposób włączają się w politykę i takie, które oficjalnie nie mają z nią nic wspólnego, choć cel jest taki sam. I to jest jedna sfera działania, Ale druga to jest to, o czym Pan przed chwila wspomniał – są pseudoekologiczne albo ekologiczne organizacje, gdzie wyraźnie widać, że działają w interesie gospodarczym albo innego państwa, albo zachodniej korporacji. I o ile można się spodziewać, że w czasie kampanii w wyborach do Parlamentu Europejskiego znowu popłynie z zagranicy duży strumień pieniędzy, by wesprzeć partie i kandydatów mile widzianych przez liberalno-socjalistyczną elitę Brukseli, to też należy spodziewać się działań zmierzających zahamowania wszystkich inwestycji gospodarczych, które rozpoczęła prawica, a które miały wzmocnić pozycję ekonomiczną Polski.
Zgadzam się z panią, uważam że to jest największa obawa związana z trzecim sektorem. Oczywiście trzeci sektor, czyli organizacje pozarządowe to jest coś absolutnie pożądanego w demokracjach, powinien on dobrze funkcjonować jako sprawnie zorganizowane zaangażowanie społeczne ludzi, ale nie można pod pretekstem zaangażowania społecznego przymykać oczu na wykorzystywanie tego szlachetnego działania do cynicznej polityki czy lobbingu, co ma często miejsce. W naszej ustawie chodziło też o zaangażowanie społeczne, bo obywatele mając zwykły wykaz podmiotów finansujących organizacje pozarządowe - a ten wykaz dotyczyłby tylko wielkich organizacji, mających powyżej miliona przychodu - pełniliby swoistą rolę stróżów demokracji , mogących wyłapywać pewne informacje, na przykład że jedna czy druga fundacja jakiegoś miliardera pompuje pieniądze do określonej organizacji. Niech ludzie o tym wiedzą. Ale jest jeszcze jedna rzecz i to chyba najbardziej objawiło się w czasie ostatniej kampanii wyborczej i referendalnej. Czytałem raporty Ośrodka Monitorowania Antypolonizmu, który przeanalizował informacje o finansach na Facebooku, który wprowadził standard związany z transparentnością, czyli informuje, kto i ile oraz na co wydał. Przy każdej reklamie na Facebooku można to rozwinąć i zobaczyć, ile pieniędzy dana organizacja przeznaczyła na różnorakie kampanie. I pod płaszczykiem kampanii referendalnej były prowadzone kampanie de facto wyborcze przez różne małe, dziwne, nieznane stowarzyszenia i fundacje, które nagle się pojawiły i dysponowały milionowymi kwotami albo setkami tysięcy, gdzie suma summarum tylko w ostatnich dziesięciu dniach kampanii na tego typu działalność w Internecie przeznaczono około 8 milionów złotych, podczas gdy budżety partii, kandydatów na całą kampanię to jest 15-20 milionów złotych. Powinno się kontrolować, dokładnie sprawdzać, ale też zaangażować obywateli, wyrównać ich szanse na dostęp do wiedzy, bo wiedza powoduje, że kontekst ,w którym dane wydarzenie, dane zaangażowanie jest realizowane zmienia też obraz rzeczywistości . I jeżeli mamy tę wiedzę, to każdy zdroworozsądkowy obywatel inaczej będzie reagował na przedstawiane argumenty przez kogoś, o kim wiadomo ,że jest na przykład płatnym lobbystą .
Czy Suwerenna Polska ma zamiar wrócić z tym projektem do Sejmu?
Zarząd podjął decyzje, że wszystkie nasze projekty, które w ubiegłej kadencji albo nie przeszły pełnego procesu legislacyjnego, albo były w takiej czy innej zamrażarce, będą złożone do laski marszałkowskiej. Ale z bólem muszę odnotować, że pan Hołownia jedno mówi, a drugie czyni, a mianowicie ogłasza, ze wyniósł zamrażarkę z gabinetu marszałka Sejmu i wszystkie projekty puszcza dalej, ale jednocześnie jednej zamrażarki się pozbył, ale zainstalowano kilkanaście zamrażarek w komisjach sejmowych, do których pan marszałek odsyła projekty. Sam ma czyste ręce, ale nie wyznacza terminów rozpatrzenia spraw, więc taki przewodniczący – a większość z nich to członkowie rządzącej koalicji - ładuje te projekty do zamrażarki i one tam dogorywają. My jednak wszystkie projekty, zwłaszcza obywatelskie, zwłaszcza w obronie chrześcijan, w obronie lasów ale też związane z jawnością i transparentnością finansowania organizacji pozarządowych, złożymy do laski marszałkowskiej.
CZYTAJ TAKŻE: Jest projekt ws. jawności finansowania NGO-sów! Ministrowie Ziobro i Woś zdradzają szczegóły. SPRAWDŹ
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/674573-wos-zlozymy-ponownie-projekt-o-jawnosci-finansowania-ngosow