„Trzeba przypomnieć, że zgodnie z jedną z powszechnych zasad prawnych, czynność wymuszona przemocą lub szantażem nie może rodzić skutków prawnych. Jest nieważna. Organy Unii Europejskiej powinny przyjąć to do wiadomości. Unia Europejska od dawna jednak, korzystając ze swych możliwości i przewagi nad poszczególnymi państwami członkowskimi, łamie międzynarodowe i traktatowe standardy i postanowienia, stosując wobec niektórych suwerennych państw motywowaną politycznie i ideologicznie prawną przemoc” – mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Krystyna Pawłowicz, sędzia Trybunału Konstytucyjnego, która zasiadała w składzie uznającym nowelizację ustawy o SN za niezgodną z konstytucją. Jej przyjęcie miało (pierwotnie) odblokować środki z KPO.
CZYTAJ TAKŻE:TK uznał nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym za niekonstytucyjną. W tle spór o KPO i wniosek prezydenta Dudy
wPolityce.pl: Trybunał Konstytucyjny w wyroku z dnia 11 grudnia uznał przepisy ustawy z dnia 13 stycznia 2023 r. o zmianie ustawy o Sądzie Najwyższym oraz niektórych ustaw zaskarżone przez Prezydenta RP do TK, za niezgodne z Konstytucją RP. Do wyroku tego zdanie odrębne zgłosił sędzia TK Piotr Pszczółkowski, zwracając uwagę na – jego zdaniem – istotne wadliwości procedury sejmowej przy uchwalaniu ustawy o Sądzie Najwyższym. Pani również ma zastrzeżenia?
Prof. Krystyna Pawłowicz: Osobiście popierając wyrok TK i jego motywy zgłosiłam do jego uzasadnienia dodatkowe, moim zdaniem, konieczne uwagi. Uważam bowiem, iż w tej wyjątkowej sprawie niezbędne jest pokazanie też okoliczności zewnętrznych, w jakich doszło do uchwalenia ustawy z dnia 13 stycznia 2023 r. przez polski Parlament. I to one są tu decydujące i karygodne.
Naciski zewnętrzne na polskie rząd?
Chciałam uzmysłowić bezprawność pozatraktatowych działań organów Unii Europejskiej wobec Polski w sprawie KPO. Ustawa z dnia 13 stycznia 2023 r. jest rażąco sprzeczna z Konstytucją RP.
Prawnicy i niektórzy dziennikarze, niezależnie od politycznych sympatii, także krytykowali te zapisy w nowelizacji.
Ustawa zawiera 11 artykułów, jednak skutkiem ich wejścia w życie byłaby głęboka destrukcja i anarchizacja trzeciej władzy, władzy sądowniczej, tj. wymiaru sprawiedliwości oraz licznych zasad funkcjonowania, właściwych dla państwa suwerennego, demokratycznego i praworządnego. Wejście w życie tej ustawy oznaczałoby też odrzucenie dotychczasowego wieloletniego orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego, jak też obalenie jego konstytucyjnych, ustrojowych funkcji. Wprowadziłoby chaos nie tylko w wymiarze sprawiedliwości, ale też zdestabilizowałoby życie gospodarcze i społeczne. Rażąco ograniczyłoby prawo obywateli i innych podmiotów obrotu gospodarczego i społecznego do sądu.
Słabnie też rola prezydenta oraz jego prerogatywy.
Zaskarżona ustawa znosi konstytucyjne kompetencje Prezydenta RP i Krajowej Rady Sądownictwa w sprawach osobowych wymiaru sprawiedliwości. W istocie znosi też system odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów, unieważnia zapadłe wcześniej w tych sprawach orzeczenia. Wprowadza do polskiego systemu prawa pojęcia nieznane ustawodawstwu, doktrynie prawa i Konstytucji RP, np. „ustanowienie sędziego na podstawie ustawy”, czy „sąd ustanowiony ustawą”. Mimo tak głębokich, radykalnych postanowień, uzasadnienie tej ustawy liczy tylko 4,5 strony, nie tłumacząc dokonywanych zmian.
Jakich?
Pewien trop dla wyjaśnienia radykalnych, zaskakujących zmian dokonywanych ustawą wskazano w kilku zdaniach uzasadnienia ustawy. Jak tłumaczą jej projektodawcy: „Intencją projektowanych zmian […] jest wyeliminowanie potencjalnych wątpliwości związanych z wykonywaniem przez Rzeczpospolitą Polską zobowiązań wynikających z decyzji Rady (UE) nr 9728 z dnia 14 czerwca 2022 r. w sprawie zatwierdzenia oceny planu odbudowy i zwiększenia odporności dla Polski […], na mocy której zatwierdzony został tzw. Krajowy Plan Odbudowy i Zwiększenia Odporności (KPO) przewidujący realizację, w drodze odpowiednich zmian legislacyjnych, reformy wzmacniającej niezależność i bezstronność sądownictwa oraz zapewniającej odpowiednie środki prawne umożliwiające ponowne rozpoznanie spraw rozstrzygniętych uprzednio przez Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego (co odzwierciedlone jest w zawartych w KPO kamieniach milowych F1G oraz F2G)”.
Zaskarżona do TK nowelizacja przynosiła też niebezpieczne konsekwencje, także dla budżetu państwa.
Na końcu uzasadnienia przyznano, iż: „Uchwalenie projektowanej ustawy spowoduje skutki finansowe dla budżetu państwa, które ze względu na charakter są trudne do oszacowania”. Dodano, iż: „Projekt ustawy nie podlega obowiązkowi przedstawienia właściwym organom i instytucjom Unii Europejskiej […] w celu uzyskania opinii […], konsultacji albo uzgodnienia”. Można tu dodać, że Polska nie musiała już projektu ustawy przedstawiać organom i instytucjom Unii Europejskiej w celu uzyskania opinii, konsultacji albo uzgodnienia, gdyż Komisja Europejska sama bezpośrednio ten projekt sformułowała.
Tymczasem projektodawcy z z optymizmem patrzyli w przyszłość. Nowelizacja miała rozwiązać „wszystkie problemy” na linii Polska-Komisja Europejska.
Projektodawca ustawy kończy jej uzasadnienie „żartobliwymi” słowami, iż: „Projektowana ustawa poprzez wprowadzenie zmian w organizacji Sądu Najwyższego oraz Naczelnego Sądu Administracyjnego będzie miała pozytywne skutki społeczne, gospodarcze i prawne, w tym dla sytuacji mikroprzedsiębiorstw, małych i średnich przedsiębiorców, poprzez wyeliminowanie ewentualnych wątpliwości prawnych na tle zgodności rozwiązań dotyczących odpowiedzialności dyscyplinarnej oraz spraw immunitetowych sędziów z prawem Unii Europejskiej”.
Trzeba jednak wrócić do sprawy fundamentalnej. Unia nie ma prawa wpływać na kształt sądownictwa kraju członkowskiego.
Rada UE w preambule swej decyzji nr 9728 dotyczącej zatwierdzenia dla Polski planu odbudowy KPO stwierdziła, iż „miała na uwadze”, poza potrzebami gospodarczymi i inwestycyjnymi, także sprawy dotyczące polskiego wymiaru sprawiedliwości i sądownictwa, które – jak przecież wiadomo – znajdują się jednak poza traktatowymi kompetencjami organów UE. Pozostają one w suwerennych kompetencjach państwa członkowskiego. W części wstępnej swej decyzji pt. „Ochrona interesów finansowych Unii”, Rada UE – bez logicznego związku – sztucznie powiązała udzielenie Rzeczypospolitej Polskiej należnych jej środków finansowych z żądaniami z obszaru wymiaru sprawiedliwości.
Czy Polska straciłaby wpływ na tzw. kontrolę wewnętrzną, czyli kwestie związane już nie tylko z praworządnością, ale także z suwerennością?
Rada UE stwierdziła, iż: „oczekuje się, że osiągnięcie w zadowalającym stopniu tych kamieni milowych zagwarantuje adekwatność systemu kontroli wewnętrznej […]. Biorąc pod uwagę, że skuteczna ochrona sądowa stanowi warunek sine qua non (konieczny - red.) funkcjonowania kontroli wewnętrznej, ustanawia się kamienie milowe w odniesieniu do reformy mającej na celu zwiększenie niezależności i bezstronności sądów, reformy mającej na celu poprawę sytuacji sędziów, których dotyczą uchwały Izby Dyscyplinarnej SN w sprawach dyscyplinarnych i odnoszących się do immunitetu sędziowskiego, aby przywrócić ich do orzekania poprzez przeprowadzenie niezwłocznie przez nową izbę ponowne i pozytywne [! – K.P.] rozpoznanie ich spraw, oraz reformy zapewniającej skuteczny audyt i skuteczną kontrolę polskiego KPO, w tym ochrony interesów finansowych Unii”. Jak widać, Rada UE wprost podyktowała bezprawnie nie tylko oczekiwane zmiany w wymiarze sprawiedliwości, ale nawet wyniki postępowań o przywrócenie do orzekania sędziów ukaranych dyscyplinarnie. W swej decyzji Rada UE stwierdziła też, iż: „Biorąc pod uwagę, że te kamienie milowe należy ustanowić […] w celu zapewnienia ochrony interesów finansowych Unii oraz stworzenia adekwatnego systemu kontroli przed zatwierdzeniem jakiejkolwiek płatności […] przez Komisję, Polska powinna osiągnąć te kamienie milowe przed złożeniem pierwszego wniosku o płatność, przy czym nie można dokonać żadnych płatności w ramach instrumentu przed ich osiągnięciem”.
Przecież to pachnie bezprawiem.
Słowa te – poza wszystkim – są bezpodstawnym oskarżeniem obecnych polskich instytucji, które przecież bez zarzutów zapewniają ochronę interesów finansowych Unii swym systemem kontroli. W kolejnym punkcie części wstępnej decyzji nr 9728 Rada UE wprost zażądała niezwłocznego przywrócenia do orzekania sędziów ukaranych wcześniej przez Izbę Dyscyplinarną SN i sformułowała szczegółowe elementy i nakazy dla narzucanych przez siebie procedur i rozwiązań. Żądania te pomijają obowiązujący w Polsce system konstytucyjny i orzecznictwo Trybunału Konstytucyjnego. Rada UE żąda: „aby wzmocnić niezależność i bezstronność sądów ustanowionych ustawą oraz niezawisłość i bezstronność sędziów powołanych na podstawie ustawy […] wszystkie sprawy dyscyplinarne dotyczące sędziów powinny zostać przekazane [podkr. – K.P.] przez obecną Izbę Dyscyplinarną polskiego SN innej izbie tego samego sądu spełniającego wymogi niezależności, bezstronności i ustanowionego ustawą […]. Oznacza to […], że skład osobowy tej nowej izby powinien znacznie się różnić od składu Izby Dyscyplinarnej”.
Do tego dochodzi jeszcze weryfikacja statusu sędziów. W tym ta obaj bardziej niebezpieczna, czyli „z urzędu”.
Tak, gdyż dalej Rada UE dyktowała Polsce kolejne obraźliwe i bezprawne żądania – kamienie milowe: „W celu zapewnienia, aby sądy były bezstronne i niezależne oraz ustanowione ustawą, a sędziowie bezstronni i niezawiśli i powołani na podstawie ustawy […], każdy sędzia powinien być w stanie – na wniosek strony postępowania lub z urzędu – wszcząć weryfikację w celu ustalenia, czy sąd spełnia wymogi niezależności, bezstronności i ustanowienia ustawą, przy czym takiej weryfikacji nie powinno się uznawać za przewinienie dyscyplinarne”. Sędzia dokonując takiej weryfikacji innego sędziego ze składu może, zgodnie z decyzją Rady UE, „uwzględniać [też] okoliczności, w jakich doszło do powołania innego sędziego. Żadne przepisy krajowe nie powinny podważać tej zasady”. Czyli mówiąc wprost: sędzia może żądać odsunięcia od orzekania innego, prawidłowo powołanego przez Prezydenta RP na wniosek KRS sędziego tylko dlatego, że z powodów pozaprawnych, subiektywnie nie uznaje legalności KRS i przez to kandydatów na sędziów przez Krajową Radę Sądownictwa przedstawionych Prezydentowi RP do powołania.
W efekcie oddajemy wewnętrzne kwestie prawne instytucjom wspólnotowym.
Właśnie spełnieniu takich oczekiwań ówczesnej opozycji polskiej i części polskich sędziów, których to oczekiwań ówczesna opozycja nie mogła inaczej wymusić na polskim Sejmie w demokratycznych procedurach – służą żądania – kamienie milowe narzucane Polsce pozatraktatowo przez decyzję nr 9728 Rady UE zatwierdzającej KPO dla Polski. Żądania te narzucone przez Radę UE i Komisję Europejską w sposób arogancki upokarzający Rzeczpospolitą lekceważą i obalają konstytucyjne kompetencje Prezydenta w zakresie wymiaru sprawiedliwości oraz znoszą skutki prawne podjętych przez niego decyzji. Żądania unijnych organów unieważniają też prawo stanowione przez Sejm RP na mocy Konstytucji RP normujące funkcjonowanie Krajowej Rady Sądownictwa oraz ignorują ostateczne orzecznictwo Trybunału Konstytucyjnego w tych sprawach.
Szantaż gospodarczy?
Żądania wobec Polski co do zmian w wymiarze sprawiedliwości, sformułowane przy tym w formie szantażu, anarchizują i paraliżują obrót prawny w Rzeczypospolitej, co jest niezwykle groźne w sytuacji wydobywania gospodarki z kryzysów i zagrożenia bezpieczeństwa państwa polskiego wrogimi działaniami ze strony Rosji, ale też i konkurencji niemieckiej. Co więcej, decyzja Rady UE samozwańczo wyłączyła wymuszone przez siebie antykonstytucyjne zmiany w polskim sądownictwie spod jakiejkolwiek kontroli państwa polskiego. Można rozumieć, że też spod kontroli Trybunału Konstytucyjnego. Rada UE stwierdziła bowiem, że „ocena reformy sądownictwa opiera się wyłącznie na opisie działania zawartym w polskim KPO i nie opiera się na żadnych wnioskach ustawodawczych, które podlegają w Polsce procedurom ustawodawczym”. Art. 2 decyzji Rady UE nr 9728, zatwierdzającej dla Polski KPO, nie pozostawia wątpliwości, stanowiąc, że: „Uruchomienie transz […] jest uzależnione od […] decyzji Komisji […] stwierdzającej, że Polska osiągnęła w zadowalający sposób odpowiednie kamienie milowe […]”. Z kolei załącznik do wspomnianej decyzji Rady UE w sprawie zatwierdzenia polskiego KPO w części F1G i F2G ustalił dokładny harmonogram dla realizacji przez Polskę kamieni milowych w wymiarze sprawiedliwości, od spełnienia których Rada UE uzależniła rozpoczęcie wypłat Polsce środków finansowych w kolejnych transzach.
Brak w tym logiki i spójności.
Punkt F załącznika ponownie sztucznie i bez logicznego związku łączy sprawę niezależności i bezstronności sądów i kwestie przywracania do orzekania sędziów wcześniej ukaranych dyscyplinarnie z „potrzebą poprawy klimatu inwestycyjnego i stworzenia warunków do skutecznej realizacji polskiego planu odbudowy i zwiększenia odporności”. W częściach F1G i F2G załącznika dokładnie też wskazano moment spełnienia narzuconych Polsce żądań w zakresie wymiaru sprawiedliwości. Jest nim wejście w życie narzuconej Polsce zmiany. Wejście w życie narzuconej Polsce przemocą zmiany stwierdzać będzie Komisja Europejska, która zezwoli/lub nie, na uruchomienie wypłaty Polsce ułamka środków finansowych, należnych jej przecież bezwarunkowo.
Rządziłaby więc unijna uznaniowość.
Ustawa z dnia 13 stycznia 2023 r. o zmianie ustawy o Sądzie Najwyższym oraz niektórych innych ustaw, w warunkach szantażu ze strony Rady UE i Komisji Europejskiej, przeniosła do polskiego systemu prawnego, niemal bez zmian, często w literalnych sformułowaniach, żądania wymuszone groźbą niewypłacania Polsce należnych jej środków z KPO. Mimo że żądania te pozostają bez związku z samym programem wsparcia gospodarek po COVIDZIE. Mimo że pozatraktatowe żądania organów unijnych są sprzeczne z polskimi interesami i polską konstytucją.Ustawa z dnia 13 stycznia 2023 r. będąca wyrazem interesów zewnętrznych, wprowadza szantażem na grunt prawa polskiego rozwiązania, których przyjęcie musiało też upokorzyć Sejm Rzeczypospolitej, mający z pewnością świadomość podważania własnej konstytucji i upokorzenia Prezydenta RP i Krajowej Rady Sądownictwa. Prezydenta – posiadającego w Polsce najsilniejszą legitymację pochodzącą z bezpośrednich, demokratycznych wyborów. Ustawa unieważniła niewzruszalny, konstytucyjny status polskiego sędziego, powołanego przez Prezydenta, niwecząc instytucję niezawisłości sędziowskiej.
U zarania tego konfliktu leży nieposłuszeństwo ówczesnej opozycji i części środowiska sędziowskiego wobec demokratycznych wyborów społeczeństwa i jego potrzeby zmian w sądownictwie.
W interesie ówczesnej wąskiej grupy opozycyjnej, pod szantażem organów unijnych, uchwalona 13 stycznia 2023 r. ustawa unieważniła, na potrzeby tej grupy, zasadę lex retro non agit („prawo nie działa wstecz” - red.) w odniesieniu do sędziów wcześniej dyscyplinarnie ukaranych. Ustawa z dnia 13 stycznia 2023 r. wprowadza do polskich postępowań procesowych niepewność i chaos, tylko dlatego, że część środowisk wymiaru sprawiedliwości nie uznała wyników dwu demokratycznych wyborów: parlamentarnych i prezydenckich z lat 2015 i 2019, i nie uznała decyzji legalnych polskich władz wyłonionych w wyniku tych wyborów. Ustawa drastycznie podważa powagę polskich sądów i sędziów. Ustawa jest przeforsowaną szantażem unijnym, próbą destabilizacji Polski w interesie ówczesnej opozycji i jej przedwyborczego wsparcia.Wymuszona na Polsce przez organy unijne ustawa z dnia 13 stycznia 2023 r. ma w całości – i w intencjach, i w treści – charakter ultra vires i contra legem. Ma charakter antypolski.
Prawo silniejszego. Ta nieudana nowelizacja sankcjonowałaby przemoc?
Wymuszona szantażem ustawa jest przejawem agresji Unii Europejskiej na słabsze, ale przecież względnie suwerenne państwo polskie. Ingerencje i żądania wobec Polski wymuszone decyzją Rady UE, które Polska zmuszona została uwzględnić w ustawie z dnia 13 stycznia 2023 r. wbrew swym podstawowym interesom ustrojowym i prawnym, są też głębokim naruszeniem powszechnych zasad prawa międzynarodowego, szczególnie zasady pokojowego współistnienia suwerennych, równych państw. Zasada ta mówi o „nieingerowaniu bezpośrednio lub pośrednio z jakiegokolwiek powodu w sprawy należące do jurysdykcji jakiegokolwiek państwa w wykonywaniu jego suwerennych praw oraz celem zapewnienia sobie od niego jakiejkolwiek korzyści”. „Stosunki między państwami winny być prowadzone zgodnie z zasadami suwerennej równości i nieinterwencji”. Powszechne zasady prawa międzynarodowego, w tym nieingerencji w sprawy innych państw, dotyczą także Unii Europejskiej, jak też relacji między jej państwami członkowskimi w zakresie władzy nieprzekazanej.
I znów wracamy to szantażu.
Prawna przemoc, a w istocie szantaż unijnych organów wobec Polski, postawiła władze Rzeczypospolitej Polskiej w bardzo trudnej, fundamentalnie trudnej sytuacji, w której musiały dokonać wyboru. Jednak każdy wybór postępowania pod szantażem Rady UE i Komisji Europejskiej przynosił Polsce szkody i zagrożenia. Władze Rzeczypospolitej Polskiej zostały postawione przed wyborem: Zgoda na szantaż i upokarzające obalenie rękami polskiego Sejmu elementów polskiej Konstytucji, pozycji Prezydenta RP, Krajowej Rady Sądownictwa, statusu sędziów i inne szkody dotyczące sądownictwa? Czy też, nie wyrażać zgody na poniżające Polskę pozatraktatowe, brutalne ingerencje Unii Europejskiej w sprawy wymiaru sprawiedliwości należące do suwerennych kompetencji państwa członkowskiego? Zgoda miała oznaczać obietnicę niepewnej wypłaty należnych Polsce środków z KPO. Niezgoda na szantaż skutkować miała pozbawieniem Polski środków finansowych potrzebnych jej szczególnie w obecnej sytuacji zagrożenia bezpieczeństwa państwa polskiego ze strony Rosji, w warunkach wojny na Ukrainie, oraz potrzebnych jej na wzmocnienie gospodarki po kryzysie gospodarczym spowodowanym epidemią covid.
Władza stała jednak przed ważnym dylematem.
Władze Rzeczypospolitej Polskiej wybrały – jak widać – ich zdaniem „mniejsze zło”, tj. przyjęły warunki szantażu Unii Europejskiej. W Sejmie RP przeforsowano więc niemal dosłownie, narzucone w decyzji nr 9728 Rady UE, antykonstytucyjne żądania. Wybrały próbę ochrony w pierwszym rzędzie bytu państwa polskiego i bezpieczeństwa Polaków. Wymuszona przez Unię Europejską zgoda władz polskich na antykonstytucyjne przepisy ustawy z dnia 13 stycznia 2023 r. o zmianie ustawy o Sądzie Najwyższym i niektórych innych ustaw jest ceną, jaką Polska, polskie władze – szantażem ze strony Unii Europejskiej – zmuszone zostały zapłacić za ochronę swych podstawowych interesów w sytuacji zagrożenia jej bytu. Ustawa z dnia 13 stycznia 2023 r. nie odzwierciedla rzeczywistej woli polskiego suwerena ani polskich władz. Jest przejawem gwałtu na nich dokonanym przez czynniki zewnętrzne, wrogie Rzeczypospolitej. Przeforsowanie w Sejmie RP ustawy z dnia 13 stycznia 2023 r., w wyżej wskazanych okolicznościach, było efektem ważenia zagrożonych, istotnych dóbr państwa polskiego.
Wyrok TK ws. nowelizacji ustawy o SN, to znak dla Unii Europejskiej? Swoiste ostrzeżenie?
Trzeba przypomnieć, że zgodnie z jedną z powszechnych zasad prawnych, czynność wymuszona przemocą lub szantażem nie może rodzić skutków prawnych. Jest nieważna. Organy Unii Europejskiej powinny przyjąć to do wiadomości. Unia Europejska od dawna jednak, korzystając ze swych możliwości i przewagi nad poszczególnymi państwami członkowskimi, łamie międzynarodowe i traktatowe standardy i postanowienia, stosując wobec niektórych suwerennych państw motywowaną politycznie i ideologicznie prawną przemoc. Niestety, przywodzi to na myśl sytuację, którą John Locke określił jako stan wojny, który „istnieje tam, gdzie ma miejsce gwałt i wyrządzanie krzywd […] mimo że dzieje się to w imieniu prawa, z zachowaniem jego pozorów i form” (J. Locke, Dwa traktaty o rządzie, tłum. Z. Rau, Warszawa 1992, s. 177).
WB
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/674378-nasz-wywiad-prof-pawlowicz-o-wyroku-tk-i-unijnym-szantazu