O exposé Donalda Tuska trzeba powiedzieć jedno: było skrajnie nieuczciwe. A chwilami do cna zakłamane.
Kłamstwo lało się od pierwszych minut. Było go zatrzęsienie w opisie rządów PiS („Zło, które rozpleniło się w Polsce”), było sporo w przywołanej tak szeroko tragedii Piotra Szczęsnego (media, które wykreowały fałszywą histerię, w którą on uwierzył, do dziś nie przyznają się do winy).
Kłamstwo najpełniej chyba wybrzmiało wówczas, gdy Tusk ciepło mówił o św. Janie Pawle II, o którym on sam „ma jak najlepsze wspomnienia”. Tak jak gdyby to krasnoludki, a nie jego bezpośrednie zaplecze medialne, próbowało zniszczyć dobrą pamięć o papieżu Polaku.
Tusk balansował na cienkiej linie. „Kocham moją Ojczyznę bez pamięci” - deklarował gromko, dodając: „Nikt mnie nie ogra w Unii Europejskiej”. Sala czasem słuchała, czasem wybuchała śmiechem. Są jednak granice bezczelności, nawet w polityce.
15 października, dzień wyborów, to dla Tuska moment historyczny, porównywalny z 4 czerwca 1989 roku. To „początek odrodzenia ducha autentycznej „Solidarności” i poszanowania praw wspólnoty”. I dalej: „chcemy być wspólnotą”, w której ważne są „republikańskie fundamenty, ramy”. „Każdy jest wart szacunku”. Ale będzie też „czyszczenie stajni Augiasza”, bo „bez tego nie ruszymy”. I deklaracja: „będziemy was szanować nawet wtedy, gdy będzie robili wszystko, żebyśmy nie mogli Was szanować”. Słów dużo, ale ani nie dało się wynotować jednego fragmentu, który byłby realnym gestem wobec pokonanych. Nie, to wciąż ta sama znana od lat mieszanka słów o miłości i kopniaków tak mierzonych, by zabolały możliwie najmocniej. I te wręcz bezczelne deklaracje: „Będziemy asertywni w relacji z każdym sąsiadem”. „Z Niemcami też?” - zapytał ktoś z sali. „Z każdym” - odpowiedział Tusk. Też chyba żartem.
Do tego ordynarne manipulacje. Np. o „setkach tysięcy ludzi”, którzy mieli dostać się do Polski za sprawą „afery wizowej” - a przecież mówimy o 200 wizach, które przyspieszono, którą to sprawę wykryły służby rządu PiS. Albo o CPK: „żadna inwestycja nie będzie inwestycją, która doprowadza do rozpaczy polskie rodziny”. Mówi tak o inwestycji, która w sposób wzorowy rozwiązywała trudne, nieuniknione kwestie własnościowe. Albo o gospodarce leśnej: „skończyła się partyjna prywatyzacja lasów państwowych” - a przecież lasy wycinano - i sadzono! - na podstawie 10-letnich planów przyjętych za rządów Platformy!
No i konkluzja: naród podzielony nie ma dziś szans, „siła jest w jedności - to dziś pierwsze polityczne przykazanie”. Mówi to człowiek, który nie bez przyczyny dziękował dziś przede wszystkim grupom uderzeniowym opozycji. Dziękował siłom, które ciężko pracowały, by jakiekolwiek oznaki jedności i normalności za rządów PiS niszczyć w zarodku.
To nie było exposé - to była kompilacja wstępniaków z „Wyborczej”. To nie było exposé, to był kolejny wiec wyborczy. W sumie zbiór banałów, z niebywale płaską diagnozą, i bezradność w sferze głębszych koncepcji. W sumie mamy już pewność: będzie tak, jak było w latach 2007-2015, tylko jeszcze bardziej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/674298-expose-tuska-bylo-skrajnie-nieuczciwe-do-cna-zaklamane