Kłamstwo powtórzone tysiąc razy wcale nie staje się prawdą. Ale Donald Tusk jeszcze chyba tego nie wie. W swoim exposé zawarł sporo nieprawd, ale jedna jest wyjątkowo symptomatyczna. Pokazuje modus operandi nadchodzących lat. Niebawem może się okazać, że nigdy nie rozmawiał z Putinem, a żaden z jego ministrów nie stołował się u Sowy.
Tusk znów opowiadał o rzekomych wywłaszczeniach, do jakich rząd Zjednoczonej Prawicy miał zmuszać właścicieli nieruchomości na ternach, gdzie mają powstać elementy CPK i szprych kolejowych.
Żadnych wywłaszczeń oczywiście nie było, a wszystkie przejęcia terenów odbyły się w ramach zaproponowanemu przez rząd Morawieckiego bezprecedensowego Program Dobrowolnych Nabyć. Jego warunki są nieporównywalnie lepsze od tego, co proponował ludziom rząd Tuska spieszący się z autostradami na Euro 2012.
PDN przewidywał m.in. wyższą wycenę nieruchomości (w przypadku budynku jest to 140 proc. wartości, a gruntu - 120 proc.) albo (do wyboru) wycenę uwzględniającą wartość odtworzeniową nieruchomości bez stopnia amortyzacji, co dawało korzyści właścicielom budynków w złym stanie technicznym. Dodatkowo w ramach PDN przysługiwały inne udogodnienia, dotychczas nie stosowane przy tego typu inwestycjach, m.in. sfinansowanie przeprowadzki i obsługi prawnej, konsultacje z doradcą zawodowym czy szkolenia. Program przewidywał też, że zainteresowani mieszkańcy zamiast zwykłej transakcji sprzedaży mogą zdecydować się na wybór nieruchomości zamiennych, których CPK ma ponad 600 ha, głównie w promieniu 100 km od projektowanego lotniska.
To pierwsze wywłaszczeniowe kłamstwo Tuska. Drugie jest jeszcze grubsze. Premier mówił z mównicy sejmowej:
Myśmy naprawdę zrobili największy plac budowy w Polsce. Inwestycje, wtedy kiedy byłem premierem, to były największe inwestycje w historii Polski i w historii Europy. Możecie krzyczeć. Posłuchajcie, jak mijam czasami na autostradach i drogach szybkiego ruchu wasze kolumny na kogutach, to jeździcie tam dlatego, że udało nam się te autostrady i te drogi szybkiego ruchu zbudować. I stadiony, i modernizacja linii kolejowych. Czy słyszeliście chociaż o jednym proteście wywłaszczonych.
- Tak – odpowiedziała chóralnie sala.
Tak? A ja nie. A byłem premierem i, wyobraźcie sobie, podejmowałem decyzje w tej kwestii. Nie było protestów. Wszyscy otrzymali należną satysfakcję.
W takim razie odświeżmy pamięć panu premierowi:
Lipiec 2009 r. - Lębork
2010 r. - Kobylniki
Maj 2011 r. - Lublewo
Październik 2011 r. - Kalinówka
Lipiec 2013 r. - Jeżowe-Podgórze
Grudzień 2013 r. - Nowosielec
Czerwiec 2014 r. - 9 miejscowości pod Bydgoszczą (rolnicy dostawali tam propozycję przejęcia gruntu w cenie… 14 zł za metr kwadratowy)
Lipiec 2014 r. - Stare Babki
Styczeń 2015 r. - Poradów
Maj 2015 r. - Łańcut
Wszędzie protestowali zdesperowani ludzie, łatwo to sprawdzić.
To tylko część z długiej listy skarg obejmujących niemal wszystkie województwa. Krótko mówiąc, demonstrowano wszędzie przez całe rządy PO-PSL. Udawana amnezja Tuska nie wymazuje tych wydarzeń ze sfery faktów. Ale odkrywa strategię jego rządów – nic nie widziałem, nic nie słyszałem, nic nie pamiętam, to się nie wydarzyło. A kto temu zaprzeczy, po tego przyjdą silni ludzie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/674238-tusk-klamie-ws-protestow-sprawdz-jak-bylo-naprawde