Podziękowania dla KOD-u i manifest samobójcy. Czy tylko to zapamiętamy z wygłoszonego dzisiaj exposé Donalda Tuska?
Powiem tak po ludzku – wolałbym się nie urodzić, niż na grobach zmarłych budować karierę polityczną
– mówił w Sejmie 13 kwietnia 2012 r. ówczesny premier Donald Tusk
Kariery politycznej już nie musi budować, choć jeszcze jakiś europejski szczebel pewnie przed nim, a jednak nie zawahał się użyć w swoim najważniejszym od lat wystąpieniu jako swoistego manifestu politycznego listu samobójcy.
9 października 2017 Piotr Szczęsny, pojawił się na warszawskim placu Defilad, puścił z głośnika piosenkę „Kocham wolność” zespołu „Chłopcy z Placu Broni”, rozrzucił wokół siebie ulotki ze swoim manifestem, mówił przez megafon, że protestuje przeciwko łamaniu przez rząd wolności obywatelskich. Następnie oblał się substancją łatwopalną i podpalił się krzycząc: „Protestuję!”. Został ugaszony przez przechodniów i zabrany do szpitala, gdzie zmarł, nie odzyskując przytomności. W swoim manifeście „krytycznie odniósł się do rządów Prawa i Sprawiedliwości, protestował m.in. przeciwko ograniczaniu wolności obywatelskich, łamaniu konstytucji i zasad demokracji, niszczeniu przyrody, a także dyskryminacji mniejszości, marginalizacji roli Polski na arenie międzynarodowej oraz używaniu w debacie publicznej języka nienawiści”.
Wówczas tę tragiczną, samobójczą okrutną śmierć chorego psychicznie człowieka (w liście opublikowanym już po samospaleniu Piotr Szczęsny przyznał, że od ośmiu lat cierpi na depresję, zaznaczając przy tym, że „w tej sytuacji to nawet dobrze, bo potrafi dostrzec bardzo niepokojące sygnały wcześniej niż inni i silniej na nie reagować. I może też łatwiej mu poświęcić swoje życie, chociaż zapewnia, że wcale nie tak łatwo”). nie tylko usiłowano wykorzystać politycznie, pokazywano ją jako wzór do naśladowania.
Dzisiaj powrót do tej przeszłości w kontekście politycznej debaty dla Donalda Tuska nie stanowi żadnego problemu. Słowa o pojednaniu i wspólnym działaniu dla dobra Polski są w jego ustach tylko nic nie wartymi, pustymi frazesami. To, co spaja jego koalicję, która już wkrótce zasiądzie w ministerialnych gabinetach, to wyłącznie tzw. antypis i nienawiść do wszystkiego, co polska prawica sobą reprezentuje.
Ale nienawiść jest jak nowotwór - zżera nosiciela, a co najgorsze – żadna chemioterapia nie jest w stanie jej zatrzymać. A efekt Wertera, którym jest znaczący wzrost samobójstw spowodowany nagłośnieniem w mediach samobójstwa oraz ich opisy tam zamieszczane, które mogą spowodować naśladownictwo, zapewne Tuskowi nie jest znany.
Podziękowania dla KOD-u i manifest samobójcy – tak, tylko to z exposé zapamiętamy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/674230-manifest-samobojcy-zamiast-programu-w-expose-donalda-tuska