Były wicepremier ds. bezpieczeństwa, mający dostęp do wszystkich najtajniejszych danych Rzeczpospolitej Polskiej, publicznie, przed kamerami, z oficjalnym wpisem do sejmowego protokołu, mówi, że świeżo co wybrany premier jest agentem Republiki Federalnej Niemiec, a w Polsce, jak zwykle, zajmują się didaskaliami. Wiecznie niedorosły Szymon Hołownia skomentował z wysokości laski marszałkowskiej, że w „takim dniu nie wypada”, politycy PO się śmiali, dziennikarze formułują przekaz, że to dzielenie Polaków i brzydkie słowa, zaś sam przedmiot sporu jest usilnie spychany na drugi plan.
A może wicepremier Kaczyński ujawnił prawdę? Gdy w latach 90-tych szef ówczesnego Porozumienia Centrum przyjmował interesantów z PSL, odnotował, że są oni szczególnie zainteresowani (zwłaszcza Waldemar Pawlak) podziałem wpływów w samorządach tak, by ludowcy mogli kontrolować pasmo terenu podejrzanie wyglądające jak trasa z Białorusi do Niemiec. Jarosław Kaczyński opublikował te refleksje w 2016 roku (książka „Porozumienie przeciw monowładzy”) na długo przed tym jak Waldemar Pawlak w przeddzień Putinowskiej inwazji na Ukrainę twierdził, że gaz rosyjski pali się w kuchence tak samo jak każdy inny. Słowem - wiedział prezes PiS więcej, co zresztą jak na uczestnika wydarzeń na najwyższym szczeblu nie powinno być zaskakujące.
W czasie kampanii wyborczej szef partii rządzącej mówił stanowczo o Tusku jako o „prawdziwym wrogu naszego narodu”, a dziś, zdaje się, postawił kropkę nad „i”, że chodzi o agenturę niemiecką. Platforma posłusznie rechotała, ale Tusk był absolutnie poważny. Człowiek dwukrotnie wypromowany przez Angelę Merkel na przewodniczącego Rady Europejskiej, z piersią ozdobioną niemieckimi medalami, w którym publicznie Ursula von der Leyen pokładała nadzieje na obalenie demokratycznego rządu w Warszawie, człowiek potępiający sprzeczny z niemieckim interesem projekt budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego w Polsce, którego partia powstawała za pieniądze z reklamówek od tajemniczych panów (jak pisał w swojej książce Paweł Piskorski), człowiek nachalnie chwalony i lansowany w niemieckich mediach - niemieckim agentem?
Ludzie, którzy nie uwierzą w taki wariant, bo „nie ma wyroku sądu” są mielizną debaty o współczesnym świecie, dziś agentura znajduje kanały działalności zgodnej z prawem a niezgodnej z racją stanu (Rosjanie świetnie kupowali polityków Niemiec stanowiskami, a nikt tu prawa nie łamał), rzecz więc nie w ocenie tego czy owego prawnika, ale rzecz w ocenie komentatorów, ekspertów i wyborców - czy Tusk jest niemieckim agentem?
Brzmi to okropnie, PR-owsko dla PiS - fatalnie, dla współczesnej postpolitycznej młodzieży - niewiarygodnie, dla mediów liberalnych - złowieszczo, dla demokratycznej debaty - destrukcyjnie, dla rozpoczynającej się kadencji nowego Sejmu - dramatycznie, to wszystko prawda, ale jedno zasadnicze pytanie nadal nie zostało zadane: czy to jest prawda?
Czy Donald Tusk jest niemieckim agentem w Polsce?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/674174-czy-b-wicepremier-dsbezpieczenstwa-ujawnil-prawde-o-tusku