Donald Tusk przejdzie do historii III RP jako najdłużej czekający w kolejce szef rządu, mimo że nikogo innego w tej kolejce nie ma.
Donald Tusk i sejmowa większość wprawdzie to bagatelizują, a nawet udają, że nic ich to nie obchodzi, ale debata sejmowa po expose premiera Mateusza Morawieckiego to znaczący krok w podmywaniu poparcia dla przyszłej władzy, a szczególnie jej wiarygodności. Podtrzymanie pustego przebiegu tej przyszłej władzy przez dwa miesiące po wyborach to wyłącznie straty wizerunkowe i pod względem wiarygodności.
Dwa miesiące to na tyle długi czas, żeby doszczętnie stracić premię nowości, z jakiej prawie każda władza korzysta. Po dwóch miesiącach nie ma żadnej premii, tylko zdziwienie i pytanie: gdzie ta władza? Wszystkie zapowiedzi stały się przeterminowane, zanim doszło do zmiany. Zniknęło poczucie nowości, a przede wszystkim zmiany. Przez to start nowej władzy odbędzie się w atmosferze znudzenia i zniecierpliwienia.
Wyraźne przenoszenie politycznego noworodka sejmowej większości może popychać ją do radykalizmu, żeby przykryć znudzenie i zniecierpliwienie społeczeństwa oraz jałowe manewry nowej władzy. Tylko z każdym dniem opóźnienia ten radykalizm traci sens. Ludzie mogą myśleć, że skoro przez 2 miesiące nowy układ nie był w stanie się zainstalować, to może to być papierowy tygrys. Polacy mogą uznać, że straszenie zemstą i odwetem to tylko takie ględzenie. A nawet gdyby doszło do jakichś aktów zemsty, będą one odbierane jako wyrwane z kontekstu, jako swego rodzaju teatr, niechby i w konwencji horroru.
Donald Tusk przejdzie do historii III RP jako najdłużej czekający w kolejce szef rządu, mimo że nikogo innego w tej kolejce nie ma. To sytuacja, jaką opisał Franz Kafka w krótkim eseju-opowiadaniu „Przed prawem”. Pewien człowiek latami czekał na „wejście do prawa”, ale strażnik „na razie nie mógł mu pozwolić na wejście”. I trwało to latami, aż w końcu człowiek był bliski śmierci. I wtedy dowiedział się, że to było wejście przeznaczone wyłącznie dla niego, a skoro nie wszedł, zostanie ono definitywnie zamknięte.
Z Donaldem Tuskiem nie jest aż tak źle, jak z bohaterem przypowieści Franza Kafki, ale nie wszedł on, kiedy najbardziej tego pragnął, więc tamte drzwi są już właściwie zamknięte. Zmiana, którą oznaczało przekroczenie drzwi, już się nie dokona albo dokona się w jakiejś farsowej wersji. To nawet gorsza sytuacja niż w wypadku Józefa K., bohatera „Procesu” Franza Kafki. Drzwi, przez które Tusk pewnie w końcu wejdzie, nie wiadomo dokąd prowadzą. W tym sensie Tusk został pierwszorzędnie wyrolowany i w gruncie rzeczy ośmieszony.
Debata po expose premiera Morawieckiego została tak pomyślana, żeby wpuścić przedstawicieli Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Nowej Lewicy w pułapkę. I najgłębiej w tę pułapkę wpadła reprezentująca Koalicję Obywatelską Barbara Nowacka. Tusk pewnie sądził, że wystawiając właśnie ją (z całym szacunkiem, ale to nie pierwsza liga), zdeprecjonuje nie tylko expose premiera, ale też otwierające dyskusję wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego.
Nic z planów Tuska nie wyszło, bo mowa pani Nowackiej wyglądała jak materiał autopromocyjny przerywający wyświetlanie dobrego filmu. Można sobie zrobić herbatę czy kanapkę, ale nikt nie pomyśli, że to się jakkolwiek odnosi do filmu. I mimo dużej gęstości jadu, ta mowa nie miała najmniejszego znaczenia. Oto dorośli rozmawiają, a naburmuszone dziecko próbuje im przerywać coś tam mamrocząc pod nosem.
Za to wystąpienia posłów PiS zostały tak pomyślane, żeby każde było dodatkiem do osiągnięć rządów tej partii. W ten sposób expose premiera zostało przedłużone o kilka godzin sejmowej debaty. Posłowie obecnej sejmowej większości wyszli z sali (zostały niedobitki), ale to nie ma żadnego znaczenia, gdy zarówno expose, jak i głosy posłów PiS w debacie były kierowane do Polaków, a nie do posłów.
W tej całej grze parlamentarnej w związku z powoływaniem nowego rządu liczy się też pierwszeństwo. Polacy wysłuchali premiera Mateusza Morawieckiego jako pierwszego, więc wszystko jedno, kiedy i co powie Donald Tusk, ale będzie to już tylko koreferat. Będzie to wystąpienie po expose i Tusk nie może nic z tym zrobić. W końcu przejmie władzę, ale po tym, jak został przeczołgany.
To nie będzie żaden triumfalny spektakl, gdy Donald Tusk już własny rząd utworzy i zostanie on zaprzysiężony. I to nie będzie premiera. A w życiu liczy się głównie to, co oryginalne i pierwsze. Nawet w tak prostych sprawach Tusk i spółka zostali niemiłosiernie ograni i muszą robić dobrą minę do złej gry. A wszystko to pokazuje, że łatwo już było. Jak mawiał generał Bolesław Wieniawa-Długoszowski, „żarty się skończyły, zaczynają się schody”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/674134-tusk-zostal-modelowo-ograny-choc-sadzil-ze-to-on-ogrywa