Ani gospodarka, ani kwestia polskiego bezpieczeństwa nie rozpalają głów sejmowej większości tak jak kwestia telewizji publicznej.
Nowa ekipa chce wymienić kadry telewizji publicznej, bo będzie to jedyna stacja o ogólnopolskim zasięgu, która Donaldowi Tuskowi będzie zadawać trudne pytania i nazywać rzeczy po imieniu.
Zniszczeniu dotychczasowej TVP INFO sprzyja atmosfera odwetu i czarny PR, który dotknął „plac Powstańców”. Zatem uzasadnienie medialne jest szczytne - walka z faszyzmem.
Wszystkie konkretne informacje na temat nadchodzącej zmiany zapowiadają jednak nie odpolitycznienie ale przestawienie wajchy z konserwatywno-niepodległościowej na liberalno-progresywną.
Prezesem TVP może zostać Tomasz Sygut - człowiek Platformy Obywatelskiej, dziś szef Miejskich Zakładów Autobusowych w Warszawie, dawniej w kierownictwie (platformerskiej) telewizji publicznej do 2015 roku. Inną wpływową postacią, która ma się zająć TVP jest Jan Dworak, weteran Unii Demokratycznej i Platformy Obywatelskiej, zaprzyjaźniony z Włodzimierzem Czarzastym, autor jednej z koncepcji na zmiany w Telewizji. Być może do TVP powróci Janusz Daszczyński, jej prezes z ostatniego roku rządów Platformy. Do TV może wrócić Jarosław Kulczycki, znany z wykorzystywania pracy prezentera telewizyjnego do deprecjonowania głosów popierających Andrzeja Dudę w kampanii wyborczej 2015 roku.
Sam Jan Dworak w rozmowie z Jackiem Pałasińskim dla portalu NaTemat.pl snuł plany podporządkowania części programów telewizyjnych samorządom de facto dużych miast - jest to więc kolejna propozycja wzmacniająca pozycję PO w mediach publicznych.
Propozycję Jacka Żakowskiego, by drugi program TVP oddać opozycji (PiS) potraktowano jako bajania dinozaura. Niech teraz ktoś przytomny, po zapoznaniu się z tymi faktami, wstanie i powie, że wierzy w bezstronność czy obiektywizm przyszłej telewizji publicznej.
Zamach prawny na media
Ekipa Tuska musi uporać się z problemem niezależności Rady Mediów Narodowych, która wobec nowej większości sejmowej spolegliwa nie będzie. Stąd też po stronie sejmowej większości rozważa się likwidację RMN przez zastosowanie decyzji Trybunału Konstytucyjnego z 2016 roku i przywrócenie Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji starych kompetencji. Z drugiej strony większość KRRiT stanowią członkowie wybierani w poprzednich ośmiu latach, zatem niekoniecznie chętni aspiracjom Donalda Tuska i jego ludzi. Inną metodą uplatformienia TVP jest postawienie jej przez odpowiedniego ministra w stan likwidacji. Tutaj też PiS nie czekało bezczynnie i w ostatnich dniach minister kultury rozpoczął procedury w zmianie statutu spółki tak, by w razie postawienia jej w stan likwidacji to zarząd i szef działu prawnego byli „likwidatorami” czyli zarządcami spółki. Obóz niepodległościowy pozostawił wiele zabezpieczeń przed rewolucyjną demolką nowej ekipy.
Przez całe tygodnie wśród komentatorów wspierających Tuska chodziły słuchy, że rozważano także „zagłodzenie TVP”, czyli nieprzyznanie jej rekompensaty finansowej z tytułu braku wpłat abonemantowych. Jednak ostatnie doniesienia medialne zdradzają, że przyszły rząd Donalda Tuska będzie musiał przyznać rekompensatę finansową - w kwocie ponad półtora miliarda złotych.
Siedem procent budżetu
Warto tu przytoczyć szerszy kontekst finansowy mediów publicznych, który w antypisowskiej propagandzie został zniekształcony do granic możliwości. Legendarne „2 miliardy na propagandę” jakie corocznie przeznaczał rząd dla TVP nie było skierowane do programów informacyjnych. Budżet TVP INFO stanowi 7% (słownie: siedem procent) budżetu telewizji publicznej. Ogromne środki idą na filmy dokumentalne, seriale, stworzono przecież nowe kanały takie jak TVP Dokument, TVP ABC, TVP Kobieta czy TVP World. Same licencje i zgody na transmisję z mistrzostw piłki nożnej opiewają na setki (!) milionów złotych - to dla domowego budżetu owe dwa miliardy wydają się kwotą gigantyczną, nie zaś dla instytucji o randze TVP.
Wyobrażenie, że któryś z prezenterów Wiadomości podchodził do wielkiego tortu złożonego z banknotów w kwocie 2 miliardów złotych i i wycinał sobie kawałek dla siebie to obrazek tyleż zabawny, co prymitywny i skrojony dla antypisowskich hunwejbinów. Gdyby więc ucięto miliardy dla telewizji publicznej programy TVP INFO mogłyby dalej funkcjonować (7 proc. całego budżetu) przez - według nieoficjalnych informacji - przynajmniej pół roku.
Bajki anonimowych informatorów
Media liberalne jednocześnie snują wizję atmosfery grozy i rezygnacji w TVP INFO. Jako prowadzący jeden wtorkowy program w TVP INFO nie mógłbym podpisać się pod tą plotką. Wszystko wskazuje na to, że liczni „anonimowi informatorzy” mediów liberalnych, którzy zdradzają jak wisielcze nastroje mają panować w TVP, są niewidzialnymi, wymyślonymi przyjaciółmi albo mało wiarygodnymi gawędziarzami. Kierownictwo stacji jest zdeterminowane pełnić swoją misję do końca - nawet bezpardonowy atak kłamstwami na życie osobiste szefa TAI nie zmusił go do ustąpienia. Ewentualna rezygnacja Danuty Holeckiej niewiele zmieni w systemie decyzyjnym stacji, zapowiedź odejścia Miłosza Kłeczka została zdementowana przez samego zainteresowanego. Chyba w większym poczuciu niepewności są szeregowi pracownicy stacji, którzy nie znając planu kierownictwa i planów zemsty ze strony nowej sejmowej większości nie są pewni kto będzie ich zwierzchnikiem w następnych miesiącach.
Jedyne co wygląda ponuro w gmachu przy Placu Powstańców to zdarte podłogi - trwa bowiem remont korytarzy, odsłonięto stare drewniane panele, co jest tematem raczej żartobliwych anegdot.
Kto na tym zyska? Pierwsi kłamcy w mediach
Na pewno zatem nowa ekipa będzie chciała upolitycznić TVP w swoją stronę a także rozdać stanowiska zaprzyjaźnionym ludziom mediów. Pamiętajmy jednak że telewizja publiczna w jakiś sposób funkcjonuje na wolnym rynku mediów, owszem z wątkiem etatystycznym, ale nadal - wolnorynkowym. Na zmianach w Telewizji Polskiej, czyli rozmycie treści tożsamościowych, sformułowanie liberalnego postpolitycznego przekazu podobnego do innych stacji telewizyjnych w Polsce spowoduje pewne zmiany wśród widzów. Część rynku zagospodaruje TVN czy Polsat, bo po co oglądać softTVN (jakim stanie się telewizja publiczna), skoro można oglądać oryginał. I tego czynnika, że na zmianie politycznego profilu stacji, zyskają konkretni oligarchowie znad Wisły nie wolno zapominać gdy będziemy obserwować marsz większości sejmowej ku świetlanej przeszłości.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/673822-co-sie-stanie-z-tvp-info-szance-moga-wytrzymac-pol-roku