Wydawać by się mogło, że uchwała pełnej Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych uznające niedawne referendum za ważne, kończy temat skandalu, do którego doszło 15 października. Zdania odrębne do uchwały i jej uzasadnienia pokazują, w jak głębokim kryzysie znalazła się polska demokracja bezpośrednia. Przy okazji dostało się także Państwowej Komisji Wyborczej oraz mediom, które nawet w dniu referendalnym uderzały w ideę tego głosowania. Wykoślawiony w ten sposób, wynik referendum, wciąż powinien być przedmiotem dyskusji i analiz. Szczególnie na przyszłość.
CZYTAJ TAKŻE:Posiedzenie Sądu Najwyższego i Izby Kontroli Nadzwyczajnej ws. referendum ogólnokrajowego z 15X. TRANSMISJA
CZYTAJ RÓWNIEŻ:Sąd Najwyższy i Izba Kontroli Nadzwyczajnej stwierdzili ważność referendum z 15 października. Do uchwały złożono trzy zdania odrębne
Uchwała Sądu Najwyższego Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych była swoistym testem dla naszego państwa. W trakcie referendum 15 października, powszechnie łamano bowiem art. 52 § 2 Kodeksu wyborczego. Ten jest bardzo jasny i mówi, że „wyborca otrzymuje od komisji kartę do głosowania właściwą dla przeprowadzanych wyborów, opatrzoną jej pieczęcią. Wyborca potwierdza otrzymanie karty do głosowania własnym podpisem w przeznaczonej na to rubryce spisu wyborców”. W tym przepisie nie ma mowy o jakichkolwiek pytaniach członków komisji wyborczej kierowanych do wyborcy. Nic nie znajdziemy tam o osobliwym pytaniu zadawanym masowo w komisjach: „z kartą referendalną czy bez”?
Jak zdaliśmy ten test?
Za zbyt daleko idącą należy uznać interpretację, że z treści Kodeksu wyborczego wynika zakaz formułowania przez członków obwodowych komisji wyborczych pytań zmierzających do ustalenia, czy wyborca chce otrzymać konkretną kartę do głosowania
– wskazała jednak w uzasadnieniu uchwały sędzia Joanna Lemańska, I Prezes Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych.
Sam fakt kierowania tego rodzaju pytań do wyborców przez członków komisji nie może być poczytywany za naruszenie Kodeksu wyborczego”. Trudno także przyjąć, że norma, nakazująca członkom obwodowych komisji wyborczych wydanie kart do głosowania, oznacza każdorazowy i bezwzględny obowiązek wręczenia wszystkich możliwych kart, skoro jest prawnie dopuszczalnym, że sam wyborca może odmówić przyjęcia poszczególnych kart
– dodała prezes Lemańska.
Zdania odrębne
Zdania odrębne, które złożono do wyroku i uzasadnienia Izby wskazują jednak na ogromny kryzys ws. kwestii referendalnej, szczególnie w kontekście łamanego nagminnie art. 52 § 2.
W punkcie 49 tych wytycznych, PKW przesądziła, że wyborcy, który w dniu 15 października 2023 r. stawił się przed obwodową komisją wyborczą i potwierdził swą tożsamość, „wydaje się po jednej karcie do głosowania w: 1) wyborach do Sejmu; 2) wyborach do Senatu; 3) w referendum”. Wytyczne znowu nie przewidują możliwości jakiegokolwiek sondowania wyborcy na okoliczność liczby głosowań, w których ten chce wziąć lub uzależniania wydania karty do referendum od inicjatywy wyborcy. Z pełną odpowiedzialnością można zatem stwierdzić, że członkowie komisji wyborczych, zadając pytania o chęć wzięcia udziału w głosowaniu referendalnym, lub w jakikolwiek sposób uzależniając wydanie karty do referendum od inicjatywy wyborcy innej niż wyrażająca się w podejściu do stanowiska obwodowej komisji wyborczej i okazanie dokumentu pozwalającego na identyfikację tożsamości wyborcy**
– czytamy w zdaniu odrębnym sędziego prof. Aleksandra Stępkowskiego względem uzasadnienia Uchwały Sądu Najwyższego z 7 grudnia 2023 r., do którego dotarł portal wPolityce.pl.
Wyborca wciąż może odmówić przyjęcia którejś z kart do głosowania (a komisja winna wówczas postępować stosownie do pkt 50 i 51 Wytycznych PKW), jednak decyzję tę musi podjąć samodzielnie bez jakiegokolwiek udziału ze strony członków komisji wyborczej. Jakiekolwiek, czynne angażowanie się w proces podejmowania tej decyzji ze strony członków komisji wyborczej oznacza naruszenie art. 52 § 2 k.wyb., poprzez naruszenie (niezastosowanie) unormowania z punktu 49 Wytycznych PKW wiążących komisje wyborcze niższego stopnia na mocy art. 161 § 1 k.wyb.**
– uzasadnia sędzia Stępkowski.
Sąd Najwyższy, stwierdzając w uzasadnieniu uchwały o ważności referendum ogólnokrajowego brak naruszenia art. 52 § 2 k.wyb. poprzez angażowanie się członków komisji wyborczych w proces podejmowania przez wyborcę decyzji o wzięciu udziału w referendum (zadawanie pytań, wydawanie kart dopiero na wyraźne żądanie wyborcy itp.), w żaden sposób nie odniósł się do treści Wytycznych PKW i nie wyjaśnił, dlaczego, oceniając prawidłowość działań obwodowych komisji wyborczych, nie wziął pod uwagę oczywistego niezastosowania się przez członków tych komisji, do wiążących ich Wytycznych PKW
– czytamy w innym fragmencie zdania odrębnego prof. Stępkowskiego.
Akt oskarżenia?
W trakcie wczorajszego posiedzenie Sądu Najwyższego mocno wybrzmiało też zdanie odrębne sędziego Pawła Czubika do całej uchwały SN. Jego konkluzje stanową swoisty „akt oskarżenia” wobec działań Państwowej Komisji Wyborczej oraz członków komisji wyborczych, którzy de facto, sugerowali wyborcom czynności referendalne.
**Mając więc przekonanie, że doszło do naruszenia art. 52 k.wyb., dysponując potwierdzeniem Państwowej Komisji Wyborczej, że naruszenie to miało skalę masową, nie mając natomiast możliwości (z uwagi na odmienną kwalifikację naruszeń i decyzję procesową większości składu orzekającego) skorzystania ze środka dowodowego, pozwalającego ocenić wpływ tych naruszeń na frekwencję, nie mogę ocenić ważności lub nieważności referendum. Jednocześnie w ramach przyjętych reguł głosowania nie przewiduje się możliwości wstrzymania od głosowania. Stąd też konieczne jest, moim zdaniem, głosowanie przeciwko każdemu rozstrzygnięciu kończącemu sprawę – w tym przypadku, wobec treści sentencji uchwały z 7 grudnia 2023 r., przeciwko stwierdzeniu ważności referendum
– napisał sędzia Paweł Czubik.
(…) na wstępie chcę podkreślić, że głosowałem przeciwko uchwale nie dlatego, że uważam, iż referendum ogólnokrajowe powinno być uznane za nieważne, lecz dlatego, że nie zgadzam się z kwalifikacją naruszeń dokonaną przez Sąd Najwyższy w niniejszej sprawie i nie mogę tym samym z pełnym przekonaniem stwierdzić, że jest ono ważne. Sąd Najwyższy, kwalifikując działania dotyczące pytania przez członków komisji wyborczych o wydanie karty referendalnej, w sposób odmienny niż naruszenie art. 52 Kodeksu wyborczego w zw. z art. 5 ust. 5 ustawy o referendum ogólnokrajowym uniemożliwił de facto ocenę tego typu zachowań w sposób, w którym jakikolwiek sens miałoby dokonywanie badania oceny ich wpływu na decyzje głosujących w referendum. Cel tego zabiegu był z perspektywy większości składu oczywisty**
– przekonuje sędzia Paweł Czubik.
Moim zdaniem, doszło bowiem do naruszenia wprost wspomnianego przepisu, a tym samym zaburzenia istoty realizacji referendum, o której mowa w art. 2 u.r.o., a polegającej na wyrażeniu swojej woli przez obywateli polskich – z oczywistych względów w sposób niezakłócony nieprawidłową aktywnością organów wyborczych, przejawiającą się poprzez działania sprzeczne z nakazanym ustawowo mechanizmem głosowania, a mające charakter agitacyjny, których powszechność i niedopuszczalność (co determinować może wpływ na wynik referendum) została przyznana przez samą Państwową Komisję Wyborczą w piśmie z 15 października 2023 r., nr ZPOW.571.145.2023
– przekonuje sędzia Czubik.
Oczywiście, uchwały Sądu Najwyższego o ważności wyborów nie wolno jej podważać. Warto jednak dyskutować na temat tego rozstrzygnięcia. Uważna lektura zdań odrębnych wybitnych sędziów SN skłania niestety do druzgocących refleksji.
WB
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/673813-tylko-u-nas-referendum-wazne-i-po-sprawie-wrecz-przeciwnie