Po zamieszkach i grabieżach pod koniec listopada, wywołanych atakiem nożownika na dzieci przed szkołą w centrum Dublina, irlandzkie władze postanowiły przyspieszyć procedowanie ustawy o mowie nienawiści (Incitement to Violence or Hatred and Hate Offences Bill). Przepisy, opracowane przez ministerstwo sprawiedliwości w 2022 r., mają zostać przyjęta jeszcze przed końcem tego roku. Powód? Podczas zamieszek demonstranci krzyczeli: „Wystarczy! Deportujcie ich!”. Chodziło oczywiście o migrantów, bowiem sprawcą ataku na dzieci (z których troje zostało ciężko rannych) miał być Algierczyk, żyjący od 20 lat w Irlandii, i wcześniej karany m.in. za posiadanie noża. Demonstranci domagali się także dymisji minister sprawiedliwości Helen McEntee, jednej z autorek ustawy o mowie nienawiści i polityk liberalno-konserwatywnej partii Fine Gael. Jak podkreśliła lider opozycyjnej partii Sinn Fein Lou McDonald, „Dublin przestał być bezpiecznym miastem”, a policja „straciła kontrolę nad niektórymi dzielnicami”.
Niezdefiniowana nienawiść
Sytuacja można rzec typowa dla wielu zachodnioeuropejskich metropolii: duża liczba migrantów, a co za tym idzie wzrost przestępczości, równoległe społeczeństwa, poczucie braku bezpieczeństwa. Tyle, że Irlandzki rząd postanowił poradzić sobie z sytuacją penalizując tych, którzy się na nią skarżą, zgodnie z zasadą, że jeśli nie mówi się o jakimś problemie to go nie ma. A co najmniej nie trzeba się tłumaczyć z braku prób jego rozwiązania. Wprowadzenie ustawy o mowie nienawiści, która wywołała ogromne kontrowersje i debatę, ma nastąpić jak najszybciej, jak podkreślił premier (taisoeach) Leo Varadkar, „najlepiej jeszcze przed końcem roku”. Minister sprawiedliwości chce, by równolegle uruchomiono system rozpoznawania twarzy, aby móc „w przyszłości szybko zidentyfikować sprawców podobnych zamieszek”. Zamiast większego nadzoru i ostrzejszych kar dla sprawców przestępstw, penalizacja i ściganie tych, którzy się ich obawiają. A przy okazji krytykują rząd.
Co więc przewiduje ustaw a o mowie nienawiści? W myśl nowych przepisów każda celowa lub lekkomyślna wypowiedź lub zachowanie, które „może podżegać” do przemocy lub nienawiści wobec osoby o wyszczególnionych cechach będzie penalizowana. Zbiór cech, które będą podlegały ochronie obejmuje m.in. rasę, kolor skóry, pochodzenie etniczne i orientację seksualną. Osobie uznanej za winną grozić może kara grzywny albo pozbawienia wolności do lat 5. Ustawa została celowo sformułowana szeroko. Brakuje w niej wyraźnie zdefiniowanego pojęcia nienawiści, z którą nowe przepisy mają walczyć. Pewna wskazówkę dał sam premier Varadkar, gdy zadeklarował, że uczestnicy listopadowych protestów „byli pełni nienawiści”. Nienawiścią może być więc wszystko, w zależności od tego, kto dokonuje oceny. Do więzienia można także pójść za posiadanie książek i filmów uznawanych za obraźliwe, nawet jeśli dana osoba nikomu ich nie udostępniała. Zostanie uznana za winna dystrybucji tych treści, „aż zostanie udowodnione coś przeciwnego”. To samo dotyczy memów, zdjęć i filmików na telefonie. Przy czym wystarczy przypuszczenie, że dane działanie, lub dana rzecz „mogły” kogoś obrazić, by zostać ukaranym.
Memy z Hitlerem i tresowane pieski
Ustawa stanowi bez wątpienia najbardziej radykalne ustawodawstwo tego rodzaju, jakie widzieliśmy dotąd na Zachodzie. Jak czytamy w niej „rasizm i ksenofobia stanowią bezpośrednie naruszenie zasad wolności, demokracji, poszanowania praw człowieka i podstawowych wolności oraz praworządności, czyli zasad, na których opiera się Unia Europejska i które są wspólne dla państw członkowskich”. Nietrudno sobie wyobrazić jakie będą jej skutki: cenzura, w tym prewencyjna. Powiedziała to zresztą wprost polityk Partii Zielonych, która jest w koalicji rządzącej z Fine Gael i Finna Fail. „Ograniczymy wolność, ale dla dobra ogółu” – zaznaczyła Pauline O’Reilly. Irlandczyków czeka więc przyszłość, gdzie prawdziwi kryminaliści będą mogli liczyć na łagodne traktowanie, za to ścigane z cała siłą prawa (i państwa) będą memy z Hitlerem, ludzie debatujący na X (dawniej Twitterze) o migracji oraz filmiki na YouTube z tresowanymi pieskami w strojach meksykańskich, bo to przecież „przywłaszczenie kulturowe”. Rezultatem będzie dezorientująca kombinacja dwóch różnych rodzajów strachu: strachu przed wzrostem przestępczości z użyciem przemocy, połączonej ze strachem przed arbitralną kryminalizacją, w tym kryminalizacją obywateli, którzy skarżą się na to, co robią z nimi ich rządy.
Przekonał się resztą już o tym znany zawodnik MMA Conor McGregor, który napisał na Twitterze, że rozumie „frustrację Irlandczyków” wobec rosnącej przemocy, takiej jak atak nożownika na dzieci w Dublinie, choć „nie popiera zamieszek, wandalizmu i plądrowania sklepów”. Doał, że jeśli rząd nie zapewni Irlandczykom bezpieczeństwa, „to on to zrobi”. To wystarczyło, by Irlandzka policja wszczęła przeciwko niemu śledztwo w sprawie mowy nienawiści. Uwagi McGregora spotkały się także z natychmiastową odpowiedzią ze strony wicepremiera Irlandii Micheála Martina, który określił je jako „całkowicie haniebne”. „Takie głosy nawołują do nienawiści, i są niedopuszczalne” – dodał Martin. Możemy się oczywiście cieszyć, że nas to nie dotyczy, że daleko nam w Polsce do takiego poprawnego politycznie terroru. Jeszcze. W końcu Koalicja Obywatelska ma podobne totalitarne zapędy, a to KO z przybudówkami za chwilę będzie nami rządzić. Dosłownie kilka dni temu Barbara Nowacka z KO zapowiedziała, że za „kilka tygodni” powstanie ustawa o mowie nienaści, która miałaby chronić społeczność LGBTQ+, rzekomo „szykanowaną z ambony i z urzędów”.
Portal „OKO.press” radował się już w październiku, że „będzie koniec z „homofobiczną mową nienawiści”. W sieci i wszędzie indziej. Co to oznacza? Jeszcze nie wiadomo. Pewne jest tylko tyle, że mowa nienawiści ze względu na orientację seksualną i płeć ma być ścigana z urzędu. Nie podobają ci się działania gejowskich aktywistów? Trudno. Zachowasz to dla siebie. Biedni się tak nacierpieli przez ostatnie osiem lat (czytaj: byli krytykowani), że teraz to sobie odbiją. Kosztem wolności słowa i wolności w ogóle. I umożliwia im to liberałowie, którzy dziś z liberalizmem, czyli wolnością, w klasycznym sensie, mają tyle wspólnego co krzesło z krzesłem elektrycznym.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/673782-wiezienie-za-mema-irlandzkie-wladze-ogranicza-wolnosc-slowa