Sąd Najwyższy uznał dziś referendum za ważne ale - ze względu na niewystarczającą frekwencję - niewiążące. W związku z tym wola wyborców w kwestiach zapory na granicy polsko-białoruskiej, relokacji migrantów, wieku emerytalnego i wyprzedaży majątku narodowego nie są wiążące dla władz RP. Choć w tej kwestii swoje zdanie wypowiedziało więcej Polaków (ponad 8 milionów) niż za przyjęciem obecnie obowiązującej Konstytucji (ponad 6 milionów).
Konserwatywny elektorat był zainteresowany przede wszystkim nadużyciami członków komisji wyborczych, którzy wbrew instrukcjom pytali wyborców czy aby na pewno chcą kartę referendalną - czasem pytanie padało w łagodniejszej wersji („czy chce pan wszystkie karty?”) co jednak współgrało z mainstreamową propagandą, że w referendum nie warto wziąć udziału.
Czy zachowania członków niektórych komisji miały wpływ na wynik referendum?
Do tego odniósł się przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej Sylwester Marciniak przed Sądem Najwyższym, który najpierw zastrzegł, że:
podtrzymujemy wniosek, że nie ma takich uchybień prawa wyborczego, które mogłyby mieć wpływ na wynik głosowania i wynik referendum ogólnokrajowego.
Szef PKW poruszył jednak wątek kontrowersyjnych zachowań członków komisji i przypomniał, że takie pytania nie powinny padać, ale centrala zareagowała upomnieniem, by w ten sposób nie postępować. Nie poruszono jednak tematu, że z całego kraju przychodziły doniesienia o kontynuowaniu przez niektórych członków komisji tego procederu.
Sylwester Marciniak zasugerował, że kwestia pytania o kartę referendalną nie powinna być uznawana jako wpływająca na wynik referendum i powołał się przy tym - to ważne - na raport misji OBWE w Polsce.
Chciałbym zwrócić uwagę na stanowisko ograniczonej misji obserwacyjnej wyborów, gdzie wskazywano dwojaki wpływ de facto na tę kwestie uczestnictwa. Mianowicie na stronie 18 obserwatorzy miedzynarodowi stwierdzili, że wyborcy, którzy nie chcieli brać udziału w referendum musieli otwarcie odmówić przyjęcia karty referendalnej co oznacza, że ich decyzja o uczestnictwie lub nie - nie była tajna.
Słowem: odmawianie karty referendalnej łamało, zdaniem obserwatorów, tajność wyborów. Zwróćmy jednak uwagę na to, że nieobecność na wyborach i w głosowaniu referendalnym także jest widoczna w dokumentach (brak podpisu w komisji) - czy więc także łamie tajność wyborów?
OBWE i Fundacja Batorego
Zresztą sam raport ograniczonej misji obserwacyjnej zawiera informację o tym dylemacie dotyczącym uczestnictwa lub odmowy uczestnictwa w referendum.
W dniu 6 października [Sąd Najwyższy] oddalił skargę apelacyjną, w której zakwestionowano proceduralne aspekty jednoczesnego postępowania z kartami do głosowania i referendum, m.in. dotyczące tajności głosowania dla tych, którzy nie zdecydowaliby się na głosowanie w referendum,
Według instytucji państwa polskiego i zgodnie z praworządnością odmowa uczestnictwa w referendum nie łamała zasady tajności. Innego zdania byli jednak przeciwnicy referendum na długo przed głosowaniem. Na początku października Trzecia Droga zakwestionowala instrukcje PKW dla obwodowych komisji wyborczych w sprawie odnotowywania odmowy przyjęcia karty referendalnej i to w wyniku tej skargi Sąd Najwyższy zajął się sprawą. Inicjatywa Trzeciej Drogi była jednak poprzedzona opinią prawną sformułowaną przez Fundację Batorego, która była przeciwna łączeniu referendum i wyborów.
Eksperci Fundacji Batorego, powołując się na ekspertyzę prawną dr hab. Krzysztofa Urbaniaka, wskazują, że przyjęta przez Państwową Komisję Wyborczą wykładnia przepisów ustawowych dotycząca spisów wyborców narusza normy prawa konstytucyjnego, a w szczególności ingeruje w gwarancje uczestników postępowania wyborczego i referendalnego przed zachowaniem w tajemnicy swoich preferencji politycznych - czytamy na stronie Fundacji.
Trzecia Droga
Osadźmy teraz oficjalne stanowisko szefa PKW Sylwestra Marciniaka w kontekście funkcjonowania państwa. Człowiek odpowiedzialny za ważność wyborów stwierdził, że w sumie trzeba uznać zasadność wątpliwości czy referendum nie zachwiało tajnością wyborów, bo tak napisano w jednym zdaniu dwudziestostronicowego raportu Biura Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka OBWE, choć Sąd Najwyższy uznał inaczej. Warto tu zwrócić uwagę, że Trzecia Droga złożyła skargę w referendum zaraz po tym jak Fundacja Batorego wyraziła co do niego wątpliwości prawne. To ugrupowanie zaczyna wyglądać jak słup polityczny, jak pośrednik między niejawnymi grupami interesu a instytucjami państwa.
Zapewne ostateczna decyzja referendalna byłaby taka sama, nawet gdyby matactwo dodatkowego pytania się nie pojawiło, ale całe przedsięwzięcie wykazało słabość polskiej demokracji - od sformułowania pytań, przez skoordynowany atak na referendum po szefa PKW, który może i zgadza się z Sądem Najwyższym, ale bliższa jego sercu jest interpretacja zbieżna z opinią Fundacji Batorego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/673693-fundacja-batorego-trzecia-droga-a-pkw-i-referendum
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.