Jak silna jest partia wiatraków, pokazały pierwsze dni działania nowego Sejmu. Gdy tylko zrobili to co musieli i mogli: wybór marszałka i innych dostojników sejmowych, ruszyła robota merytoryczna. Okazało się, że najważniejsze są wiatraki. Bez wielkiej wnikliwości można zgadnąć, kto napisał ustawę, którą PO w pierwszej kolejności przyniosła do Sejmu PO. Rozwiązania przyklejone naprędce do innej ustawy mają oczywisty cel – wiatraki mają mielić duże pieniądze.
O to, aby wiatrakami zeszpecić krajobraz i zdewastować życie mieszkańcom Platforma Obywatelska zabiega od wielu lat. Nie zawaha się użyć siły, gdy tylko będzie taka potrzeba, a Tusk i jego otoczenie będzie miało taką możliwość.
Niczego nie wymyślam i nie wróżę. Trochę powspominam. Był rok 2014. Platforma rządziła drugą kadencję i była pewna, że posiadła Polskę na zawsze. Wiatraki były jednym z symboli jej buty i arogancji. Zachęceni politycznym parasolem wiatraczni „inwestorzy” brutalnie rozwijali swój biznes.
Warmia i Mazury ze względu na najniższą w Polsce gęstość zaludnienia były i są wyjątkowo narażone na wiatraczną ekspansję.Tak wyglądało to w Lekitach, gmina Jeziorany, powiecie olsztyńskim. Jeden z najbogatszych mieszkańców regionu (nazwijmy go Pan R.), postanowił, że zarobi jeszcze na wiatrakach. Wpadł na pomysł, że ustawi je między innymi na Cudownym Wzgórzu we wspomnianych Lekitach. Okoliczni mieszkańcy nie chcieli się na to zgodzić i protestowali. Zorganizowali się w stowarzyszenie Siedliska Warmińskie, na jego czele stanęła Danuta Kozłowska. Działania Stowarzyszenia miały na celu zapewnienie przestrzegania prawa przez budowniczego wiatraków. Biznesmen nic sobie z tego nie robił, krok po kroku pokonywał kolejne przeszkody, aby móc ustawić swoje gigantyczne konstrukcje. Sprzyjały mu władze gminy i inne instytucje państwa.
Wreszcie doszło do fizycznej konfrontacji. Protestujący zablokowali drogę, która prowadzi do lokalizacji inwestycji. Trwało to kilka dni. Wreszcie Pan R. wezwał policję. Na prośbę mieszkańców dołączyłem do protestu. Sytuacja zrobiła się niebezpieczna. Policja (siły prewencji dawniej zwane ZOMO) w dużej liczbie pojawiły się w Lekitach. Przybył też Pan R. i zachęcał policję do działania. Byłem wówczas posłem i kilkakrotnie rozmawiałem z dowodzącym Policją oficerem. Zapewnił mnie, że nie dojdzie do użycia siły wobec protestujących.
Sytuacja zmieniła się po zapadnięciu zmroku. Policja naciskana przez Pana R. i po konsultacji z Warszawą przegrupowała się i ruszyła na protestujących. Większy opór nie miał sensu. Była noc, z jednej strony pełni emocji, bezbronni protestujący, a naprzeciwko odziały policji przygotowane do tłumienia demonstracji. Po prostu zepchnięto nas z drogi, po czym wszystkich spisano. Kilka osób odniosło obrażenia. Oczywiście na tym się nie skończyło. Protestujący zostali postawieni przed sądem i ukarani. Warto przypomnieć, że osoby najbardziej zaangażowane w protesty przeciwko wiatrakom w Lekitach były na wniosek Pana R. i osób z nim powiązanych w różny sposób nękane i karane.
Jeżeli chodzi o legalność tej lokalizacji wiatraków, ostatecznie Sąd Najwyższy stwierdził, że była niezgodna z prawem. Jednak nie padło stwierdzenie „rażąco niezgodna z prawem”, co zakończyło procedurę prawną po myśli Pana R.
Sprawa trafiła też do Warszawy na ulicę Wiejską. Ówczesny Komendant Główny Policji skierował do Sejmu wniosek o uchylenie immunitetu posłowi Jerzemu Szmitowi. Trafił on pod obrady Sejmu i był głosowany 5 sierpnia 2015. Niemal wszyscy posłowie PO głosowali za wnioskiem, jednak posłowie SLD w całości, a PSL niemal w całości – byli przeciw i zagłosowali razem z PiS: przeciw. W rezultacie immunitetu nie uchylono.
Wspominam tę historię, aby pokazać, jak wielka jest determinacja partii wiatracznej.
Machina napędzana wielkimi pieniędzmi nie urodziła się dziś czy wczoraj. Prywatny interes wąskiej grupy realizowany kosztem ludzi, przyrody, krajobrazu dla decydentów w PO jest stanem normalnym, wręcz pożądanym.
Czy można się dziwić, gdy słyszymy, że pieniądze, które Komisja Europejska łaskawie rzuci Warszawie jako zaliczkę w ramach KPO mają iść na zakup wiatraków od niemieckiego Simensa, nowych i używanych?
Wszystko składa się w całość i aby takie historie były możliwe, potrzebny jest Tusk i jego partia u władzy. Wtedy pojawia się pani poseł Hennig-Kloska z gotowym projektem ustawy. Jeżeli sprawy pójdą niezgodnie z wiatracznym interesem, pani poseł zostanie rzucona na pożarcie. Ustawę można wycofać i „doprecyzować”. Gdy tylko mocodawcy uznają, że może się udać, sprawa wróci.
Perspektywa przejęcia władzy wprawiła PO w stan euforii i wszechmocy. Jako morał polecam ostatnią scenę „Piłkarskiego Pokera”. Kiedy sędzia Laguna wykiwał całą piłkarską ligę, jego pomocnik pełen entuzjazmu krzyczy: „Laguna, to my już teraz możemy wszystko! Każde numery świata!”.
Ile ekstaza będzie trwała? A przede wszystkim, ile będzie nas, Polaków kosztowała?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/673313-okazalo-sie-ze-najwazniejsze-sa-wiatraki