Największym cieniem na pierwszej kadencji rządów Donalda Tuska w latrach 2007-2011 położyła się afera hazardowa, czyli próba przyjęcia w Sejmie przepisów korzystnych dla biznesmenów z branży tzw. jednorękich bandytów i innych gier hazardowych. Powstała komisja śledcza, w czasie obrad której mogliśmy zobaczyć, jak blisko kluczowych polityków PO byli lobbyści i jak mogli oni liczyć na odpowiednie zapisy w prawie swoich kolegów z parlamentu. Trzeci rząd Tuska jeszcze nie powstał, a już ma na koncie podobną aferę.
Nic dziwnego, że Prawo i Sprawiedliwość domaga się powołania komisji śledczej do sprawdzenia, kto stał za projektem wiatrakowym zgłoszonym przez grupę posłów, na czele z Pauliną Hennig-Kloską. Minął tydzień od złożenia ustawy, a wciąż nie mamy tej wiedzy. Coraz więcej za to wychodzi „skutków ubocznych” forsowanego prawa. A może to skutki zasadnicze, o które tak naprawdę chodziło w planowanych zmianach?
Chodzi o projekt ustawy o zmianie ustaw w celu wsparcia odbiorców energii elektrycznej, paliw gazowych i ciepła oraz niektórych innych ustaw. Przewiduje on zmiany w 15 różnych aktach prawnych.
Podsumujmy największe zagrożenia, które w szybkim trybie chciała przepchnąć nowa sejmowa większość.
1. BĘDĄ WYWŁASZCZAĆ?
Przymusowe wywłaszczenia to największa bolączka dla osób, na których ziemi ktoś zechce postawić turbiny wiatrowe. Nie uspokoił ich szef klubu KO Borys Budka, który powiedział: „Nie ma mowy o wywłaszczeniach pod wiatraki, ale nikt nie będzie mógł blokować inwestycji, gdy będzie ona uznana za inwestycję celu publicznego”. A zatem „mowy nie ma”, choć… jest. Bo przecież w uzasadnieniu projektu nowelizacji czytamy: „W ustawie z dnia 21 sierpnia 1997 r. o gospodarce nieruchomościami proponuje się rozszerzenie katalogu celów publicznych o budowę, przebudowę i utrzymanie instalacji odnawialnego źródła energii o łącznej mocy zainstalowanej elektrycznej większej niż 1 MW, w szczególności elektrowni wiatrowej wraz z inwestycją towarzyszącą”. A stąd już prosta droga do wywłaszczeń pod cel publiczny, jakim staną się farmy wiatrowe. Projektodawcy wprost piszą, że chodzi o „umożliwienie zastosowania uproszczonych procedur również w odniesieniu do inwestycji w zakresie elektrowni wiatrowych”.
To zresztą pomysł nie nowy. Od dawna za wpisaniem inwestycji w elektrownie wiatrowe do katalogu celów publicznych lobbowały m.in. Federacja Przedsiębiorców Polskich, Związek Pracodawców Polskich Polska Miedź, czy Hutnicza Izba Przemysłowo-Handlowa. Argument był zawsze taki sam, dokładnie zbieżny z omawianym projektem ustawy: wskazywano, że umożliwiłoby to budowę elektrowni wiatrowych w przypadku braku miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego właśnie na podstawie decyzji o lokalizacji inwestycji celu publicznego.
Dziś doszło do tego, że nawet Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej (PSEW) musiało wydać uspokajające oświadczenie: „Nie postulujemy i nie będziemy postulować o możliwość korzystania z instytucji celu publicznego dla lokalizacji farm wiatrowych. Te uproszczenia są przeznaczone dla infrastruktury energetycznej zapewniającej przesył energii elektrycznej i ciepła w Polsce.” W tym samym dokumencie czytamy, że obowiązująca obecnie minimalna odległość wiatraków od zabudowań powinna pozostać niezmieniona.
2. BLIŻEJ NIŻ MYŚLISZ
To ważne zastrzeżenie, bo projekt ustawy Platformy Obywatelskiej i Polski 2050 pozwala ten dystans znacznie zmniejszyć. Oto fragment uzasadnienia projektu: „Przyjęto również graniczną minimalną odległość lokalizowania nowych elektrowni wiatrowych od obszarów podlegających ochronie akustycznej o wartości 300 m nawet w przypadku turbin wiatrowych cichszych niż 100 dBA z uwagi na wielkość tych konstrukcji, biorąc pod uwagę fakt, że pomimo braku możliwości przekroczenia dopuszczalnych norm hałasu sama wielkość elektrowni wiatrowej w bliskim sąsiedztwie, tj. poniżej 300 m, może powodować subiektywne odczucie dyskomfortu”.
Ludzkie pany w tej przyszłej władzy – mogliby zapisać mniej niż 300, ale nie zrobili tego. Lecz czy rzeczywiście mogli? We wspomnianym oświadczeniu PSEW czytamy: „Dziś nowoczesne turbiny wiatrowe ze względu na oddziaływanie akustyczne nie będą lokalizowane bliżej niż 500 m od domów. Kierowanie się parametrem hałasu farmy wiatrowej oznaczać będzie w praktyce realizację inwestycji na poziomie 500-700 m czyli z zachowaniem już wcześniej wypracowanego kompromisu”. Czyli branża mówi: nie ma takich turbin, które pozwalają bez dyskomfortu dla mieszkańców stawiać je poniżej pół kilometra od zabudowań, a posłowie twierdzą: są i my ich chcemy na polskiej ziemi. Nawet ledwie 300 metrów od parków narodowych i krajobrazowych.
Fundacja Basta ostrzega wprost: „konsekwencją uznania inwestycji OZE za inwestycje celu publicznego będzie także zwolnienie ich z wszelkich zakazów obowiązujących w parkach krajobrazowych i obszarach chronionego krajobrazu (…) farmy wiatrowe i farmy fotowoltaiczne będą mogły powstawać na tych obszarach, a organy ochrony przyrody nie będą mogły takich inwestycji powstrzymać”.
3. TARCZA NA CHWILĘ
Trzeba pamiętać, że ustawa przewiduje zamrożenie cen energii tylko do połowy roku. Projektodawcy tłumaczą, że spodziewają się stabilizacji na rynku, a także większej konkurencji wytwórców energii w związku z wprowadzeniem obliga giełdowego (które ma jednak wejść w życie… dopiero 1 lipca), więc być może od lipca przedłużenie tarczy nie będzie konieczne. Lecz to pisanie palcem po wodzie, które uniemożliwia wielu instytucjom zaplanowanie budżetów na cały 2024 r., bo nie mogą wiedzieć, czy w połowie roku nie będą musieli zmierzyć się z kilkudziesięcioprocentowymi podwyżkami cen prądu czy gazu. Pesymiści widzą to dużo prościej: w kwietniu czekają nas wybory samorządowe, a w czerwcu – europejskie, po nich nowa władza centralna nie będzie już musiała walczyć o poparcie społeczne, więc można będzie dać ludziom po kieszeni.
4. ORLEN BE, SIEMENS CACY
Na pewno po kieszeni dostanie Orlen. To krajowy gigant ma ponieść koszty utrzymania dotychczasowych cen energii, a dodatkowo ma zapłacić wstecznie domiar od wydobywanego gazu za okres od października 2021 r. do końca 2022 r. Jak podaje portal wysokienapiecie.pl, przyszła koalicja miała wyliczyć, że płocka spółka zapłaci w sumie 14,6 mld zł. Nic więc dziwnego, że kurs akcji Orlenu w ciągu kilkunastu godzin spadł o 7 proc., co oznaczało utratę ponad 5 mld zł wartości największego polskiego przedsiębiorstwa.
Zupełnie odwrotnie niż w przypadku Siemensa, którego akcje poszły w górę po wniesieniu projektu ustawy do Sejmu. Czy należy te fakty wiązać? Ilu ekspertów, tyle opinii. Jednak nawet zakładając, że ewentualne inwestycje w farmy wiatrowe w Polsce stanowiłyby tylko mały procent w portfolio zamówień niemieckiego koncernu (a te wynoszą w 2023 r. ok. 50 mld euro), to takie otwarcie rynku na wschód od Odry stanowiłoby łakomy kąsek dla przedsiębiorstwa z Berlina i Monachium, które notowało ostatnio olbrzymie spadki – kłopoty, jak podaje Deutsche Welle, wynikały ze strat spółki zależnej, która ma natomiast problemy z jakością turbin wiatrowych.
Nie sposób też nie łączyć ustawy z odblokowaniem dla Polski części środków na Krajowy Plan Odbudowy. Nasz kraj ma obowiązek przeznaczyć je… na zielone inwestycje. Czyli wszystko się zazębia, a określenie projektu nowelizacji mianem „Lex Siemens” wcale nie musi okazać się przesadnym.
5. PO CO POPRAWKI?
Skoro nie ma afery, nie ma żadnego problemu ze złożoną ustawą, a zarzuty wobec niej to kłamstwa – jak twierdzi Paulina Hennig-Kloska – to dlaczego jednocześnie ta sama posłanka zapowiada złożenie trzech grup poprawek (nie trzech poprawek, lecz trzech grup!)? No i pytanie: kto kłamie? Tylko PiS i premier Morawiecki, domagający się komisji śledczej? Czy może również wielu ludzi, których należy widzieć w gronie akolitów obozu szykującego się do władzy? To zaprzyjaźniony z Rafałem Trzaskowskim działacz LGBT Bart Staszewski pisał na X: „Wywłaszczenia prywatnych właścicieli na życzenie inwestorów OZE, farmy w parkach krajobrazowych, studia uwarunkowań wydłużone do 2027. To nowa rzeczywistość ukryta we wrzutce poselskiej klubów”.
Poprawki zatem będą i to liczne. Pytanie, czy powstałe w pośpiechu znów nie okażą się tak bublem prawnym, jak i kolejnym zagrożeniem – dla mieszkańców oraz Orlenu.
A wystarczyłoby przyjąć ustawę mrożącą ceny energii, przygotowaną przez rząd Morawieckiego i nie łączyć jej na siłę z wiatrakami. Teraz czasu jest jeszcze mniej, bo rzecz dotyczy przecież przepisów, którą muszą wejść w życie do 31 grudnia. X kadencja zaczyna się więc od chaosu i brzydkiego zapachu lobbingu.
6. AUTOR-WIDMO
Tu dochodzimy do kwestii kluczowej: kto pisał tę ustawę? Dlaczego nikt nie chce się do tego przyznać? Czy podejrzenia o lobbing polegają na prawdzie?
Projekt ma być poselski, podpisany jest przez polityków PO i Polski 2050, firmuje go twarzą Paulina Hennig-Kloska (co może ją kosztować upragnione stanowisko ministra klimatu i9 środowiska), ale pytana o autorstwo, odsyła do Platformy.
Skoro żaden poseł nie chce się przyznać, oznacza to, że ustawę pisali „eksperci”, a wśród nich być może lobbyści konkretnych firm. To zaś rzeczywiście jest tematem do zbadania dla CBA i prokuratury.
7. TERAZ PRAWDA?
W całym zamieszaniu wokół afery wiatrakowej warto też zwrócić uwagę na uzasadnienie projektu. Już w pierwszym zdaniu czytamy, że wzrost cen energii wynika „przede wszystkim z agresji Rosji na Ukrainę w lutym 2022 r.”. I jest to prawda, lecz przecież w kampanii wyborczej Donald Tusk od niej abstrahował, zarzucając rządowi Zjednoczonej Prawicy złą politykę, która miała rzekomo powodować drożyznę. Dziś, gdy wybory są już za nami, prawda – jak widać – może im się czasem wymsknąć.
8. ZIELONI
Czwórkoalicja lubi chwalić się, że ma w swoich szeregach Zielonych. Gorzej, że całkiem sporo u nich też zielonych – pisanych małą literą. Grzegorz Schetyna mówił w sobotę:
Projekt tzw. ustawy wiatrakowej jest jednym z pierwszych przyszłej większości parlamentarnej. Nie chcę powiedzieć, że był pisany na kolanie, ale dziś nie mogą być wykorzystane do tego siły ministerstw, Rządowego Centrum Legislacji; wszystkiego, co jest potrzebne, żeby pisać dobre prawo. (…) to efekt braku doświadczenia i możliwości pisania dobrych ustaw, braku konsultacji (…) Nie mamy tego instrumentarium, które jest niezbędne dla każdej większości.
Były marszałek Sejmu ma poczucie humoru, ale tu trochę jednak przesadził. Po pierwsze, w omawianym projekcie znajdujemy zapisy, które już w 2022 r. postulowała Paulina Hennig-Kloska. Po drugie, to obszar, który jest oczkiem w głowie idącej po władzę opozycji. Transformacja energetyczna, przeciwdziałanie zmianom klimatu, odnawialne źródła energii, a jednocześnie lepsze życie każdego z Polaków – na tym mieli się znać, w przeciwieństwie do Zjednoczonej Prawicy. Okazuje się, że bez rządowych prawników nie są w stanie przygotować nawet jednego sensownego projektu.
A teraz uświadommy sobie, że ta ekipa szła do władzy z hasłem szuflad pełnych ustaw, które szybciutko, w ciągu 100 pierwszych dni wprowadzą w życie. Teraz już wiemy, jakiej jakości będą to projekty. W każdym trzeba będzie pilnować każdego przecinka i szukać zagrożeń dla naszych portfeli oraz nieuprawnionych zysków dla zagranicznych gigantów.
Marek Pyza
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/673232-nasza-analiza-8-obszarow-afery-wiatrakowej