„Ustawa autorstwa większości sejmowej jest zwykłym bublem prawnym, projektem bardzo kontrowersyjnym, a jednocześnie – szantażem wobec prezydenta. W jednym dokumencie zawarto bowiem zapisy zamrażające ceny energii i przepisy uderzające w Orlen” - mówi portalowi wPolityce.pl Maria Koc, poseł Prawa i Sprawiedliwości.
wPolityce.pl: W ostatnim czasie kontrowersje budzi projekt nowelizacji ustawy dot. wsparcia odbiorców energii autorstwa posłów KO i Trzeciej Drogi, ze względu na „zaszyte” w niej zapisy dotyczące liberalizacji budowy wiatraków. A przecież Prawo i Sprawiedliwość również przygotowało ustawę zakładającą zamrożenie cen energii i niezawierającą tego typu kontrowersyjnych zapisów. I mimo to znalazła się w zamrażarce?
Maria Koc: W Sejmie są dwie ustawy. Jedna – rządowa – proponuje zamrożenie cen na poziomie z 2023 r. dla gospodarstw indywidualnych, podmiotów wrażliwych, mikro-, małych i średnich przedsiębiorstw. Większość sejmowa złożyła także swoją ustawę, nazwaną ustawą wiatrakową. Tam rzeczywiście jest propozycja zamrożenia cen energii, lecz tylko na pół roku – w przeciwieństwie do naszej, rządowej. My proponujemy zamrożenie cen na cały rok 2024, większość sejmowa na czele z Koalicją Obywatelską tylko na pół roku, a co więcej – nie obejmuje tą osłoną małych i średnich przedsiębiorstw. W tym kontekście warto przypomnieć, że kiedy byli w opozycji, to właściwie na każdym posiedzeniu Sejmu i Senatu mówili, że rząd powinien jeszcze bardziej pomagać przedsiębiorcom. Tymczasem dziś, gdy mają szansę dojść do władzy, jak widać takiej potrzeby pomocy nie widzą.
Najbardziej bulwersujące jest jednak to, że w tej ustawie znalazły się wrzutki.
No właśnie. Jak gdyby niekoniecznie chodziło o zamrożenie cen energii, które samo w sobie byłoby przecież pomysłem całkowicie słusznym.
Jedna z tych „wrzutek” obciąża dodatkowym podatkiem spółkę Orlen. Mowa o kwocie 15 mld zł, z której ma być sfinansowany koszt zamrożenia cen energii. Nie jest to więc taki fundusz solidarnościowy, jaki zaproponowaliśmy w ustawie rządowej, że wszystkie duże przedsiębiorstwa energetyczne składają się na fundusz solidarnościowy, żeby było z czego sfinansować to zamrożenie cen energii. To jedynie uderzenie w Orlen, ponieważ Orlen płaci podatki i ta dodatkowa danina spowoduje po prostu, że nie będzie mieć pieniędzy na inwestycje. Nie mówiąc już o tym, że koncern inwestuje w zieloną energetykę, energetykę odnawialną, atomową, jądrową. Orlen stoi na straży naszego bezpieczeństwa energetycznego i jest liderem jeśli chodzi o transformację energetyczną w naszym kraju. Jeżeli zabierzemy mu pieniądze, zwyczajnie nie będzie mógł tych inwestycji wdrażać.
W ciągu kilku godzin wartość spółki spadła o 5,5 mld zł, a to oznacza stratę dla Skarbu Państwa, ale również dla niektórych grup społecznych – np. emerytów. W akcję spółki Orlen inwestują bowiem również fundusze emerytalne, które także straciły na tym uderzeniu w Orlen.
A jeśli chodzi o wrzutki dotyczące budowy wiatraków w odległości 300 m nie tylko od siedzib ludzkich, ale również parków narodowych, rezerwatów, zbiorników wodnych, to Polacy mogą się spodziewać, jeśli ustawa w tym kształcie przejdzie, że wiatraki pokryją cały kraj. Nie będzie można skutecznie się przed tym bronić, wystarczy uchwała rady gminy.
Z kolei zapis mówiący o tym, że elektrownie wiatrowe mogą być inwestycją celu publicznego, otwiera drogę do wywłaszczeń pod ich budowę. Skandaliczna wrzutka i nie bez powodu eksperci mówią, że wygląda to tak jakby tę ustawę pisali lobbyści. Państwo z większości sejmowej jeszcze nie zaczęli rządzić, a już zdążyli narobić ogromnych szkód, uwikłali się w aferę wiatrakową na niebywałą skalę.
Liberalizacja przepisów dotyczących budowy elektrowni wiatrowych nie jest zresztą Polsce potrzebna. Energetyka odnawialna rozwija się w naszym kraju najszybciej niż w UE. W 2015 r. mieliśmy zainstalowane 7,3 gW mocy zainstalowanych źródeł OZE, dziś mamy 28 gigawata mocy, więc czterokrotnie, odkąd rządzi PiS, zwiększyliśmy produkcję zielonej energii. Nie trzeba ludziom budować wiatraków za płotem, jeśli dba się o mieszkańców, a energetyka odnawialna i tak będzie się rozwijała. W ustawie autorstwa KO i TD nie chodzi jednak ani o zieloną energię, ani o dobro ludzi, lecz dobro firm, które będą te wiatraki stawiać wszędzie, gdzie zechcą. 300 m to bardzo mała odległość, straszne obciążenie dla wielu ludzi. Obywatele obawiają się również tego, że przecież jeśli taki wiatrak stanie zbyt blisko gospodarstwa, to wartość tego gospodarstwa automatycznie spada.
Zarówno w kampanii wyborczej, jak i w ogóle podczas pracy w parlamencie często i chętnie spotyka się Pani Poseł z wyborcami, w tym przedstawicielami środowisk, których przepisy związane z liberalizacją budowy wiatraków dotyczą w sposób szczególny. Jakie są reakcje obywateli na pomysły podobne do tych proponowanych przez KO?
Mieszkańcy boją się tego, ponieważ zdają sobie sprawę, że w ten sposób będzie zdjęta z nich pewna ochrona. Bo te odległości powyżej 700 m, te zabezpieczenia, jakie były dotychczas, powodowały, że ludzie czują się bezpieczniej. Teraz obawiają się, że teraz będzie tak jak do 2015 r., kiedy te firmy wchodziły mocno na dany teren, otoczone gronem prawników i budowały bardzo blisko ludzkich siedzib elektrownie wiatrowe, a mieszkańcy tak naprawdę nie mieli narzędzi, aby skutecznie się obronić.
Ludzie obawiają się tego, ale znają też swoje prawa i wiedzą, że energetykę odnawialną można rozwijać również bez takich agresywnych działań.
Również to, co pokazał dziś na platformie X wiceminister Paweł Jabłoński rzuca interesujące światło na całą sprawę – turbiny instalowane w Polsce mają być starsze niż 4 lata, a to wszystko w ramach „modernizacji”. Czyli większość sejmowa chciałaby zasypać polskie gospodarstwa niemieckim złomem?
Niestety, ale ten zapis także pokazuje, jakie są intencje – mają być to stare, używane wiatraki, które będą poddane jakiejś renowacji, i ten złom będzie przyjeżdżał do Polski.
Złomowanie tego typu elementów, jakie składają się na elektrownie wiatrowe jest ponadto bardzo ciężkie. To bardzo szkodliwe odpady, których nie da się zutylizować w żaden sposób, więc najczęściej zakopuje się je głęboko w ziemi. A ponieważ Niemcy muszą je jakoś zutylizować, to pozbędą się tego złomu w prosty sposób: on po prostu przyjedzie do Polski, a jeszcze my za to zapłacimy.
I wszystko wygląda tym bardziej szokująco, że ustawa rządowa bez tego rodzaju wrzutek, leży w zamrażarce marszałka Hołowni?
Leży w zamrażarce, choć jest bardzo dobrą ustawą, która zarówno zamraża ceny na cały rok, jak i wskazuje źródła finansowania, a ponadto – obejmuje również małe i średnie przedsiębiorstwa. Ustawa autorstwa większości sejmowej jest zwykłym bublem prawnym, projektem bardzo kontrowersyjnym, a jednocześnie – szantażem wobec prezydenta. W jednym dokumencie zawarto bowiem zapisy zamrażające ceny energii i przepisy uderzające w Orlen. Można to więc odczytywać jako szantaż wobec prezydenta, aby podpisał, niezależnie od tego, co znajduje się w środku.
A może też pewnego rodzaju próba skłócenia obozu Zjednoczonej Prawicy z właściwie najważniejszą osobą decyzyjną, która jej pozostała?
Nie sądzę, aby udało się nas skłócić. Pan prezydent rozumie rację stanu i także popierał zwiększenie odległości pomiędzy wiatrakami a siedliskami ludzkimi, o czym zresztą wielokrotnie mówił. Podkreślał, że pamięta te konflikty społeczne, jakie wybuchały do 2015 r. na tym tle. Zobaczymy jednak, jak będą się toczyć prace w Sejmie, a my będziemy śledzić je dokładnie i walczyć o to, aby ta ustawa w takim kształcie nie weszła w życie, ponieważ jest zwyczajnie bardzo szkodliwa dla Polaków.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/673202-koc-ustawa-wiatrakowa-to-bubel-i-szantaz-wobec-prezydenta