„Zamiast refundacji in vitro powinno zostać wprowadzone rozporządzenie ministra wspierające powiększanie piersi. Budziłoby mniej kontrowersji i było bardziej popularne - A tak całkiem poważnie: jedno i drugie jest tak samo bezprawne” - mówił w 2012 r. mecenas Roman Giertych w sprawie finansowania tej metody zapłodnienia. Dziś, w długim wpisie na platformie X, podkreśla, że „jako katolik” poprze to rozwiązanie. Przy okazji atakuje polityków PiS, nazywając ich m.in. faryzeuszami.
Uważany za „ojca chrzestnego” dzisiejszej Konfederacji, za czasów swoich rządów w ministerstwie edukacji tak samo znienawidzony przez środowiska lewicowo-liberalne, jak dziś minister Przemysław Czarnek, od wyborów parlamentarnych z 15 października 2023 r. - ponownie poseł na Sejm RP. Roman Giertych, nawet gdy zaczął ostro atakować PiS (często używając do tego dziwacznych teorii i insynuacji) budził duże kontrowersje nawet w środowisku politycznym, do którego od pewnego czasu chciał przynależeć i ostatecznie otrzymał miejsce na liście Koalicji Obywatelskiej. Potencjalni koalicjanci - m.in. politycy Lewicy - nieraz w bardzo ostry sposób sprzeciwiali się obecności Giertycha bądź to na wspólnej liście „Paktu Senackiego”, bądź to w ewentualnym przyszłym rządzie Donalda Tuska. Wspominano w tym kontekście poglądy prezentowane przez prawnika w czasach, gdy był liderem Ligi Polskich Rodzin oraz wicepremierem i ministrem w rządzie PiS.
Roman Giertych był przeciwnikiem postulatów ruchów LGBT+, a także takich rozwiązań jak aborcja czy in vitro. Jeszcze wcześniej ostro sprzeciwiał się obecności Polski w Unii Europejskiej. Dziś wiele z poglądów prezentowanych przez nowego-starego posła, który niejednokrotnie podkreślał, że bliskie są mu nauki Kościoła Katolickiego, to już najwyraźniej przeszłość.
Wolta ws. in vitro?
W minioną środę w Sejmie odbyło się pierwsze czytanie obywatelskiego projektu ustawy o refundacji in vitro. Wicemarszałek Sejmu i posłanka KO Monika Wielichowska przekonywała, że jest to jeden ze 100 konkretów KO zaprezentowanych w trakcie kampanii wyborczej. Roman Giertych, który jeszcze w 2012 r. mówił w rozmowie z „Polska the Times”:
Zamiast tego rozporządzenia [ministra zdrowia, ws. refundacji in vitro] powinno zostać wprowadzone rozporządzenie ministra zdrowia wspierające powiększanie piersi. Budziłoby mniej kontrowersji i było bardziej popularne. A tak całkiem poważnie: jedno i drugie jest tak samo bezprawne.
Już w 2015 r., kiedy trwała kampania przed wyborami do Sejmu, w rozmowie z TVP Info Giertych przekonywał, że chcąc wygrać wybory, PO musi „wyciszyć wszystkie konflikty światopoglądowe”, a sprawę in vitro- zostawić na kolejną kadencję.
Ta ustawa i głosowanie wzbudzi olbrzymie emocje i będzie wykorzystywana bez względu na to, jak się skończy
— przekonywał w rozmowie z redaktorem Piotrem Kraśką pracującym wówczas w telewizji publicznej.
Jak prezentują się obecne poglądy Giertycha dotyczące finansowania in vitro? Na platformie X zamieścił długi wpis na ten temat, tytułując go: „Czy jako katolik zagłosuję za finansowaniem in vitro?”.
Wielu pisowców swój katolicyzm traktuje jak pałkę na przeciwników i próbują swój sprzeciw wobec finansowania procedury in vitro przedstawiać jako znak swej wyższości moralnej. Zanim oceni się wsparcie dla finansowania czegoś należy ocenić etycznie sam przedmiot finansowania, czyli w tym przypadku procedurę in vitro. Każdy zaś czyn ludzki, aby można go uznać za etyczny winien mieć dobry cel, sposób działania oraz okoliczności tego czynu
— podkreślił poseł Giertych. Bardzo wygodne wytłumaczenie.
Polityk i prawnik zwraca uwagę, że celem procedury o której mowa, jest stworzenie „nowego życia”, a więc dobry cel nie tylko z punktu widzenia etyki, ale również społeczeństwa i państwa.
Dzięki tej procedurze wiele rodzin zyskuje szczęście i wielu ludzi żyje wśród nas (oraz płaci podatki :)) Cel jest więc dobry. Sposobem działania jest zapłodnienie pozaustrojowe. Niektórzy uważają, że taka forma zapłodnienia zaprzecza godności ludzkiego współżycia, która łączy wyłącznie z nim ewentualne poczęcie. Można sobie jednak wyobrazić również dokonanie tej procedury poprzez działanie medyczne ustrojowe i czy to różniłoby się etycznie od nieustrojowej formy, skoro przecież i w naturze pomiędzy aktem płciowym, a poczęciem mija czasem kilka dni? Mój umysł nie widzi takiej różnicy
— pisze dalej Giertych.
Nawet jednak gdyby przyjąć, że w tym zakresie procedura jest wątpliwa etycznie, to tę wątpliwość rozstrzyga sumienie osoby poddającej się tej procedurze, a nie moje. Nadto ludzi, którzy nie podzielają tych wątpliwości nic przecież nie obchodzą moje ewentualne w tym zakresie wątpliwości. Najczęściej przecież widzą oni w in vitro jedyny sposób, aby stworzyć pełną rodzinę i traktują to jako imperatyw stanowiący czasem obiektywną potrzebę fizyczną, psychiczną i mającą zapewnić trwałość związku
— wskazuje, zwracając uwagę, że niekiedy in vitro może mieć „nawet czasem etycznie charakter działania w stanie wyższej konieczności”.
Jak pisał Jan Paweł II w Veritatis Splendor ostatecznie to sumienie działającego ocenia jego czyn w zakresie sposobu działania. I wreszcie przecież nikt nikogo nie zmusza do realizacji procedury in vitro jeżeli uważa ją za nieetyczną
— dodaje.
„Wątpliwości etyczne i prawne”
Poseł zastrzega, że sam podziela „wątpliwości etyczne i prawne co do mrożenia zarodków i ich eugenicznej selekcji”.
Jednakże w obecnych procedurach nikt nie jest do nich zmuszony. Można zrobić in vitro nie mrożąc zarodków i nie stosując ich selekcji. Można też, tak jak w Niemczech, mrozić materiał genetyczny tuż przed połączeniem. Jest to technicznie możliwe. I zdaje się, że to właśnie znacząco się zmieniło w ciągu ostatnich kilkunastu lat. W takiej sytuacji okoliczności czynu miałyby charakter etyczny. Skoro trzy elementu czynu mogą w niektórych sytuacjach być etyczne, to nikt nie może wstrzymywać procedury ich finansowania ze względu na to, że może ono oznaczać również finansowanie działań, które uznaje za nieetyczne
— dowodzi dalej Roman Giertych.
Nie mi politykowi wchodzić w sumienia innych. Nie chcę być strażnikiem Waszych sumień, ja w tej kadencji chcę być strażnikiem pamięci o konieczności rozliczenia tych faryzeuszy z PiS, którzy przyklejają się do Kościoła, aby ukryć swoje złodziejstwa. I z powodu tej funkcji strażnika pamięci mnie wybraliście
— przekonuje.
W tej sytuacji, rozważając te wszystkie okoliczności zagłosuję po gruntownej analizie i w zgodzie z własnym sumieniem za finansowaniem tej procedury
— dodaje.
Na koniec wpisu atakuje posłów, którzy wygłaszali w Sejmie wystąpienia przeciwko finansowaniu in vitro i, jak określa to Giertych, „przedstawiali się za reprezentantów katolików” (wymienił w tym kontekście Dariusza Mateckiego z Suwerennej Polski oraz Grzegorza Brauna z Konfederacji).
Prymitywizm połączony z fanatyzmem nie może być znakiem chrześcijaństwa
— podkreślił.
Co do określenia „faryzeusz”, poseł Roman Giertych sam zachowuje się jak ta właśnie postać z biblijnej przypowieści. Próbuje bowiem udowadniać, że politycy, którzy sprzeciwiają się finansowaniu in vitro, nie są prawdziwymi katolikami - nie to, co mecenas Giertych. Wpis brzmi jak jedno wielkie: „Boże, dziękuję Ci, że nie jestem, jak inni ludzie, pisowcy, faryzeusze, albo jak ten Matecki”.
aja/X
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/672121-giertych-jako-katolik-za-finansowaniem-in-vitro