”Mieliśmy już w przeszłości jako ministra edukacji inżyniera od budowy silników okrętowych, inżyniera chemika, specjalistę od ceramiki. W tym sensie ta kandydatura mnie nie dziwi. To są harce tej nowej koalicji i rodzaj robienia na złość” – komentuje w rozmowie z portalem wPolityce.pl kandydaturę Barbary Nowackiej jako ministra edukacji emerytowany pracownik z UMK w Toruniu prof. Aleksander Nalaskowski.
Znany i ceniony pedagog oraz publicysta portalu wPolityce.pl, pytany o Barbarę Nowacką - z wykształcenia informatyka, która ma stanąć na czele ministerstwa edukacji w szykowanym, nowym rządzie Donalda Tuska - widzi tę kandydaturę w kontekście poprzednich ministrów edukacji z czasów PO-PSL i Lewicy.
Harce nowej koalicji i rodzaj robienia na złość
Ta kandydatura to kolejny amator przy edukacji. Mieliśmy już w przeszłości inżyniera od budowy silników okrętowych, inżyniera chemika, specjalistę od ceramiki. W tym sensie ta kandydatura mnie nie dziwi. To są harce nowej koalicji i rodzaj robienia konkurentom politycznym, ale przede wszystkim zwykłym ludziom na złość
— komentuje.
Ale nie ona jedna jest amatorem w dziedzinie, którą ma zarządzać. Można wspomnieć Paulinę Hennig-Kloskę jako minister klimatu i środowiska, która nie zna liczby parków narodowych w Polsce. Gratuluję pomysłodawcom. Ma się wrażenie, że ci, którzy listę tych nowych kandydatów na ministrów tworzyli, wyszli z założenia, że im śmieszniej, tym lepiej. To jest także obliczone na drażnienie ludzi.
— dodaje podkreślając, że nie widzi pani Nowackiej na stanowisku ministra edukacji.
To nie jest miejsce, w którym można działać intuicyjnie, po amatorsku. Edukacja to praca z ludźmi. Chodzi nie tylko o uczniów, ale i o nauczycieli którzy stanowią największą grupę zawodową w Polsce. To jest prawie 600 tys. ludzi. Zarządzać tym bez znajomości istoty rzeczy – to jest decyzja zupełnie niepoczytalna.
— ocenia.
Zapowiedzi zmian
Prof. Nalaskowski odniósł się także do niektórych, ujawnianych zapowiedzi związanych ze zmianami w ministerstwie edukacji: odchudzenia podstawy programowej, edukacji seksualnej w szkołach, podwyżek dla nauczycieli.
Odejście od obecnej podstawowej programowej nie jest takie proste. Trzeba w tym celu napisać nową podstawę programową. Szkoły są publiczne, więc ta podstawa musi łączyć wszystkie szkoły w Polsce. To nie jest teren na eksperymenty. Napisanie nowej podstawy programowej można sobie obiecać, ale za tym idzie powoływanie nowych ekspertów, recenzowanie tych podstaw itd. To bardzo długotrwały proces
— tłumaczy.
Gdy chodzi o edukację seksualną, prof. Nalaskowski twierdzi, że „nie odważą się tego zrobić jako zajęć obowiązkowych, ale mogą one być dodatkowe, za zgodą części rodziców”.
Jeśli chodzi o podwyżki dla nauczycieli – zobaczymy, czy będą. Żeby komuś dać, trzeba komuś zabrać. Trzeba będzie tę nową ekipę trzymać za słowo i patrzeć im na ręce
– podsumowuje prof. Nalaskowski.
not. rdm
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/672043-nalaskowski-sklad-tworzonego-rzadu-tuska-ludziom-na-zlosc